Seriale, które reklamowane są nazwiskiem kogoś, kto często niewiele ma wspólnego z daną produkcją, kończą zazwyczaj jednakowo – poprzez zderzenie wysokich oczekiwań z fatalnie niskim poziomem szybko lądują na telewizyjnym śmietnisku. Stacja SundanceTV (wtedy jeszcze Sundance Channel) nie za bardzo mogła sobie na to pozwolić, w końcu wypuszczała swój pierwszy serial. A jednak zdecydowano się na reklamowanie Rectify jakże wyświechtanym hasłem „Serial producentów…” - tym razem padło na słynne Breaking Bad i nie da się ukryć, że reklama ta przysporzyła stacji sporą liczbę potencjalnych fanów. Ci zaś szybko się nauczyli, że pierwsza produkcja SundanceTV wcale nie musi znajdować się w cieniu kultowego już starszego brata, bowiem „Rectify” obroniło się doskonale. Daniel Holden po 19 latach przebywania w celi śmierci wychodzi z więzienia. Zamknięty został jeszcze jako nastolatek za zgwałcenie i zamordowanie dziewczyny, lecz w świetle nowych dowodów został uniewinniony. Sprzed więzienia odbiera go najbliższa rodzina ze łzami w oczach. Cała reszta Paulie, małego miasteczka leżącego gdzieś w stanie Georgia, jest mniej zachwycona. Coraz częściej w kinie pojawiają się filmy o wykluczeniu czy próbie odkupienia. W telewizyjnym świecie jednak Rectify staje się wyjątkowe. W dużej mierze przez fabułę – kluczem do sukcesu pierwszej odsłony serialu jest to, że nie wiadomo, czy Daniel rzeczywiście jest niewinny, czy jedynie niedoskonałe metody śledztwa pomogły mu ostatecznie wydostać się spod przysłowiowego stryczka. Bo co, jeśli rzeczywiście jest mordercą? Wtedy zdecydowanie nie powinien pojawiać się na ulicach małego miasteczka, w którym o małych tragediach długo się zapomina, a co dopiero o tak straszliwych czynach jak gwałt i morderstwo. Tych dylematów pojawia się w trakcie serii zdecydowanie więcej w zależności od tego, jak dobrze poznajemy głównego bohatera, przede wszystkim poprzez więzienne retrospekcje. Z początku cichy i pokrzywdzony, Daniel od czasu do czasu pokazuje swój wybuchowy temperament, który każe widzowi powątpiewać w to, co widział w ciągu poprzednich odcinków. Duża w tym zasługa Adena Younga, który bardzo oszczędną grą znakomicie spisuje się w głównej roli. Aktorsko błyszczy przede wszystkim Abigail Spencer, która wciela się w siostrę Daniela – Amanthę. Wykorzystuje ona swój czas, by pokazać paletę emocji i zagrywek, przez co niezwykle wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów. Reszta bowiem wygrywana jest w doskonałym scenariuszu nastawionym na filozoficzne pogaduszki i półsłówka – przez to akcja posuwa się bardzo powoli do przodu, a widzowie mają więcej czasu na kontemplację widoków niż obserwowanie rozwoju bohatera. [video-browser playlist="750466" suggest=""] A jest co oglądać – okolice Paulie ukazane w „Rectify”, pola, przedmieścia, zachody słońca to wspaniałe widoki, słusznie celebrowane przez twórców, gdyż dodają relacjom między bohaterami kolorytu i emocji, jakich w innych serialach się nie doświadczy. To bardzo subtelne i wolne dzieło, wymagające sporej cierpliwości, choć pierwszy sezon to tylko sześć odcinków. Na szczęście serial Raya McKinnona daje o wiele więcej w zamian – poza wspaniałymi widokami i niezwykłą historią jest to przede wszystkim bogactwo emocji. To nie jest serial, przy którym można usiąść na czterdzieści minut i się rozerwać. Rectify potrafi sponiewierać w najmniej spodziewanym momencie i zrobić to w naprawdę piękny sposób. Brzmi to bardzo pretensjonalnie i momentami serial zbliża się do tego, jednak nigdy nie przekracza tej cienkiej granicy, za którą kryje się nudna i kliszowa przesada. Uwierzcie, dużo tutaj gadek o Bogu, losie, przeznaczeniu, miłości i podobnych sprawach, które w za dużej ilości powodują ból głowy i niską oglądalność, a serialowi, do którego siada niewiele ponad 100 tys. widzów, przyda się każdy nowy wielbiciel. Denerwować może jedynie mała liczba odcinków w sezonie. Zanim na dobre poznamy Daniela, jego uczucia i mglistą przeszłość, pierwsza seria dobiega końca - właśnie w momencie, w którym powinniśmy zbliżać się do punktu kulminacyjnego. Pozostawia to nie tyle niedosyt, co poczucie niedociągnięcia pędzlem po płótnie – mogło się to skończyć trochę później, można było coś dodać. Chociaż w ten sposób obraz nadal wygląda wspaniale. Niejako sundance’owa łatka gwarantowała ogromny sukces – w końcu sugeruje ujęcie jakiegoś niebanalnego tematu w jeszcze bardziej niebanalny sposób, okraszając to wybitną otoczką audiowizualną. Zaskoczonym można być jedynie faktem, że wyszło to aż tak dobrze. "Rectify" się nie ogląda – ten serial się kontempluje.  
Emisja 3. sezonu "Rectify" od 4 października na Sundance Channel.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj