Star Trek: Strange New Worlds w finale sezonu nawiązuje do odcinka z klasycznego Star Treka i pokazuje konfrontację Gwiezdnej Floty z Romulanami. Jak wypada ostatni odcinek sezonu?
Star Trek: Strange New Worlds w finale 1. sezonu odstawia na bok inspiracje innymi dziełami kultury popularnej i tworzy epizod mocno startrekowy. Wystarczy powiedzieć, że mamy nawiązania do odcinka Balance of Terror z oryginalnego Star Treka z 1966 roku. W nim doszło do konfrontacji Gwiezdnej Floty z Romulanami. Strange New Worlds bawi się tą historią, pokazując nam alternatywną opowieść. W centrum wydarzeń wciąż jednak postawiono istotne dla Christophera Pike'a pytanie - czy da się zmienić przyszłość?
Scenarzyści wykorzystują starcie z rasą Romulan nie tylko do zwiększenia stawki finałowego odcinka, ale też do zestawienia obok siebie dwóch legendarnych dla uniwersum kapitanów - Christophera Pike'a i Jamesa Kirka. Jeśli jednak myślicie, że będzie to wyłącznie okazja do sypania smaczkami dla fanów, to się mylicie. Swoboda w nieco odmiennym podejściu do wątków sprawia, że Star Trek: Strange New Worlds jest czymś więcej niż typowym prequelem wypełniającym lukę na osi czasu.
Stoimy więc u progu wielkiej wojny, a oko kamery spogląda na Pike'a, tak jakby z dokumentalnym zacięciem chciano pokazać nam kulisy pracy Kapitana statku Enterprise. To nie wszystko, bo twórcy postanowili postawić go obok... samego siebie z przyszłości. Zawsze z dystansem podchodzę do podobnych zabiegów, ale w tym przypadku zadziałało to znakomicie. Pike z przyszłości nie jest tanim wytrychem fabularnym, który ma tylko powstrzymać młodszego siebie przed podjęciem złych decyzji. Narracja w finale jest zresztą bardzo płynna i umożliwia nam zabawę w "co by było, gdyby...?". Nie trzeba jednak oglądać kultowego odcinka Star Treka, żeby dobrze bawić się na finale Strange New Worlds. Mamy tutaj uwspółcześnione podejście i chociaż całość mocno odwołuje się do swojej tradycji, to jednak przetwarzanie znanych tropów od początku sezonu dobrze wychodzi scenarzystom.
Po siedmioletnim przeskoku linie czasowe szybko się rozchodzą. Jednak przez cały czas twórcy dbają o to, żeby struktura finału była zrozumiała przez wszystkich. Dzieje się to zwłaszcza za sprawą dialogów i naturalnie wkomponowanej ekspozycji. W finale jest też mniej humoru, bo jednak całość poważniej podchodzi do wątku ze znaną przez Pike'a przyszłością. Są dalej momenty odpowiedzialne za rozładowanie napięcia (jak np. scena, w której Spock mówi, że od kawy woli herbatę), ale jak przystało na finał, mamy narrację wypełnioną napięciem i bardzo ważnymi potyczkami słownymi. Pike kapitanuje przez cały odcinek, decydując się na bardzo ryzykowny manewr, aby jednak nie doszło do wojny z Romulanami. Pomylił się, ale to nie sprawiło, że traci jako kapitan. Fanowska zabawa scenarzystów w rywalizację Pike'a i Kirka działa fantastycznie i ta nerdowska dyskusja ubrana w godzinny odcinek nowego Star Treka daje bardzo pozytywne wrażenia.
Pojawienie się Kirka w finale było niespodzianką, bo wydawało się, że Paul Wesley w tej roli pojawi się dopiero w 2. sezonie. W serialu jest dowódcą USS Farragut, a zatem znajduje się w odpowiednim miejscu tuż przed przejęciem statku Enterprise. Pozornie zestawienie ze sobą dwóch kultowych i uwielbianych przez widzów kapitanów jest łatwym zadaniem, ale oddanie złożoności, motywacji i filozofii funkcjonowania w tej roli sprawia, że pisanie scenariusza na pewno musiało być wyzwaniem. Osobiście nie mam uwag do kreacji Wesleya - mało zjawiskowa, jeszcze nie tak charyzmatyczna jak wcielenie Chrisa Pine'a w filmach kinowych, ale może to też ma swoje uzasadnienie. To jednak był finał Pike'a i to on był najważniejszy.
Star Trek: Strange New Worlds ostatecznie jest dużą niespodzianką, bo nie tylko co tydzień prezentowano nam ciekawe przygody, ale też udało się stworzyć serial mądrze i kreatywnie podchodzący do kanonu. Historia nie pęta scenarzystów, a wręcz wykorzystywana jest do tego, żeby w dobrze znanym świecie opowiedzieć coś świeżego. Nie ma ataku na kanon, ale czasami skręt w stronę remake'u pozwala na liczne zaskoczenia podczas seansu i sprawia, że najważniejsza jest kreatywność twórcza. W emocjonalnym finale zamknięta zostaje trwająca od dawna historia Pike'a i to też była świetna decyzja, żeby zafundować mu nowe wyzwania. Tak dzieje się pod koniec odcinka, kiedy to Numer Jeden zostaje zatrzymana przez Kapitan Batel. Zamknięcie jednej historii zawsze oznacza rozpoczęcie drugiej. I chociaż Srange New Worlds nie zawsze trzymało równy poziom, to jednak zwieńczenie projektu wpisało się w wysoką jakość całości.