Rekrut wraca do statusu quo serialu, ale w odróżnieniu od podobnego powrotu w 2. sezonie, tym razem twórca chce zrobić to konsekwentnie i lepiej. Przede wszystkim czuć, że echa wydarzeń wpływających na karierę Nolana nie zostaną ucięte i zamiecione pod dywan. Mamy wątek,  w którym Nolan i Nylan dostają służbę w biednej dzielnicy w ramach kary. To doskonały ruch, który pozwala zachować sens wydarzeń z premiery i skierować Rekruta na nowe rejony. Szybko się okazuje, że jest to jeden z wątków odnoszących się do amerykańskiej rzeczywistości: mamy więc niechęć czarnoskórych Amerykanów do policji, podejrzenia, że będą ich wrogami i wszystko to, co możemy domyślać się po takim wątku. Jednak scenarzysta nie idzie po linii najmniejszego oporu i stara się budować szerszą perspektywę, aby widz bez znajomości amerykańskiej rzeczywistości mógł zrozumieć problem choćby w najmniejszym stopniu. Poprzez Nolana kształtuje obraz zwyczajnego białego człowieka, który nie jest w stanie pojąć sytuacji w sposób empiryczny. Udaje się więc pokazać oczywiste działania Nolana z empatycznych pobudek oraz niby naturalne wnioski, który mogą każdemu przyjść do głowy, ale jednocześnie twórca to konfrontuje z pokazaniem nieznajomości problemów danej społeczności (choćby scena w parku), co ostatecznie wydaje się wątkiem z dużym potencjałem. Nikt tutaj nie poszedł na łatwiznę, starając się pokazać, że sytuacja nie jest tak prosta, jak z relacji mediów może się wydawać. Zwłaszcza że z tym jest związany wątek nowego oficera szkoleniowego, który bierze Westa pod swoje skrzydła, zastępując na tym stanowisku Lopez. Ten wątek jest mile widziany, bo takim zabiegiem fundament serialu zostaje przebudowany i zarazem rozbudowany. Kontynuujemy śledzenie rekrutów, ale obok tego mamy Lopez debiutującą w roli detektywa. To pozwala wprowadzić trochę urozmaicenia, a kluczem będą osobowości i charyzma postaci, bo scenariuszowo nie wszystko na razie błyszczy. Zwróćcie uwagę, że wątek Lopez daje radę tylko dzięki niej, bo poza tym, to gatunkowa sztampa. Podobnie dziwnie jest w kwestii Douga, czyli wspomnianego nowego oficera szkoleniowego. Jest to o tyle intrygujące, bo gra go Brandon Routh, który - jak każdy fan seriali wie - wręcz momentalnie wzbudza sympatię. W końcu to jeden z kinowych Supermanów. Dlatego też ostatecznie wykorzystanie jego wątku do poruszenia kwestii problemów policji w kwestii rasizmu jest zaskakująco udany, bo niespodziewany. Nie sądzę, by ktokolwiek oczekiwał czegoś takiego po postaci granej przez tego aktora, który jest tak mocno zaszufladkowany. Na razie oczywiście aktorsko niewiele pokazuje ponad oczywistości, ale tworzy doskwierający dysonans, który ma duży potencjał. Zwłaszcza że tutaj również scenarzysta stara się patrzeć szerzej i nie budować tej postaci jako złej, bo tak. Podaje określone powody i motywacje jego zachowania, które są zrozumiałe i pokazują, że nie wszystko jest takie proste. A biorąc pod uwagę, fakt że ma on czarnoskórego rekruta, nadaje temu wątkowi innego wymiaru, którego potencjał może być motorem napędowym kolejnym odcinków.
fot. materiały prasowe
+16 więcej
Na tym tle wątek Chen wydaje się zbyt górnolotny. Jej krucjata, aby pomóc bezdomnej nastolatce nie ma za bardzo przekonujących motywacji i głębszego sensu. Wydaje się trochę przekombinowane i naciągany - nawet pomimo happy endu. Jednocześnie nie jest to też złe, bo jakoś emocjonalnie pasuje do tej bohaterki i jej rozwoju w tym serialu, ale brak w tym pazura i tej energii, do której Rekrut przyzwyczaił. 3. sezon Rekruta wyznacza ciekawy kierunek i pokazuje, że kwestia problemów policji w USA może być przekazana luźno, rozrywkowo, ale przemyślanie i ciekawie. Oczywiście twórca stąpa tu po cienkim lodzie, na którym łatwo jest popełnić błąd, ale na razie jest optymistycznie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj