Czy finałowa odsłona Sense8 ma charakter kolejnego odcinka, czy raczej konkludującego serię filmu? Czy wreszcie doczekaliśmy się jakiegoś charyzmatycznego antagonisty? Czy produkcja ponownie przekroczyła jakieś kulturowo-artystyczne granice? Czy twórcy znowu uraczyli nas sceną imponującej wielobarwnej orgii? Na te i inne pytania odpowiada finał dzieła sióstr Wachowskich. Przyjrzyjmy się mu bliżej.
Konkluzja serialu nie jest ani filmem, ani miniserialem. Mamy tu do czynienia z odcinkiem stanowiącym integralną część drugiej serii. Widać to zarówno w formie, jak i w treści. Pierwsze minuty odsłony nie pozostawiają złudzeń. Nie ma tu miejsca na podniosły nastrój charakterystyczny dla czegoś, co dobiega końca, ani klimatu znamiennego dla podsumowań. Od razu zostajemy wrzuceni w epicentrum akcji. Towarzyszymy bohaterom podczas komponowania planu mającego na celu uwolnienie Wolfganga z rąk przeciwników.
Praktycznie od pierwszych minut akcja pędzi na złamanie karku. Od czasu do czasu dostajemy jakiś refleksyjny moment, pozwalający widzom i bohaterom złapać oddech, ale rozpoczynający seans finału Sense8 powinni przygotować się na tego typu stylistykę. Można odnieść wrażenie, że twórcy niezwykle śpieszą się, aby zamknąć opowieść w odpowiedni sposób. Na pierwszym miejscu jest fabuła, później dopiero klimat i konwencja. Można zrozumieć taki zabieg. Sense8 nie mógł sobie pozwolić przecież na brak całkowitego domknięcia lub potraktowanie po macoszemu niektórych wątków. Siostry Lilly Wachowski miały wystarczającą ilość czasu, aby odpowiednio zorganizować pożegnanie. Gdyby coś nie zostało skonkludowane, twórczynie musiałyby się zmagać z oskarżeniami o niedbalstwo i niedołożenie wszelkich starań przy rozpisywaniu historii.
Niestety takie rozwiązanie nie działa na korzyść epizodu. Wachowskie, goniąc za wydarzeniami, wielokrotnie się gubią, popadają w sztampę, powielają schematy. Wątki sensacyjne i przygodowe tracą na oryginalności. Na drugi plan schodzą niesamowite zdolności bohaterów. Sense8 momentami traci swoją unikatowość, a na pierwszym planie pojawia się narracja mająca na celu poprowadzenie widza z punktu A do punktu B, w sposób jak najbardziej czytelny i klarowny. Dużo złego robi tutaj też grupa pozbawionych charyzmy antagonistów, przypominających swoimi działaniami dzieci we mgle, szczególnie jeśli porównamy ich z protagonistami, których wszelkie poczynania odnoszą planowany skutek.
Całe szczęście postacie głównych bohaterów wciąż funkcjonują jak należy. Nadal obecna jest między nimi chemia napędzająca akcję wcześniejszych odsłon. Niestety i tutaj zostaje popełniony znaczący błąd. Otóż twórczynie za punkt honoru postawiły sobie wprowadzenie do fabuły wszystkich drugoplanowych indywiduów, które mieliśmy okazję poznać w przeciągu poprzednich serii. Taki natłok postaci sprawia, że grupka protagonistów swoim rozmiarem i zachowaniem przypomina bardziej klasę w szkole podstawowej niż ekipę od zadań specjalnych. Wynikiem tego część osób pozbawiona jest znaczenia fabularnego i zwyczajnie nie ma nic do powiedzenia. Niestety wpływa to też na kilku pierwszoplanowych bohaterów, którzy niepozornie schodzą na dalszy plan, szczególnie gdy mamy do czynienia z segmentami akcji.
Dużo ciekawiej robi się, gdy twórcy fundują nam spokojniejsze chwile, gdzie mamy okazję delektować się relacjami między bohaterami, obserwując ich podczas odpoczynku, gdy bawią się czy jedzą pizzę w Neapolu. Aktorzy dobrze sobie radzą w trakcie takich scen. Widoczna jest tutaj improwizacja i duża doza luzu. Twórczyniom, w takich momentach, udaje się wykreować nastrój miłości, wolności i szacunku do wszelkiej odmienności. Sense8 zawsze było dobre w te klocki - podobne motywy idealnie korespondują z przesłaniem serialu. Niestety także i tutaj pojawiają się głupotki fabularne. Aby przełamać kolejne tabu, siostry Wachowskie budują następny trójkąt miłosny między bohaterami. Kuriozalna wydaje się też scena, podczas której matka Nomi, pod wpływem środków psychoaktywnych, akceptuje w pełni jej drogę życiową. Czy w momencie gdy narkotyk przestanie działać, starsza pani znów powróci do swojego ksenofobicznego spojrzenia na życie?
Odcinek skonkludowany jest scenami seksualnymi poszczególnych par, które przemieniają się w kalejdoskopową orgię pomiędzy wszystkimi protagonistami opowieści. Niestety i tutaj mamy pewien deficyt. Podobne motywy w poprzednich odcinkach imponowały rozmachem i charakterem. Robiły wielkie wrażenie pod względem audiowizualnym, choreograficznym i stanowiły wizytówkę serii. Teraz reżyserkom albo zabrakło odwagi, albo pomysłu, jak ciekawie rozpisać ten motyw.
Sense8 to jeden z tych seriali, które bytując sobie spokojnie na marginesie popkultury, osiągnęły w pewnych kręgach status kultowego. Ostatni odcinek skierowany jest właśnie do największych fanów produkcji. Miłośnicy opowieści o nowym gatunku ludzi, ich gromadach i doświadczeniach z pewnością będą ukontentowani wielkim finałem opowieści. Inni mogą poczuć się lekko znużeni estetyką i zawiedzeni brakiem kreatywności w temacie, który wciąż ma przecież wielki potencjał. Serial sióstr Wachowskich nie kończy się w złym stylu, ale po popkulturowych wizjonerkach można było spodziewać się bardziej odważnych i kreatywnych rozwiązań.