"Skandal" próbuje opowiadać historię pełną napięcia, ważnych dla świata wydarzeń, ale przekracza granicę dobrego smaku, popadając w najgorszy z możliwych absurdów.
"
Skandal" w 11. i 12. odcinku pokazuje, jak bardzo wizja Shondy Rhimes jest sprzeczna z wyśmienitą koncepcją na ten serial. Romans Olivii i Fitza stał się udręką jeszcze w połowie 1. sezonu, a fakt, że ten wątek nadal odgrywa pierwsze skrzypce w połowie 4. serii, jest nieporozumieniem. Odcinki te rozwijają go dalej, kierując się w stronę kompletnego absurdu, który oferuje prawdziwy festiwal głupot, jakiego jeszcze w tym serialu nie było. Relację Olivii i Fitza mogę zrozumieć, ale wplecenie w to prawdziwej miłości, która jest ważniejsza niż wszystko, to głupota. Jak inaczej nazwać fakt, że prezydent USA wypowiada wojnę zachodniej Angoli, bo jego luba jest w niebezpieczeństwie? Jak można zaakceptować reakcję prezydenta na sugestię o zlikwidowaniu zagrożenia dla kraju, jakim jest Olivia? W prawdziwym świecie w takich sytuacjach prezydent zostałby natychmiastowo pozbawiony swojego prawa do podejmowania decyzji, gdy są one tak bardzo sprzeczne z bezpieczeństwem państwa. W tym momencie trudno traktować poważnie
"Skandal", gdyż wchodzi on na rejony dziwacznego fanfika pokroju
"Pięćdziesięciu twarzy Greya".
Pomimo tego jakże kluczowego elementu cała reszta trzyma poziom. Co prawda trudno przymknąć oko na wyżej wspomniany absurd, ale poza tym mamy dość dynamiczną opowieść, zwroty akcji i nawet momentami emocje. Nie mogę jednak czerpać przyjemności, gdy w centrum leży wątek tak nieudany, tak abstrakcyjny i tak idiotyczny. To naprawdę można było skierować na zupełnie inne tory bez popadania w skrajność.
Sama Olivia może się podobać, gdy w końcu bierze się w garść i przypomina sobie, kim jest i do czego jest zdolna. Dobrze widzieć, że mimo jej starań nie wszystko wychodzi i nie jest ona tak pewna siebie jak zazwyczaj. Próbuje, stara się, ale efekty są różne. To wprowadza odpowiednią atmosferę i poczucie wielkiej niewiadomej, bo jak Fitz jest papierową postacią i każda jego decyzja jest oczywista, tak Olivia i jej los w tej chwili jest wielką zagadką. Jasnym punktem obu odcinków w związku z Olivią jest scena z 12. epizodu, w której dochodzi do zmiany władzy w szeregach jej oprawców. Duże zaskoczenie! Dzięki temu niepewność w wątku Olivii jedynie narasta, a twórcy otwarcie nam mówią, że tutaj szala może co chwilę przechylać się w każdą stronę.
[video-browser playlist="663187" suggest=""]
Huck jest postacią, która wzbudza w tej chwili największą moją sympatię. Jego samotne poszukiwania informacji z 11. odcinka pokazują widzom, jak bardzo bezkompromisowy i nieprzewidywalny jest to bohater. Jest on zdolny do wszystkiego i osiągnie cel bez względu na koszty. A cena, jaką musi zapłacić za lojalność wobec Olivii, nie jest niska. Patrząc na odcinek 12. i rzeźnię, jaką tam urządził, widać, że on coraz bardziej schodzi na poziom dzikiego zwierzęcia i raczej coraz trudniej będzie mu wrócić do w miarę normalnego ja. Obawiam się, że ten wątek nie pojawił się tu przypadkowo, a słowa Jake'a odnośnie Hucka sugerują, że to jeszcze może się rozwinąć w ciekawym kierunku.
Pod względem politycznym serial jedynie irytuje. Fakt, że wiceprezydent ma na swoich usługach całe Secret Service, jest kolejnym z wielu absurdów, które zmuszają do zadania pytania, co sobie ktoś myślał, idąc w stronę tak wielkiej niedorzeczności. Przesada goni przesadę, a postać wice jedynie irytuje mdłym charakterem i papierową osobowością. Sytuację trochę ratuje Mellie, która w końcu nawiązała fajną relację z mężem i jest bezkompromisowa w swoim podejściu. Choć dziwnie brzmi, jak akceptuje Olivię w ich związku, to przekonuje, a bohaterka staje się ciekawsza. Mellie na prezydenta? Byłby to ciekawy wątek na przyszłość, wart rozwinięcia, ale na pierwszym planie, nie jako tło dla n-tego odcinka telenoweli "G jak głupota" o romansie prezydenta z Olivią.
Czytaj również: Darby Kealey tworzy serial dramatyczny dla AMC
"
Skandal" niestety w obu odcinkach zostaje skazany na negatywny odbiór przez przekroczenie pewnej granicy. Niedorzeczny romans Fitza i Olivii sam w sobie jest głupi, ale do tej pory zachowywano jakiś umiar. Bez znaczenia są pięknie płynące monologi, dynamiczne tempo i ciekawa historia, gdy ten wielbłąd rzuca na to swój cień.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h