W ostatnim odcinku 1. sezonu Runaways grupa głównych bohaterów konfrontuje się ze swoimi rodzicami, jednak potyczkę przerywa niespodziewane pojawienie się Jonaha, który pokazuje młodzieży swoją moc. Dzięki Karolinie reszcie grupy udaje się uciec, jednak sama dziewczyna trafia w ręce Pride. Paczka przyjaciół planuje ją uwolnić i uciec z miasta, ale Jonah i rodzice naszych bohaterów nie chcą na to pozwolić. Po raz kolejny bardzo dobrze ukazano wszelkie relacje i więzi istniejące w grupie głównych bohaterów. Nieźle wypada Alex, który wyrósł na cichego lidera drużyny, jednak czasami przytłacza go sytuacja, w której znalazł się wraz z przyjaciółmi. Ta maska, którą próbuje pokazać reszcie paczki, ciekawie prezentuje się na ekranie. Szczególnie w scenie, w której za plecami swoich przyjaciół porozumiewa się z Dariusem. Twórcy w interesujący sposób rozwijają także miłosne relacje pomiędzy Karoliną i Nico oraz Gert i Chasem, chociaż są one bardzo subtelnie zarysowane, w pewnym momencie znajdują się wręcz jedynie w domyśle. W finałowym odcinku w końcu po raz pierwszy zobaczyliśmy, jak formuje się znana z komiksów drużyna Runaways, której członkowie postanawiają odciąć się od kłopotów i uciec. Ten proces kształtowania się zgranego zespołu trwał praktycznie przez cały sezon i w tym odcinku otrzymaliśmy ciekawą kulminację, pełen przekrój zgranego kolektywu, w którym bohaterowie uzupełniają się nawzajem i wspierają w potrzebie. Za to plus. Jestem ciekaw, jak ta grupa zaprezentuje się w kolejnym sezonie. Bardzo dobrze ukazano nam w finałowym epizodzie także eskalację konfliktu w grupie złoczyńców serialu, który nabrzmiewał już od jakiegoś czasu. W tym wypadku twórcy świetnie zaprezentowali nam, jak poszczególne czynniki kreują prawdziwą bombę nienawiści, która musi doprowadzić do zniszczenia fundamentów Pride. Wyznania mrocznych tajemnic, zwątpienie w wykonywaną do tej pory pracę czy w końcu pełna nienawiść do własnego lidera doskonale kształtują nowy charakter grupy, która w najnowszym odcinku kompletnie przewartościowała swoje cele. Scenarzyści w interesujący sposób ukazują, jak brak zaufania i złość poszczególnych członków Pride paradoksalnie cementują ten zespół wobec nowego, wspólnego celu, jakim jest doprowadzenie do śmierci Jonaha oraz odzyskanie dzieci. Najlepszym przykładem tego jest scena, w której Leslie wyjawia okoliczności śmierci Amy. W tej sekwencji doskonale widać, jak wszelkie wewnętrzne rozterki wszystkich antagonistów wydostają się na zewnątrz. Wątek tej grupy zapowiada się na naprawdę silny w 2. serii. Minusem finału jest zdecydowanie to, że scenarzyści zostawiają widzów ze zbyt wieloma niedopowiedzeniami i tajemnicami, aby utworzyć furtki dla kolejnego sezonu produkcji. Niektóre wątki kompletnie urywają się w czasie odcinka, a inne nakreślają nam tylko pewne fabularne tropy, co do ich dalszego rozwoju. Spowodowało to w pewnych momentach chaos narracyjny. Takim elementem jest na przykład kwestia czegoś, co żyje pod ziemią, i Jonah stara się to wydostać. Myślałem, że twórcy trochę bardziej posuną ten wątek do przodu, jednak w pewnym momencie kompletnie go odstawiają na boczny tor. Tak samo sprawa tyczy się postaci głównego czarnego charakteru, czyli Jonaha, który mimo iż pokazał swoją siłę i rzucił kilka gróźb, to nadal nie jest ciekawym złoczyńcą, być może właśnie przez zbyt wiele krążących wokół niego tajemnic. Słabym elementem finału była także początkowa scena potyczki dzieci i ich rodziców, po której spodziewałem się czegoś bardziej widowiskowego niż kilku strzałów energią i zablokowania ich polem siłowym. Finał 1. sezonu Runaways, mimo kilku błędów w prowadzeniu narracji i rozegraniu niektórych scen, oglądało się dobrze, a interesujące wątki oraz bardzo dobry cliffhanger z uznaniem członków Runaways za przestępców sprawiają, że jestem bardzo ciekaw kolejnego sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj