Reminiscencja to film w reżyserii Lisy Joy, współtwórczyni serialu Westworld. Czy kryminał w klimacie sci-fi wart jest obejrzenia?
Reminiscencja to produkcja science fiction oscylująca pomiędzy kryminałem, thrillerem a filmem noir. Lisa Joy, współtwórczyni
Westworld, debiutując tą produkcją jako reżyserka filmu pełnometrażowego wyznaczyła sobie ambitne cele, które wydają się gdzieś rozmyte w jej scenariuszu pozostawiającym zbyt wiele do życzenia. Boli najbardziej kwestia dialogów, w których czasem jest miło i przyjemnie, by za chwilę zanudzić widza banalnym i pustym pseudofilozoficznym bełkotem, bo najwyraźniej w tym świecie przyszłości każdy bohater ma momenty, kiedy rzuca takimi budzącymi co najwyżej komizm słowami niczym mędrzec mający głębokie przemyślenia na temat prozy życia. Czuć w tym, że podobne rzeczy w
Westworld nie były przypadkowe, ale jednak tutaj jest zgrzyt, bo tego typu dialogi nie tylko brzmią koszmarnie, nie dając pożądanego efektu, to jeszcze zabijają jakiekolwiek zaangażowanie w tę historię. Do tego frustrujące jest, że Lisa Joy nie jest zainteresowana pogłębieniem budowy świata przyszłości. Dostajemy kilka bardzo powierzchownych informacji, które pozostawiają niedosyt, nie dając satysfakcji. Zbyt mało danych, choć czuć w tym potencjał i niezłe pomysły, a przez ogólnikowość nie do końca można klarownie zrozumieć zasady panujące w tym świecie.
Twórczyni stara się zrozumieć gatunek, w którym się bawi i czuć, jak bardzo podoba jej się łączenie sci-fi z noir. Wprawne oko kinomaniaka dostrzeże schematy fabularne czerpane z popkultury i dopasowane do tej historii. Przez jakiś czas udaje się dobrze zaangażować w wątek romantyczny bohaterów i poszukiwanie kobiety, która znika, a otaczająca ją aura tajemniczości budzi skojarzenia z filmowymi femme fatale. Wówczas w jakimś stopniu budzi to zainteresowanie; zwłaszcza gdy powiązano to z technologią odtwarzania wspomnień. Jednak całość nigdy nie łapie wiatru w żagle, tracąc raz zarazem impet przez rwane tempo, wypełnianie ekranu zapychaczami pogłębianymi przez problematyczne dialogi i samą historię, która jest banalna, oczywista w swojej przewidywalności i wszelkie wyjawienia tajemnic mogą jedynie spotkać się ze wzruszeniem ramion z obojętności. Nie ma w tym filmie kompletnie nic na tyle oryginalnego w koncepcji i podejściu, by móc poczuć, że poza kilkoma pomysłami
Reminiscencja ma cokolwiek do zaoferowania. Lisa Joy ma ambicje, chciała przez pryzmat tej opowieści poruszyć kwestie ważne i głębokie na temat wspomnień i otaczającego nas świata, ale znów – jak w wielu filmach, które chcą być ważne – na zamiarach się skończyło. Jej wnioski na ten temat ani nic odkrywczego nie mówią, ani nie zmuszają do myślenia. To takie frazesy, które bardzo nie trafiają w punkt, omijając cel o lata świetlne. Miało to potencjał, ale tego typu motywy wręcz niszczą jego posady i marnują wszystko, co koncept oferował. Gdyby to chociaż działało pod kątem emocjonalnym, można byłoby przymknąć oko, ale ten aspekt pomimo świetnej obsady, nie rusza za bardzo serca. Zbytnio wydaje się to wszystko wykalkulowane na bycie czymś mądrym, przy czym emocje gdzieś po drodze wyparowały.
Oczywiście koncept filmu
Reminiscencja daje aktorom pole do zabawy, więc ten aspekt jest jedynym dobrym, który trzyma należyty poziom. Hugh Jackman jak zawsze charyzmatyczny, fascynujący, a momentami doskonale operujący emocjami. Rebecca Ferguson intrygująca i niebywale magnetyczna jako tajemnicza kobieta, a Thandie Newton taka, jaką fani zawsze lubią. Każdy zostawia tutaj cząstkę siebie, powodując, że to właśnie dzięki aktorom ogląda się to naprawdę nieźle. Zwłaszcza że obok tego mamy bardzo ładną warstwę wizualną, która buduje dobry klimat – szczególnie te ujęcia na częściowo zatopione Miami. Czuć więc, że to podejście pozwoliło aktorom, wchodząc w ten świat, doskonale się w nim poczuć.
Ostatecznie
Reminiscencja to film, przy którym trudno cieszyć się seansem. Czuć w tym bardziej marnowanie aktorów na coś, co mogłoby być o wiele lepsze. A tak historia jest banalna, jej przewidywalność oczywista, a poszczególne etapy mało angażujące. Przy takich aktorach i kilku niezłych pomysłach to za mało, by polecić seans. Trudno tutaj o zaangażowanie emocjonalne, czy nawet popis kreatywności, czy niespodzianki. Zbyt dużo banału i ogólników w czymś, w czym niuanse i detale powinny napędzać opowieść.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h