Stało się coś, czego spodziewałem się od dawna, Seal Team Six traci jednego ze swoich. Jak poradzi sobie z tym reszta oddziału?
Cliffhanger z poprzedniego odcinka znajduje smutne rozwiązanie – SEAL tracą jednego ze swoich. To, że któryś z nich zginie, było do przewidzenia, ale patrząc na podział czasu antenowego między bohaterów, mógł to być albo Chase albo Buck. Padło na tego drugiego, a my dostajemy odcinek w dużej mierze poświęcony temu, jak jego bracia z oddziału radzą sobie ze stratą.
Six po raz kolejny udowadnia, że jego twórcy doskonale wiedzą, o kim jest ten serial i jak to pokazać. Sposób, w jaki bohaterowie radzą sobie ze stratą towarzysza broni, jest może oklepany, ale autentyczny, a tego właśnie oczekujemy po tym serialu.
Centralną osobą tego epizodu jest Bear, to on właśnie wydał rozkaz do ataku na obozowisko i to on musi zmierzyć się z konsekwencjami. Te nie ograniczają się tylko do rozmowy dyscyplinarnej. Żona Bucka ma do niego zrozumiały żal, co tylko pogłębia jego poczucie winy. Ciężko jest oglądać Beara w takim stanie, a za twardą maską wyraźnie widać człowieka na skraju załamania lub, co gorsze, wybuchu. Wszyscy wiemy, jak skończyło się to dla Ripa. Udaje się twórcom nie tylko dobrze poprowadzić jego wątek, ale też odpowiednio ukazać te targające nim emocje. A to zdecydowanie jest atut odcinka, który pozytywnie wpływa na jego jakość.
Na nastrój panujący w oddziale nie pomaga również znalezisko córki Cauldera. Wideo, które znalazła, może zaważyć na spójności całego oddziału. Choć są to profesjonaliści, przedkładający misję nad wszystko inne, to jednak są pewne granice, po których przekroczeniu emocje biorą górę. Potrafi to zaciekawić i trzymać w napięciu, więc mogę śmiało uznać również ten wątek za udany.
Scena z udziałem Taggarta i Michaela stanowi wisienkę na torcie tego odcinka. Czyżby przemiana Ripa była aż tak głęboka? Może te miesiące przetrzymywania komandosa, w trakcie których łamano jego wolę na niezliczoną liczbę sposobów, zmieniło jego spojrzenie na pewne sprawy? Naprawdę dobrze to zostało przeprowadzone przez scenarzystów, bo dostajemy mocny, ważny punkt, który ma wpływ na dalszy rozwój postaci.
Mimo, że w
Collateral typowej akcji nie ma praktycznie wcale, jest to jak na razie najlepszy odcinek
Six. Emocjonalna jazda jaką zafundowali nam twórcy naprawdę ma moc. Owszem, ten serial to w dużej mierze dramat obyczajowy o życiu żołnierzy, a nie historia jednostki, jakiej się spodziewałem, ale naprawdę przywarłem do ekranu. Wojnę w telewizji widział przecież każdy, a mało kto interesuje się, jakie koszty ponoszą biorący w niej udział.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h