W Riverdale nasi bohaterowie muszą borykać się z kolejnymi problemami. Archie boi się o bliskich i postanawia zamieszkać w siłowni. Wtedy jednak niespodziewanie zjawia się brat jego zmarłego ojca, Frank. Betty bada z Charlesem sprawę dziwnych ataków na jej osobę, a następnie zajmuje się dziennikarskim śledztwem dotyczący footballowej drużyny Stonewall. Jughead poszukuje dziadka, aby wytłumaczyć kwestię dziwnych zgonów członków stowarzyszenia Pióra i Czaszki. Natomiast Veronica toczy biznesowy, nieczysty pojedynek z Hiramem, którego przedmiotem jest handel rumem. Te odcinki, zresztą tak samo jak poprzednie pełne były absurdów, które przykrywały nieliczne, ciekawe wątki. Niestety dzieje się tak, ponieważ twórcy nagromadzają za dużo aspektów w fabule i potem zupełnie ich nie kontrolują, aby te sprawnie się ze sobą przenikały. Takiego narracyjnego bałaganu jak w tym serialu nie widziałem dawno, a widziałem sporo. Na każdym kroku czuć tę nieudolność scenarzystów, którzy piszą poszczególne elementy historii chyba na kolanie, co niestety odbija się na jakości całej produkcji. Nie ma tutaj ciekawego pomysłu na główną oś, która spajała by wszystkie inne aspekty opowieści. Każdy bohater dostaje swój wątek, jednak większość z nich jest kompletnie niepotrzebna i tylko psują ogólny odbiór. W pewnych momentach mam wrażenie, jakbym oglądał kilka pozszywanych ze sobą bez ładu i składu produkcji, takiego swoistego serialowego Frankensteina. Jeśli chce się robić ciekawą i strawną produkcję, to nie powinno mieć miejsca. Niestety tutaj cały czas się zdarzają. Daleko już poza granicę absurdu wyszedł wątek Betty. Postać, którą bardzo lubiłem w pierwszych dwóch sezonach tutaj stała się jak dla mnie nie do zniesienia. To jest najlepszy przykład, jak z całkiem nieźle napisanej bohaterki zrobić taką, której poczynań nie chce się oglądać na ekranie. Już od jakiegoś czasu twórcy nie mają pomysłu na Betty i te odcinki tylko to potwierdziły. Wątek dotyczący napadów na dziewczynę był zupełnie nieprzemyślany i niepotrzebny. To sztandarowy przykład zapychacza czasu ekranowego, gdy nie wie się, co zrobić z jedną z głównych postaci. Trzeba było dopisać jej wątek, ale chyba jakoś za specjalnie nad nim nie myślano. Dlatego efekt końcowy wołał o pomstę do nieba. Element śledztwa dziennikarskiego Betty już prezentował się lepiej, jednak został również potraktowany bardzo skrótowo, aby tylko dać czas na ekranie bohaterce. Sam wątek Charlesa, bardzo ważny dla Betty gdzieś zaginął po drodze i póki co wygląda na to, że twórcy nie chcą do niego wracać. Taka niekonsekwencja jest naprawdę straszna, jeśli chodzi o twórców Riverdale. Podobnie sprawa ma się, jeśli chodzi o wątki Veroniki i Archiego. Pierwszy z nich wpadł w monotonny schemat polegający na tym, że Hiram rzuca bohaterce kłodę pod nogi, a ta za chwilę mu się odgryza. I tak właściwie ten aspekt fabuły przebiega cały czas tak samo, bez żadnych zaskoczeń czy ciekawych zwrotów akcji. Przez to w pewnym momencie stał się on przewidywalny do bólu. Jednak tutaj broni się sama postać, która nie została jeszcze tak zepsuta jak Betty i Camila Mendes potrafi w nią wtłoczyć jakąś charyzmę. Trochę lepiej prezentuje się wątek Archiego, jednak kolejne zabawy w mściciela stają się męczące i tak jak w przypadku Veroniki w całą historię młodego Andrewsa wkrada się za wiele nudnej schematyczności. Póki co również nie za bardzo potrzebna w całej historii wydaje się postać Franka, brata Freda. Tak naprawdę swoją obecność zaznaczył w  tych odcinkach tylko tym, że dał leki dla weteranów Mad Dogowi, które i tak nic nie wniosły do fabuły. Poza tym jest to raczej postać, która porusza się w tle opowieści, bardzo bezbarwna. Tak naprawdę do tej pory najlepiej prezentuje się wątek dotyczący Jugheada. I tutaj nie chodzi mi o samą budowę tego aspektu fabuły, a to, że Cole Sprouse ma jakiś pomysł na swoją postać. Młody aktor potrafi wyciągnąć coś z tego bohatera, aby nie został on przykryty przez niekorzystny scenariusz. Sam motyw tajnego stowarzyszenia i morderstw to wielka klisza i twórcy nawet nie starają się inaczej podejść do tego wątku jak tylko odhaczyć poszczególne punkty charakterystyczne dla tego typu opowieści. Zresztą w pewnym momencie (co już charakterystyczne dla całego serialu) ten element fabuły został usunięty w cień. Raczej na pewno jeszcze pojawi się w tym sezonie, ale nie zapowiada się on jako coś odkrywczego. Sceny z przyszłości, które ukazują sprawę śmierci Jugheada, są jak dla mnie takim sileniem się na szokowanie widza, które nie do końca ma sens. Według mnie uśmiercenie jednego z najciekawszych bohaterów nie jest w interesie twórców i tak naprawdę oglądamy zobrazowaną powieść napisaną przez Jugheada. Nowe odcinki Riverdale niestety potwierdzają słaby poziom sezonu, w niektórych momentach wręcz trącający beznadzieją i brakiem pomysłów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj