Riverdale ma niezwykłą zdolność płynnego poruszania się pomiędzy gatunkami filmowymi. Aż dziw bierze, jak finezyjnie produkcja przechodzi teraz od gangsterskiej teen dramy do kina grozy w jego klasycznej formie. Riverdale używa elementów charakterystycznych dla tej konwencji, w znamiennym dla siebie, kiczowatym stylu. Dostajemy zestaw narzędzi, które twórcy horrorów od dziesięcioleci stosują do wywołania strachu u widza. W drugim epizodzie Riverdale jest to widoczne zarówno w formie jak i treści. Paradoksalnie, działa to jak należy. Nowa oś fabularna i niepokojąca estetyka sprawdzają się lepiej, niż wątki z drugiej połowy poprzedniego sezonu, gdzie twórcy zagubili się, gmatwając niepotrzebnie całą historię. Tym razem autorzy, ucząc się na błędach, fundują serialowi nowy start. Riverdale stawia na prostotę i to jest dobry wybór. W drugim epizodzie trzeciego sezonu dostajemy dwa równoległe wątki. Dwie historie, rozwijające się w charakterystycznym dla serialu stylu, jednak bez błędów na poziomie treści. To wciąż opowieść o głupich nastolatkach i ich niesamowitych przygodach, ale dzięki mniej zawiłej fabule, całość ogląda się nieźle, mimo licznych klisz i schematów fabularnych. Mamy więc króla gargulców, czyli opowieść z dreszczykiem, pełną paranormalnych aluzji, oraz Archiego w zakładzie poprawczym. Pierwszy wątek przepełniony jest mroczną atmosferą, ciemnością, dziwacznymi symbolami, niezrozumiałymi inskrypcjami, przerażającymi abominacjami i niepokojącymi zachowaniami napotykanych osób. Jughead i Betty, prowadząc śledztwo w sprawie wstrząsających zdarzeń, zanurzają się w świat, znany nam z licznych młodzieżowych horrorów. Na swojej drodze spotykają obdarzonego dziwaczną fizjonomią koronera, który zwiastuje, łamiącym się głosem, nadejście zła wcielonego. Sprawa morderstw z trzeciego sezonu ma być według niego czymś groźniejszym niż śmierć Blossoma, a nawet szaleństwo Czarnej Maski. W ten sposób twórcy podbudowują napięcie, jasno sugerując, że tym razem żarty się skończyły. Później serwują nam nawet jump scare (spotkanie z chłopcem w bunkrze), co tylko potwierdza, że konwencja horroru ma odgrywać tutaj pierwsze skrzypce. Historia króla gargulców nawiązuje do standardów kina grozy, podobnie jak uwięziony Archie, idealnie wpasowuje się w obecny od zawsze w kinematografii mit więzienny. Główny bohater Riverdale nie potrzebuje wiele czasu, aby zintegrować osadzoną młodzież i narazić się naczelnikowi oraz strażnikom. Wydarzenia toczą się tutaj naprawdę szybko, mimo że pozornie nic się nie dzieje. Po raz kolejny mamy okazję delektować się popkulturowymi smaczkami i nawiązaniami do wielkich dzieł popkultury. Już teraz można się domyśleć, że w trzecim sezonie dostaniemy widowiskową ucieczkę z więzienia. Pytanie tylko, czy w stylu Prison Break, czy The Shawshank Redemption. Opowieść jest prosta jak budowa cepa, ale oparta na solidnych fundamentach. W przypadku króla gargulców jest to tajemnica, która z każdym odcinkiem będzie namnażać pytania i podrzucać tropy, prowadzące do odpowiedzi. Dobre zagospodarowanie mrocznych sekretów jest kluczowe dla serialu, chcącego za wszelką cenę przyciągnąć widzów przed ekran. Na razie Riverdale robi to właściwie. Dzięki wmieszaniu we wszystko rodziców młodych bohaterów, zagadka jest jeszcze bardziej intrygująca, choć podobny schemat mieliśmy już w serialu Runaways. Z kolei historia Archiego to kontynuacja rywalizacji z Hiramem Lodgem, stającym się właśnie klasycznym czarnym charakterem. Ponownie twórcy upraszczają nam fabułę, wprowadzając tę postać na dość jednoznaczną drogę. Riverdale to nie House of Cards. Im klarowniej tym lepiej. Serial o Archiem nie byłby sobą, gdybyśmy nie dostali chociaż jednego teledyskowego kiczu. Tym razem padło na Veronicę, Cheryl i pozostałe panie, które w strojach cheerleaderek dają popis przed poprawczakiem. Przepełnieni testosteronem półnadzy chłopcy, przyklejeni do więziennych krat, obserwują seksowne dziewczyny, wyginające śmiało ciało w rytm oldschoolowej muzyki. To nie miało prawa się udać, a jednak. Po raz kolejny Riverdale zadziwia umiejętnością korzystania z dobrodziejstw popkultury. W porównaniu z przekombinowaną końcówką poprzedniej serii, początek trzeciej odsłony robi dobre wrażenie. Drugi odcinek spełnia swoją rolę, stawiając bohaterów w boksach startowych i rzucając im przed nos skomplikowaną zagadkę oraz kilka innych problemów do rozwiązania. Punkt wyjścia jest właściwy. Wkrótce przekonamy się czy serial wykorzysta swoją szansę i poprowadzi historię w odpowiednim kierunku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj