Pierwsze minuty premiery 2. sezonu See wskazują na to, że Jonathan Tropper robi w tym serialu to, za co jego hity Banshee i Wojownik są tak uwielbiane. Mamy bowiem kapitalnie nakręcone sceny walk, które były najjaśniejszym punktem pierwszego sezonu. Rozpoczęcie nowej serii od ultrabrutalnego starcia jest jasnym sygnałem, że akcenty zostaną tu inaczej rozłożone. Z perspektywy całego odcinka łatwo dostrzec, że jest w tym charakter, styl i jakość Troppera. Walka oczywiście jest nakręcona świetnie, bo praca kamery nigdy nie ukrywa, że Jason Momoa bryluje z mieczem w dłoni, siejąc zniszczenie w szeregach wrogów. Wszystko jest obrazowo ukazane. Nie kamufluje się barbarzyńskiej brutalności Baby Vossa, która w See przyjmuje większe, wręcz symbolicznie znaczenie opisujące jego pokolenie. Czuć to w słowach Baby do syna, który w jego wizji nigdy nie miał być wojownikiem.  Pamiętamy, jak w pierwszym sezonie podczas walki kazał mu zamknąć oczy. A to wszystko nie jest jednie pustą rozrywką, bo pełni ważną rolę w fabule (nauka syna), co jest też charakterystyczne dla stylu showrunnera. To samo mamy później w stolicy Edo Vossa, przez którą przedziera się Baba, który sieka wrogów w imponującym stylu. Choreografia genialnie wykorzystuje fakt, że mamy niewidomych bohaterów. Nadal wymaga to zawieszenia niewiary i przymknięcia oka na pewne umowne rzeczy, ale to już wynika z całej konwencji świata.
fot. Apple TV+
Jak wspomniałem, w premierowym odcinku akcenty zostały inaczej rozłożone. Pierwszy sezon miał wielki problem z niejasną koncepcją i ambicjami na artystyczny serial. Najnowszy epizod pokazuje porzucenie tego podejścia na rzecz bardziej rozrywkowego. Podobnie jak w Wojowniku ten sezon oparty będzie na polityce, zemście i walce o władzę. Odcinek świetnie przedstawia różne strony konfliktu oraz polityków spiskujących w tle (tutaj nowy sojusznik królowej). Nie ma tu już pseudofilozoficznego bełkotu czy nudnych scen o niczym, które miały prowokować do przemyśleń (co w pierwszym sezonie nie raz było podkreślone). Ten brak określonej kwalifikacji gatunkowej pogrążał pierwszy sezon, ale jeden odcinek wystarczył, by to wszystko naprawić i stworzyć nowe otwarcie: teraz widzimy tętniący życiem świat, w którym walka o przeżycie ustępuje walce o władzę. A to czyni go niezwykle interesującym i angażującym widowiskiem. Nadal mam problem z królową graną przez świetną Sylvie Hoeks, chociaż widzę też poprawę. Ta jej dziwność została jeszcze podkręcona i dopasowana do stanowiska polityka. Nadal podejmuje specyficzne, egocentryczne decyzje, ale tym razem po to, by odbudować swoją władzę i pozycję. Nie ma tutaj już zbędnego, kuriozalnego "modlenia" się poprzez masturbację i innych głupot. W końcu ta zmiana dotyczy też innych postaci i ich wątków. Czy to syna Baby, czy nawet Haniwy, która stara się walczyć o przetrwanie w niewoli. No i oczywiście debiut Edo Vossa wystarczył, by podnieść ekscytację oczekiwania na coś o wiele więcej. Dave Bautista jest doskonały. W tych kilku scenach imponuje charyzmą i na tym etapie już wiemy, że będzie to świetny czarny charakter. Premiera 2. serii w końcu pokazuje nam życie w tym świecie i inne perspektywy. Dostajemy cywilizację z zasadami. Jej świat jest spójny i ma potencjał. Przede wszystkim jednak serial buduje niezwykły klimat. Budżet powoli jest lepiej obrazowany na ekranie. Nie tylko w postaci dużych scenografii i dobrej pracy kamery, ale też dzięki krajobrazom. Choćby scena przemierzania przez Babę Vossa stolicy Edo pokazuje coś, czego ten serial nigdy nie miał. W końcu See zaczyna wykorzystywać potencjał i udowadniać, że ten świat ma w sobie coś intrygującego. Dobra, klimatyczna rozrywka, która porusza świetnie zrealizowanymi walkami. W jakimś stopniu to zdanie opisuje każdy serial Jonathana Troppera, który, wydaje się, zmienił See na lepsze. Już pierwszy odcinek dostarcza więcej wrażeń i większą frajdę niż cały pierwszy sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj