Historia, na której oparty jest scenariusz nie jest z pewnością bombą pomysłowości - mamy do czynienia z czterema przyjaciółkami, których niesamowicie silna więź rozpoczęła się w szkole średniej, mimo że wszystkie diametralnie się od siebie różniły. Jak wiadomo licealne przyjaźnie umierają równie szybko jak niepodlewane kwiatki, ale zawsze los może spłatać figla i ponownie postawić na swojej drodze byłe bratnie dusze, które piętnaście lat później nadal są w stanie świetnie się dogadywać.

Obsada na szczęście została dobrana tak, żeby każda Przeciętna Polka mogła znaleźć kogoś, z kim w późne czwartkowe wieczory można się utożsamiać. Poznajemy więc Ingę (Małgorzata Socha), której idealne małżeństwo rozbiła Ta Młodsza, zostawiając ją z kredytem na prowadzone przedszkole i sześcioletnią córką. Nie mogło się obyć bez pozornie chłodnej bizneswoman – Zuzy (Anita Sokołowska) - jeżdżącej wielkim jak budka z kebabem samochodem, ale w głębi serca marzącej o wielkiej miłości i rodzinnym ciepełku. Jak wiadomo, tylko samotni i zwichnięci emocjonalnie mogą zrobić wielką karierę - reszta świata nie jest na tyle zdesperowana, by po osiemnastej siedzieć w korporacji. Na przeciwnym biegunie znalazła się Matka Polka – wiecznie zabiegana za trójką swoich pociech Anka (Magdalena Stużyńska), której nie pomaga typowa Głowa Rodziny, mąż Paweł (Bartek Kasprzykowski). On jeździ lśniącym samochodem i robi groźne miny, ona jedną ręką miesza zupę, a drugą popija z kolejnych flaszeczek wódkę (bezrobotna kobieta z trójką dzieci najwyraźniej musi sobie czasem golnąć parę głębszych. Całość kobiecej drużyny dopełnia Patrycja (Joanna Liszowska), najbardziej naładowana energią z całej czwórki, prowadząca własny zakład fryzjerski, w wolnych chwilach próbująca namówić swojego mężczyznę na dziecko.

[image-browser playlist="598719" suggest=""]©2012 Polsat

Cztery doświadczone przez życie kobiety spotykają się po raz kolejny w trakcie spotkania ze swoją licealną klasą. Jednak zanim do tego dojdzie, pierwszy odcinek serialu opiera się głównie na wykładaniu łopatologicznie widzowi, o co chodzi i kto z kim - każda z bohaterek wymienia na głos swoje cechy oraz życiowe zwycięstwa i porażki. W ten sposób nawet wyjątkowo oporni są w stanie opanować po dwie, trzy cechy każdej z nich. Po kwadransie tak drętwej gry serial wydaje się skazany na porażkę. Jednak z upływem odcinka zaczyna świtać nadzieja dla "Przyjaciółek" - opis serialu wpisany w dialogi został już wydukany przez aktorki, wzajemne relacje pań stają się bardziej naturalne. Impreza na statku, w czasie której dawni licealni znajomi prześcigają się w ubarwianiu swojego życia oraz odniesionych sukcesów wypada przekonująco. Nieudane związki, dawne miłostki, niesłabnąca przez lata niechęć oraz wytykanie zbędnych kilogramów – kto już przeżył swój zjazd licealny wie o czym mowa, kto nie – ma już jeden powód, aby w razie otrzymania zaproszenia szybko wyjechać w delegację do Australii.

Pierwszy odcinek rozpoczyna serial, który nie będzie zaskakiwał co tydzień pseudodramatycznymi zwrotami akcji, ale z pewnością zachęca do pooglądania kolejnej odsłony losów czterech kobiet. Impreza licealna się kończy, koleżanki lekko pijane podejmują próbę poukładania swoich zwichniętych życiorysów.

Następna odsłona wypada odrobinę - przedstawione w pierwszym odcinku problemy koleżanek nadal nie grzeszą oryginalnością, ale akcja zaczyna posuwać się w tempie odrobinę szybszym od ślimaczego. Przez ponad czterdzieści minut odcinka uwagę przykuwa głównie Inga. Dziewczyna walczy z właścicielem budynku, który wynajmuje, poznaje kochankę męża oraz jest podrywana przez tajemniczego nieznajomego, którym jest Paweł, mąż Anki. Wprowadzenie wątku, który skończy się scenami kobiecej zazdrości, zniszczy podstawy przyjaźni i zaufania to dobry ruch – oglądanie pięknych kobiet na dłuższą metę staje się meczące, a odrobina nieprzerysowanej dramaturgii to przecież to, co panie uwielbiają oglądać. Poznajemy też pierwszy zdecydowanie czarny charakter - niewiernego małżonka Anki, który nie tylko nie czuje się zawstydzony podrywaniem przyjaciółki żony, ale też bezczelnie sugeruje, że nie zamierza czuć się winny, ani zaprzestać swoich podłych gierek. Groźby w stronę przyjaciółki żony na piętnastej rocznicy ślubu? Niegrzeczny.

W tle perypetii Ingi rozwija się problem alkoholowy Anki - butelki zostawiane po całym domu znajdują przyjaciółki, ale nie potrafią zdecydowanie wkroczyć i udzielić pomocy. Możemy się spodziewać wypadku samochodowego, bo tak zazwyczaj podkreśla się zgubne skutki alkoholizmu w polskich serialach. Minusem odcinka jest zepchnięcie na drugi plan pozostałych bohaterek - Patrycja nadal zachęca swojego chłopaka do sprawienia sobie dzidziusia, ale akcja stoi w miejscu. Jedyną zmianą jest tylko marka prezerwatyw używanych przez bohaterów. Zuza rzuca pompatyczne teksty o beznadziejności facetów, zgrabnie unosząc torebkę na prawej ręce oraz czytając anglojęzyczną prasę.

[image-browser playlist="598720" suggest=""]©2012 Polsat

Na szczęście wątek twardej bizneswoman zostaje rozbudowany w kolejnym odcinku, w którym Zuza po raz kolejny spotyka mężczyznę, który przerażony jej despotycznym charakterem uciekł z jednej z randek. Przekonanie pani dyrektor do siebie po raz drugi idzie mu wyjątkowo topornie, ale skoro zagubionego romantyka gra Lesław Żurek, to każdy oglądający polskie seriale wie, jak to się skończy. Nadal smutno jest u Ingi – mąż i kochanka na siłę starają się przeforsować projekt wspólnej rodziny dla sześcioletniej córki bohaterki. Kontakty z kobietą, która ukradła jej ukochanego nie są dla kobiety szczególnie przyjemne, a niewierny mąż wytacza kolejne ciężkie działa – na prowadzącego sprawę rozwodową wybiera Pawła, który nie tylko jest mężem jednej z przyjaciółek Ingi, ale też sam ma z nią do wyrównania rachunki za podrażnione ego. Coraz gorzej wygląda za to wątek Patrycji – najwidoczniej scenarzyści zaplanowali dla niej tylko jeden rodzaj zachowania: desperacką walkę o zmuszczenie swojego faceta do ojcostwa.

Pierwsze odcinki nowego serialu stacji Polsat może nie porywają złożonością fabuły, ale wyraźnie widoczne są starania scenarzystów, aby uniknąć TVN-owskiej wpadki z "Klubem szalonych dziewic". U konkurencji próba stworzenia polskiego "Seksu w wielkim mieście" skończyła się katastrofą. Żenujący serial zakończył swój żywot po jednym sezonie, a tym, którzy w niego zainwestowali pewnie długo odbijał się czkawką. Próżno było szukać jakichkolwiek zalet w scenariuszu, który zakładał wydumane problemy bohaterek w otoczeniu mebli z Ikei, czy doborze aktorek, które chyba same nie wiedziały, co mają grać.

"Przyjaciółki" na tle "Klubu szalonych dzieiwc" wypadają nawet dobrze – wspólne sceny aktorek są zagrane zgrabnie, historia nie jest zapełniona nudnymi wywodami nad drinkiem, a każdy odcinek pozostawia widzowi parę niedomówień, które zachęcają do następnego epizodu. Nieprzekonane do tego typu produkcji panie zawsze mogą usiąść o 22.00 przed telewizorem, aby przejrzeć całkiem spore grono przystojnych polskich aktorów. Serial idealnie nadaje się do zrelaksowania przy późnej kolacji lub przy malowaniu paznokci. Więcej od niego wymagać nie trzeba. I nie można.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj