Dwa tygodnie temu mogliśmy obejrzeć pierwszy odcinek nowego norweskiego serialu Przybysze, produkowanego przez stację HBO. Produkcja opowiada o świecie w niedalekiej przyszłości, gdzie z niewyjaśnionych przyczyn przez kilka ostatnich lat do współczesności przybywają ludzie z dawnych czasów.
Przybysze zaczęli się niepozornie, z nieszczególnie przełomowym konceptem i nie tak tragicznym jego przedstawieniem, ale serial zaczyna się rozkręcać. Policjanci Lars i Alfhildr próbują rozwiązać tajemnicę pierwszego jawnego aktu morderstwa na jednej z przybyszek i okazuje się, że motyw rodem z powieści fantastycznych zainicjowany w pierwszym odcinku nie ma zamiaru być ogrywany z taką tajemniczością, jak mogło się wówczas wydawać. Nowo wprowadzone postaci, bogaty jaskiniowiec Navn oraz dziewiętnastowieczny Holger rozjaśniają ten wątek, stając się jednocześnie głównymi podejrzanymi w sprawie intrygi związanej z handlem kobietami.
Na świecie żyją teraz ludzie z ery kamienia, ery wikingów, XIX wieku oraz współczesności, a dysfunkcjonalność tych czterech różnych społeczności wdaje się coraz bardziej we znaki. Możemy zaobserwować formowanie się kast społecznych bazujących na epoce, z której pochodzą dane osoby, jaskiniowcy i Wikingowie woleliby przywrócić stary porządek, jako że oni byli tu pierwsi i oni znają się na życiu, a dziewiętnastowieczni mieszkańcy próbują się wywyższać na zmianę ze współczesnymi. Jednak cyniczne podejście przedstawicieli różnych kultur do siebie łączy się z cynicznym podejściem narracji, która stawia swoje postaci w zupełnie innych, niż by się one spodziewały, kontekstach. To rozwija bohaterów i pokazuje jak interesującą koncepcją operuje serial. Nie jest to szczyt możliwości jakie daje ten motyw, mam nadzieję, że serial pójdzie parę kroków dalej, ale można zaobserwować satysfakcjonującą poprawę.
Trochę inaczej jest z humorem, bo chociaż satyra w kolejnych odcinkach jest widoczna, to nieszczególnie ambitna, a przede wszystkich agresywna. XIX-wieczny mężczyzna słuchający Justina Biebera, wojowniczka kwestionująca potęgę Jezusa czy współczesny człowiek wyznający, że przez całe życie czuł się jaskiniowcem, to nieszczególnie daleko idące żarty, a jedynie banalne pomysły wynikające z powierzchownego traktowania komediowego potencjału konwencji ludzi w konfrontacji z inną epoką. Z jednej strony ostatnia wspomniana scena może wyśmiewać tumblr'owy ruch dziewcząt identyfikujących się jako chleb, ale patrząc na to, z jakim - mimo że subtelnym, ledwo zauważalnym - uprzedzeniem serial traktuje społeczność LGBT, jestem bardziej skory uznać to za kpienie z osób transpłciowych. Z jednej strony rozumiałbym taką zagrywkę przy całym tym cynizmie, jakim serial próbuje epatować, ale jest on w tym niespójny, ukazując chwilę potem ckliwą scenę jednoczenia się rozdzielonej przez lata rodziny. Lecz jeśli po żarcie z podpaskami w pierwszym odcinku ktoś dalej ma nadzieję na to, że w produkcji doświadczy inteligentnego humoru, to myślę, że zmieni zdanie po podsumowującej go ostentacyjnej scenie kompletnie nagiego jaskiniowca. Rozumiem, penisy są śmieszne, ale mam nadzieję, że
Przybysze sięgną po innego rodzaju gagi, bo jeszcze umrzemy ze śmiechu, zanim sezon się skończy.
Moja nadzieja w tym przypadku jest jednak niewielka i już spisuję testament, szczególnie po tym, jak zobaczyłem, w jakim kierunku scenarzyści prowadzą wątek relacji głównych bohaterów, Larsa i Alfhildr. Nie jestem zaskoczony, do tej pory nie doświadczyliśmy w tym serialu niczego nieszablonowego, ale cyniczne podejście do ludzkiej tożsamości czy różnorakich kultur czy religii raczej lepiej by wybrzmiało przy niestandardowo prowadzonej znajomości damsko-męskiej. Niemniej, trzymam za ten wątek kciuki, ponieważ ta dwójka ma do przebycia drogę, która raczej nie powinna kończyć się romantycznymi mrzonkami.
Przybyszom ewidentnie brakuje odwagi do przedstawienia prawdziwie brutalnego komentarza do naszego świata, obecnie panujących zasad i przekonań. Serial dryfuje na granicy poprawności politycznej, co pewien czas stawiając nas w krzywym zwierciadle, aby za moment asekurancko bawić się w podlizywanie typu "ale nasza rzeczywistość ma też plusy, bo mamy sexting i chemioterapię". Wyśmiewając rozwój technologii, istnienie religii czy postępy seksuologii można wywołać falę oburzenia, ale wolę otrzymać produkcję, która obsypie mnie brudem od stóp do głów, ale zrobi to inteligentnie i odważnie, i będzie kreować się na śmieszka, który jest ponad to wszystko. Przesłania tej produkcji przypominają często powielane pseudooświecone poglądy nieszczególnie zaangażowanych anonimów z Internetu.
Serial jednak trwa dalej i choć dialogi nie zwiastują żadnych samorodnych talentów scenopisarstwa (momentami aż skręca z zażenowania), to dzięki serialowi można całkiem miło zabić czas. Na tym etapie
Przybysze raczej nie są produkcją szczególnie godną polecenia, ale można z ciekawości rzucić okiem na perypetie dziwnych ludzi w dziwnych czasach i czekać na cud, że może ostatecznie produkcja zaskoczy nas jakimś fantastycznym rozwiązaniem. Dalej bowiem nie wiemy, co spowodowało, że ludzie z przeszłości zawitali do czasów smartfonów, ocieplenia klimatycznego i latających dronów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h