Na wszystkie powyższe pytania można odpowiedzieć jak najbardziej pozytywnie. Po pierwsze, sezon siódmy od początku był po prostu dobry. Przyzwoity początek, a potem cała maszyneria się rozhulała! To aresztowania, to romanse, to inwigilacja, to wielka polityka. Tyle tego było, że głowa czasem mała. Dodatkowo stałe punkty programu - relacje michałowo-duchowne na plebanii, dysputy ławeczkowe, poczciwy Stasiek, dworek. Oczywiście trochę odświeżenia przyszło przez nowe postacie czy rozbudowanie tych do tej pory mniej eksponowanych. Dlatego Ranczo, pomimo w sumie prostej historii i już któregoś roku z nami, oglądało się bardzo dobrze i bardzo zacnie. No, może za wyjątkiem lokowania produktu - niestety, dobrze to zrobić jest sztuką, a ta nie udała się w tym sezonie. Ale to tylko pikuś, drobnostka - przecież nie ma ideałów.

Co z tym finałem? Tydzień temu nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po ostatnim odcinku. W moim odczuciu już dwunasty mógłby stanowić zakończenie serii - tyle pozamykał w tej historii. Obawiałem się, że na trzynasty po prostu pomysłów nie wystarczy i skończy się nijako. Na szczęście moje obawy były bezpodstawne. Finał po prostu się udał. I to jak! Na pewno nie działo się w nim tyle, co jeszcze dwa tygodnie temu. Pod wieloma względami był spokojny… ale też nie. Duża w tym zasługa kilku zaskoczeń, które zaserwowali nam twórcy. Oraz tego, czym Ranczo stoi - postaci. W finale dostaliśmy od każdego najlepsze co tylko można.

[image-browser playlist="591010" suggest=""]©2013 TVP1 / fot. K. Wellman

Chyba najważniejszymi wydarzeniami były propozycje wielkiego kalibru - jedna, w sumie dwie dla Kozioła, a kolejna dla Michałowej. W pierwszym przypadku wszystko zamyka się w świecie wielkiej polityki - do której zrozumienia zdolna jest tylko wielka głowa Senatora. Początkowa radość z Czerepachem, a potem trzeźwa analiza sytuacji, wypadły bardzo dobrze dla oka. Wieńczące wszystko określenie "Churchill" było więcej niż świetnie. W przypadku gosposi, zaskoczenie, tak po jej, jak i po widza stronie, było spore, wywołując w obu przypadkach silne emocje. Dobrze, ja nie padałem przed ekranem, ale bawiłem się w najlepsze patrząc na reakcję Michałowej (a także na "knowania" księży). Kara jednak na każdego przyjdzie, o czym świadczy bezcenna mina proboszcza wieńcząca sezon.

Równie ważne co awanse, były… odejścia. Oj, w urzędzie gminy zawrzało po decyzji Lucy, ludzie się (słusznie) postawili. To już nie jest ta sama gmina, co kiedyś - społeczeństwo obywatelskie na dobre funkcjonuje w Wilkowyjach. Teraz pora, by na cały kraj przeszło! Żeby tylko reakcja Kusego nie przechodziła na wszystkich; wszak nie chcemy tracić cennych dzieł sztuki. Jednak w serialu rozwiązanie wątku jak najbardziej dobre, dające do myślenia. I nawet wzruszające - nie do łez, ale serducho trochę mocniej zabiło.

[image-browser playlist="591011" suggest=""]©2013 TVP1 / fot. K. Wellman

Trochę zdziwiło mnie rozwiązanie wątku Dudy i jego kobiet. Praktycznie do ostatniej sceny wszystko szło się jak po sznurku, ale całkiem sympatycznie. Tylko podczas rozmowy z Jagną na przystanku, mam takie wrażenie, coś poszło za szybko, czegoś tam zabrakło, tak że scena wypadła mało przekonująco. Za to o wiele lepiej wyszło obudzenie się Kozioła u Klaudii. Obietnica, którą złożyła, może owocować kapitalnym wątkiem w kolejnej odsłonie serialu. Ogólnie Klaudia bardzo błysnęła w tym odcinku, zwłaszcza w scenie "rozmowy" z Lucy - kapitalne uwagi o dorastaniu.

Nie mogło zabraknąć ławeczki, a jakże. Bardzo mocno dotknęła ją, a zwłaszcza Stacha, sprawa z Michałową. Wszak jak to tak rozbijać rodzinę!? I jeszcze kto to robi?! Na szczęście od czego są kamraci, jak zwykle raczący uroczymi tekstami z kategorii tych filozoficznych, np. o zakopanej flaszce. W finale za cały sezon, jak dla mnie, zrehabilitował się Pietrek i Jola. Wiadomości w jego wykonaniu, a zwłaszcza prognoza pogody, "wymiotła" wszystkich pogodynków i pogodynki naszej telewizji. Także rozmowa z Jolą o przyszłości była miłym elementem, z sugestią rozwoju wątku, który może być wielce obiecujący i interesujący.

[image-browser playlist="591012" suggest=""]
©2013 TVP1 / fot. K. Wellman

Sezon 7. za nami, na 8. trzeba poczekać - ale jest na co. Z opisu, który niedawno pojawił się na oficjalnym fanpage'u serialu, wynika, że możemy liczyć na kolejne szalone perypetie bohaterów. Szykuje się też przynajmniej jeden ciekawy powrót oraz wątek, po którym można snuć teorie, że 8. sezon będzie tym ostatnim. Ale to się okaże dopiero podczas emisji.

Ranczo pokazało, że potrafimy zrobić dobry serial z przesłaniem, pomysłem, a przy tym taki, który bawi. I ma klasę. Naprawdę wielką klasę. Na koniec zacytuję proboszcza: "Ja dumny jestem z Wilkowyj moich kochanych". Ja też księże proboszczu, ja też… I chociaż mieszkańcem ich nie jestem, to jednak się nim poczuwam z powodu cotygodniowych wizyt. I już się nie mogę doczekać kolejnych!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj