Jak się okazuje, te słowa nie były rzucone tylko na wiatr. Spartacusa, Gannicusa, Criksusa, Agrona oraz resztę gladiatorów zastajemy w samym w środku walki z legionami rzymskimi. Co jednak okazuje się większym zaskoczeniem, kompania kilkudziesięciu osób, którą żegnaliśmy w zeszłym sezonie w opuszczonej willi, rozrosła się do populacji sporego miasta. Jak widać, pod sprawnym dowództwem Spartacusa i dzięki jego mądrym strategicznym posunięciom, krok po kroku, udało się zbudować całkiem niemałą armię, która obecnie spokojnie może stawiać opór kolejnym zastępom Rzymian. Miłym aspektem tej przemiany jest brak taryfy ulgowej dla kogokolwiek – walczyć muszą kobiety, mężczyźni, a nawet dzieci, każdy, kto tylko może utrzymać miecz i nim władać. I trzeba przyznać, że nadal przyjemnie się ogląda sceny walki, mimo że to już trzeci, a właściwie czwarty sezon z tymi bohaterami. Swoje oczywiście robi jak zwykle niezawodne slow-motion, podkreślające ważniejsze momenty walk oraz akcentujące rozlewaną wszędzie krew, której przecież nie mogło zabraknąć. Jedyną rysą zdaje się być fakt, że podczas tych licznych starć, o których słyszymy podczas premiery obecnego sezonu, nie ucierpiał nikt z wcześniej wspomnianego dowództwa. W końcu w bitwach, w których ścierają się tysiące ludzi, może polec nawet największy wojownik. Póki co jednak, nasi główni bohaterowie wychodzą bez większego szwanku – ciekawe na jak długo?
Jednak to nie armia Spartacusa była najmocniejszym punktem premiery, a nowy oponent naszego gladiatora. Marcus Crassus, bo o nim mowa, to wróg, na jakiego czekaliśmy – inteligentny, bystry, ale i szanujący swojego przeciwnika. Po raz pierwszy wśród Rzymian znalazł się ktoś, kto potrafi docenić wroga i właściwie się przygotować do starcia z nim. Grający go Simon Merrells odgrywa go po prostu fenomenalnie, tak, że z minuty na minutę coraz bardziej intryguje widza swoją postacią. Z początku mogłoby się wydawać, że jest to kolejny Rzymianin, którego ego i duma większa jest od koloseum. Jednak jest to tylko początkowe złudzenie. Z czasem poznajemy prawdziwe oblicze Crassusa i wpadamy w ten sam podziw, co jego syn na końcu odcinka. Scenarzyści świetnie wprowadzili tę postać do serialu. Każda scena z jego udziałem przyśpiesza akcję i podnosi ciśnienie u widza. Już teraz bez wątpienia można stwierdzić, że starcie Crassus-Spartacus jest tym, na co czekaliśmy i stanowić będzie oś napędową najbliższych odcinków.
[image-browser playlist="595362" suggest=""]
©2013 STARZ Entertainment, LLC
Zresztą temu ostatniemu, a właściwie pierwszemu bohaterowi wypada poświęcić osobnych pare zdań. Spartacus, jako przywódca nowo utworzonej armii wypada naprawdę dobrze. Potrafi nią zarządzać, dobrze obmyślać strategię działania, odpowiednio rozdzielać zadania (kiedy to deleguje dowództwo na Agrona czy prosi Gannicusa o dołączenie do pozostałych liderów), jak i rozmawiać ze wszystkimi, nawet z tymi najniższymi rangą. Do tego oczywiście błyszczy na polu walki. Jednym słowem, wydaje się być przywódcą doskonałym. Jednak scena, kiedy to rozmawia z Gannicusem pokazuje, że tak nie jest. Trudno temu zaprzeczyć, gdyż motywacja głównego bohatera zakrawa o lekkie szaleństwo. Nie można być już pewnym czy walczy on o wolność dla siebie i swoich ludzi, czy jest to po prostu zwyczajna vendetta oparta na pobudkach osobistych. To rozdarcie wewnętrzne zapewne jeszcze nieraz powróci na pierwszy plan i nie tylko brat z areny zakwestionuje motywy, jakie nim kierują. Nie jest to bowiem już ten sam lider, co z finału poprzedniego sezonu. Owszem, wybitny przywódca, ale jednocześnie chyba także zwierzę spragnione tylko krwi i walki. W końcu po wygranej potyczce w willi, gdzie ukrywało się dwóch rzymskich dowódców, widać to było w jego oczach (swoją drogą świetne ujęcie – brawa dla operatorów kamer!).
Podczas premiery nie zabrakło również seksu, który jest nieodłącznym elementem serialu. Tym razem jednak nie emanował on na każdym kroku, ale był zgrabnym dodatkiem do fabuły. Również mieliśmy kilka zabawnych momentów, które mogły wywołać uśmiech na twarzy widza. Warto także zauważyć miłe odniesienia do poprzednich sezonów, jak atak na wcześniej wspomnianą willę. Zgrabnie określił to Gannicus: „Bogowie mnie wysłuchali. W łatwym zwycięstwie nie ma chwały”. – jak za starych dobrych czasów, eskapada trzech największych gladiatorów na niczego się nie spodziewających Rzymian. Czy może być coś piękniejszego?
[image-browser playlist="595363" suggest=""]
©2013 STARZ Entertainment, LLC
Premiera dała nadzieję na dobry sezon. Nie tylko czerpała z dorobku poprzednich serii, ale i wprowadziła nowe elementy do serialu, jakim jest genialny nowy wróg – Marcus Crassus. Zaprezentowała dobre momenty dynamicznej akcji, a pomiędzy nimi, jeszcze lepsze chwile wytchnienia. I choć czasami można ponarzekać, że w fabule jest mało fabuły, która jest zbyt prosta oraz nieskomplikowana, ale czyż nie była ona w „Spartacusie” taka od zawsze – seks, krew i piach!
Ocena: 7/10