Akcja dziesiątego odcinka toczy się niespiesznie. Niby skaczemy po różnych wątkach i bohaterach, niby coś się dzieje, ale jednak nie na tyle, aby można było powiedzieć o jakiejś pokaźnej dawce wrażeń.

Sarah i Felix zostają aresztowani. Wyraźnie zaznaczone jest, że dziewczyna ufa byłemu partnerowi Beth, a kiedy w pewnym momencie chce już zdradzić wszystkie tajemnice, nagle zostaje zwolniona z aresztu dzięki interwencji adwokata powiązanego z neolucjonistami. Szkoda, że nie wyjaśniono podstaw. Prawnik ze mnie żaden, ale odniosłem wrażenie, że poszło to jednak zbyt szybko i łatwo. Wydawałoby się, że wypuszczenie osoby związanej z samobójstwem, morderstwem i kradzieżą tożsamości, do tego wyglądającej jak ofiary, to trochę bardziej skomplikowana sprawa, no ale najwyraźniej nie. Na ekranie ponownie gości poturbowany Vic the Dick, który najwyraźniej zatęsknił za chociażby skrawkami normalności, i naprowadza detektywów na kolejnego klona (Alison), po czym... cały wątek się urywa. Szału nie ma. Może w końcu Sarah i Art połączą siły, co wcale nie byłoby głupim pomysłem, ale na ciąg dalszy musimy poczekać do kolejnego sezonu.

Sporo uwagi poświęcono doktorowi Leekie i propozycjom, jakie składa poszczególnym "bliźniaczkom". Swoboda, brak monitorów, ochrona, proste badania dwa razy do roku, praca też czy pokaźna pomoc finansowa – po prostu raj na ziemi. Niestety rozwój wydarzeń raczej nie zaskoczył. Chyba mało kto spodziewał się, że naukowiec prowadzący przez kilkadziesiąt lat niezbyt legalne badania (o ich kalibrze nie wspominając) nagle postanowi dać klonom pełnię wolności.

[image-browser playlist="589685" suggest=""]
©2013 BBC America

Sprawa tajemniczej, chłodnej kobiety – kolejnej postaci granej przez Maslany – także przynosi kolejne pytania. Czy na pewno jest proklonem, człowiekiem sztucznie stworzonym od podstaw? A może jednak jest "oryginałem"? Jaki dokładnie jest jej związek z pozostałymi klonami? Dlaczego Sarah, w przeciwieństwie do Alison i Cosimy, rozmawiała akurat z nią, a nie z doktorem?

U "mamuśki" ciąg dalszy zakręconych sytuacji. Kobieta wciąż chce powrotu do przedmiejskiego spokoju i normalności, więc – ku niezbyt skutecznie krytemu niezadowoleniu "bliźniaczek" – podpisuje umowę i myśli, że to już koniec nieprzyjemności. Sytuacja z Aynesley, chociaż chyba nie do końca dopracowana (tak dalekie ulokowanie włącznika młynka, brak zabezpieczeń typu czujnik wody, niezniszczalny szalik), solidnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się takiego zachowania ze strony Alison. Ona sama chyba zresztą też, co widać było w scenach nad kieliszkiem. Chwilowa chęć zemsty na domniemanym monitorze wyraźnie przytłoczyła ją po fakcie. Miło, że w końcu wyjaśniło się, kto faktycznie ją obserwuje.

Przybycie Delphine do Cosimy wypadło zaskakująco pozytywnie. Pomogło na pewno to, że nie skupiono się tym razem na romantycznych rozterkach, ale "konkretach" – Francuzka przestaje być monitorem i pomaga w dojściu do prawdy. Motyw wiadomości zapisanej w kodzie genetycznym przypadł mi do gustu i dostarczył istotnej informacji dotyczącej klonów. Zrodziło się także kolejne duże pytanie – jakie jest ich przeznaczenie?

[image-browser playlist="589686" suggest=""]
©2013 BBC America

Pani S od początku wydawała się trochę podejrzana, a w finale pierwszego sezonu przekonujemy się – dzięki biologicznej matce Sarah – że wrażenie to było jak najbardziej słuszne. Cóż jednak z tego, skoro również i w tym przypadku nie otrzymujemy żadnej konkretnej odpowiedzi, a tylko kolejne pytania? Czy faktycznie chroniła klona? A może jednak była monitorem (nie sądzę, chociaż w tym serialu wszystko jest możliwe...)? Czy bierze lub brała udział w całym przedsięwzięciu? Czy ma coś wspólnego ze zniknięciem Kiry? Czym jest Projekt LEDA?

Raczej słusznie zakończono (no, może nie tak całkiem) wątek Heleny. Wprawdzie postać była dość interesująca, ale jej nieprzewidywalność wprowadzała momentami zbyt dużo zamieszania, a łatwość, z jaką osiągała wszystkie postawione sobie cele, zaczynała być trochę irytująca. To jednak najprawdopodobniej nie koniec motywu religijnych fanatyków sprzeciwiających się ideom neolucjonistów.

Jak widać trudno powiedzieć o równowadze między liczbą nowych pytań i odpowiedzi na te wcześniejsze. Nie zrozumcie mnie źle, odcinek był dobry, ale jednak pozostawił pewien niedosyt. Mam wrażenie, że twórcy po prostu za dużo uwagi poświęcili przygotowaniu całej masy historii pod drugi sezon, a niezbyt skupili się na tym, aby w jakiś "wybuchowy" sposób zakończyć pierwszy. Nie zmienia to jednak faktu, że Orphan Black to jedna z najlepszych premier mijającego sezonu. Otrzymaliśmy naprawdę niezłą historię, a Tatiana Maslany dokonała rzeczy niesamowitej – stworzyła nie jedną, ale kilka świetnych kreacji na raz, za co należą jej się gromkie brawa. Szkoda, że na ciąg dalszy musimy czekać do przyszłego roku.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj