Chodzenie, w przeróżnych konfiguracjach i na przeróżnych dystansach, było motywem przewodnim piątego odcinka Siły wyższej - "Drogi ślepców". Kursanci ośrodka buddyjskiego, bardziej za karę, musieli maszerować przez wiele godzin. Co prawda, początkowo była to dla nich bardzo miła odmiana po kolejnych lekcjach oddechu. Jednak szybko im miny zrzedły, kiedy mistrz Tashi Ga (niezmiennie kapitalny Krzysztof Dracz) okazał się chodziarzem bardziej wytrzymałym niż sam Robert Korzeniowski, o zasiedzianych mieszczuchach nie wspominając. Tymczasem braciszkowie przejrzeli polityczne gierki swoich kursantów i postanowili nauczyć ich na początek wzajemnego zaufania. Bardzo ślepego zaufania, wyrażonego w postawie służenia braciom - którzy naprawdę nic nie widzą.

[image-browser playlist="598258" suggest=""]
©2012 TVP2 / fot. K. Wellman

W "Drodze ślepców" postawiono na humor sytuacyjny - i to się opłaciło. Praktycznie cała wyprawa "ślepych polityków" była jednym z najmocniejszych jak do tej pory motywów w serialu. Jak już tydzień temu zauważyłem, ekipa z Teatru Montownia wypada rewelacyjnie i sprawia, że serial ogląda się z wielką przyjemnością. Tu też trzeba pochwalić twórców - cały czas widać, że potrafią rozkładać naszą rzeczywistość na części pierwsze, wydobywając z niej cały absurd, pokazując jaka jest, a zarazem jaka powinna być. Brawo! Kwintesencją politycznej lekcji pokory jest niewątpliwie świetny tekst o skręcaniu w lewo - krótki, lecz dogłębnie rozkładający polskie życie polityczne na części pierwsze.

Buddyści ponownie wypadli słabiej niż franciszkanie, ale lepiej niż tydzień temu. Ich maraton oraz poprzedzające go wydarzenia mogły wywołać miły uśmiech na twarzy. Nie mówiąc już o mistrzu, którego rozważania czyj jest problem, a czyj nie, rozbawiłyby największego smutasa. Oczywiście, nie mogło zabraknąć też akcentów "wojny" między wiarami - jak choćby scena "gwałtownej ucieczki" brata Wojciecha przed nadchodzącym mistrzem.

W zestawieniu z perypetiami klasztorno-ośrodkowymi wątek Doroty, główny dla serialu, blednie i wygląda jak smutny dodatek (choć zajmuje sporą część). Coraz to nowsze sposoby dopieczenia Tomaszowi już nie dziwą ani nie ciekawią (zwłaszcza bardzo przewidywalna "metamorfoza" na koniec odcinka). Tym bardziej wprowadzenie do wątku miejscowego policjanta, który "grozi" Dorocie nie dodaje nic ciekawego. Jedyny plus to wyłącznie siostra Bazylia (Katarzyna Żak), której końcowe słowne utarczki z "siłą wyższą" są niczym perełki.

Miłym urozmaiceniem odcinka była historia Ali, młodszej córy Tomasza i jej spowiedzi u brata Roberta. Pomysłowe rozwiązanie problemu nie było tak oczywiste i łatwe do przewidzenia. Poza tym interakcja pomiędzy aktorami (Marta Mazurek i Robert T. Majewski) wypadła bardzo miło dla oka i ucha. W sprawach aktorskich brawa również dla Piotra Fronczewskiego (brat gwardian) i Leona Charewicza (brat Jerzy). Pierwszy pokazuje w Sile wyższej, dlaczego jest uważany za jednego z najlepszych naszych aktorów, zaś drugi, mniej rozpoznawalny, w tym serialu kreuje świetną rolę.

[image-browser playlist="598259" suggest=""]
©2012 TVP2 / fot. K. Wellman

Piąty odcinek Siły wyższej jasno wskazuje, że jest to produkcja lekka i przyjemna dla oka, bez aspiracji do miana kultowej. Jeżeli tak będziemy na nią spoglądać, to można śmiało stwierdzić, że dostajemy pozycję dobrą i godną uwagi. A ostatnio chyba w naszej telewizji właśnie takich brakuje najbardziej.

Ocena: 7+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj