Współtwórcą serialu jest Shawn Ryan, który doskonale zna świat policjantów. Udowodnił to w popularnym The Shield. Obok niego jest Aaron Rahsaan Thomas, znany z Friday Night Lights. Taki duet był obietnicą czegoś wartego uwagi. Jednakże w pilocie nie udaje im się stworzyć serialu o oczekiwanej autentyczności, dramaturgii, wykreować świata policjantów, który byłby w jakiś sposób interesujący. wszystko jest za bardzo czarno białe, co można dostrzec w każdym elemencie odcinka. Czuć to w tym, jak przedstawiają głównych bohaterów tej opowieści. Ludzie o nieskazitelnych zasadach, twardzi, lojalni i o idealnie nastawionym kompasie moralnym. Przez to też trudno nawiązać jakąś sympatię z protagonistami, gdy są oni tak perfekcyjni. Prawie jak superbohaterowie, których społeczeństwo nie darzy sympatią. Najgorzej to wygląda w kwestii głównego bohatera opowieści, którego gra Shemar Moore. Jest to policjant jak z okładki czasopisma krzyczącego do nas: zaciągnij się! zostań jednym z nas! W pierwszym odcinku nie czuć w nim żadnych wad, problemów czy jakichkolwiek przywar, które czyniłyby go ludzkim. W zasadzie ratuje sytuację jedynie charyzma Moore'a, która sprawia, że można tolerować tę postać. I tutaj pojawia się główny problem tego serialu. Wszyscy pozostali bohaterowie to gatunkowe stereotypy. Nie ma nikogo, który wychodziłby poza klisze, oferował jakieś oryginalne spojrzenie, czy choćby prezentował ludzką stronę. Ten element najbardziej szwankuje w tym odcinku. Sceny akcji mogą się podobać, bo stojący za kamerą Justin Lin (cztery odsłony serii Szybcy i wściekli) doskonale wie, jak utrzymać dobre tempo oraz jak nadać takim sekwencjom dynamiki. Dlatego wszelkie akcje wyglądają przekonująco, ciekawie i dobrze wypełniają czas odcinka. Czasem zdarzają się głupkowate zachowania przestępców (na przykład w pierwszych scenach), ale w większości czasu jest efektownie i emocjonująco. Dostajemy to, czego możemy oczekiwać po serialu o jednostce specjalnej policji. Fabularnie mamy do czynienia z tzw. proceduralem, czyli każdy odcinek oparty jest na jednej sprawie kryminalnej, która jest w nim rozwiązywana. Pilot pokazuje, że twórcy nie boją się poruszać aktualnych tematów społeczno-politycznym, które wciąż są ważne w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie jednak wykazują się pewnym idealizmem robiąc z Hondy człowieka ludu. Osobę z sąsiedztwa, która ma poprawić relację pomiędzy zwykłymi ludźmi, a policjantami. I choć jest to cel szczytny i warty rozbudowy, na razie dodaje serialowi jedynie pretensjonalności i odziera go z autentyczności. Realizacyjnie to są same klisze bez żadnego serca, pomysłu czy chęci pokazania czegoś w sposób naprawdę interesujący. Do tego strasznie liniowa i banalna forma prowadzenia śledztwa nie pozwala wciągnąć się w historię. Nie ma jakichkolwiek zwrotów akcji, a łatwość z jaką po kolei odkrywane są prawdziwe zamiary złoczyńców jest przytłaczająca. Nie mogę powiedzieć jednak, że S.W.A.T. to serial zły. Ogląda się to całkiem przyjemnie pomimo prostoty prezentowanej historii i papierowości bohaterów. Po pilocie zapowiada się na lekką, niezobowiązującą rozrywkę w stylu Agentów NCIS, która ma stanowić oderwanie od rzeczywistości, ale jednocześnie nie oferować nic trudnego czy ambitnego. Być może w kolejnych odcinkach coś się zmieni, ale pilot raczej nie pozostawia złudzeń.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj