Star Trek: Lower Decks stara się zmienić perspektywę, bo po raz pierwszy nie obserwujemy przygód załogi z mostka, której decyzje często zmieniają los planet. Bohaterami są członkowie załogi z prawdopodobnie najniższego szczebla. Technicy, którzy naprawiają, jak coś się zepsuje, ale nie mają wpływu na losy statku. To nie oznacza jednak, że ich historia jest odcięta od większych wydarzeń. Dzięki takiemu podejściu mamy delikatną satyrę czasem kuriozalnie śmiesznej perfekcyjności Gwiezdnej Floty, pokazującą, jak ekipa z mostka chce kąpać się w morzu chwały, a nawet nie zna nazwisk swoich podwładnych. Jak tak się zastanowić, jest w tym humorystycznym podejściu delikatne puentowanie tego, co zawsze było w Star Treku. Rzadko kiedy obserwowaliśmy interakcje tych wielkich z tymi zwyczajnymi, więc tym samym Lower Decks ma szansę świetnie rozwinąć uniwersum o coś nowego. Docelowo jest to komedia z domieszką satyry na rzeczywistość Star Treka. Premierowy odcinek w tym aspekcie wydaje się trochę nierówny. Z jednej strony jest to pewna zaleta, bo choć twórcy celują w śmieszność i gagi, trzymają się konwencji, więc nie ma tutaj rzucania żartami na prawo i lewo, które mogą wybić widza z poznawania świata. Z drugiej strony humoru jest dość niewiele i choć czasem szaleństwa rozgrywające się na ekranie potrafią wywołać śmiech, na razie można odnieść wrażenie dużej niepewności ze strony scenarzystów. Jakby sami szukali odpowiedniej drogi na to, co jest dozwolone w uniwersum Star Treka, a co nie. Choćby wulgaryzmy, które się pojawiają rzadko, za to z dobrym wyczuciem czasu, czy humor sytuacyjny, który choć wydaje się wtórny, przewidywalny (choćby kwestia pająka), momentami działa dość solidnie. Czuć, że bardziej jest to skierowane do dorosłych widzów. Ciekawe jednak jest to, że pilot sugeruje balans pomiędzy zwariowanymi przygodami bohaterów a warstwą humorystyczną. Gdy dochodzi do zainfekowania statku zabójczym wirusem zmieniającym ludzi w krwiożercze zombie, nagle Star Trek: Lower Decks zaczyna nabierać energii i charakteru. To właśnie w tych momentach totalnego szaleństwa z akcją pojawiają się satyryczne wstawki (randka w mesie ze strzelaniną, sytuacja w ambulatorium), które pokazują wielki potencjał tego serialu. Tak naprawdę to cała afera z wirusem atakującym statek i rozwiązanie tego wątku bawi bardziej niż typowo humorystyczne wstawki. To wydaje się wskazówką, w którą stronę ten serial może się rozwijać.
Źródło: CBS
+13 więcej
Na razie najwięcej można zarzucić przedstawieniu postaci - potrzebują oni więcej czasu, by nabrać charakteru. Jak na razie to grupka dość specyficzna, ale zbyt mocno oparta na stereotypach. Jasne, z komediowego punktu widzenia można to wykorzystać, ale skoro ten serial ma ambicje, by być czymś więcej, postacie potrzebują rozwoju i ciekawszych pomysłów. Nawet wątek jednej z nich i powiązania jej losu z ważnymi oficerami nie jest jakoś szczególnie odkrywczy. To są rzeczy znane i ograne. W tym aspekcie jest dużo do poprawy. Star Trek: Lower Decks jest na razie przyjemną rozrywką, która musi znaleźć swoją drogę. Na pewno wyróżnia się na na tle innych Star Treków i dzięki sprawnie zbudowanej konwencji, ma swój styl. Trzeba, wraz z kolejnymi odcinkami, dobrze osadzić fundamenty, by balans motywów poprawiał jakość rozrywki. Teraz mogę powiedzieć, że jest tylko ok.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj