10. odcinek "Star Wars Rebelianci" ("Star Wars Rebels") ma jeden plus: dobre podejście do ciągłości fabularnej. Już wcześniej widzieliśmy motyw z senatorem przesyłającym specjalne wiadomości do rebeliantów przez HoloNet. Zdradzało to niezły potencjał, który niestety jest w tym epizodzie kompletnie marnowany. Przede wszystkim - szybko wkrada się bolesna przewidywalność, przez co tempo kompletnie siada. Wiemy dokładnie kto, co i dlaczego, bo twórcy wykorzystują oklepany motyw i nawet nie starają się go sprzedać w atrakcyjnej formie. Ten serial pokazał, że jego scenarzystów stać na kreatywność, ale wydarzenia epizodu sprawiają wrażenie, jakby szli po linii najmniejszego oporu. Banał i absurd są tutaj na porządku dziennym, a przygoda i nutka awanturniczego klimatu z początku serialu gdzieś zanikają. [video-browser playlist="660194" suggest=""] Problem tego odcinka (jak i całego serialu) czuć w scenach ucieczki przed imperialnymi. Tym razem nie udaje się stworzyć atmosfery zagrożenia, poczucia beznadziejności motywującej bohaterów do brania nóg za pas przy przeważającej sile wroga. To, jak bez problemu zabijają wrogów, nie narażając się na szwank, staje się trochę irytujące. Można przecież stworzyć wyśmienitą atmosferę niebezpieczeństwa bez dziurawienia naszych bohaterów, co pokazała Oryginalna Trylogia. Tutaj to się nie udaje, a w ostatnich odcinkach wręcz razi. Czytaj również: Felicity Jones oficjalnie negocjuje główną rolę w spin-offie Sagi „Gwiezdne Wojny” Największą bolączką jest jednak sama historia - prosta, banalna, zdecydowanie obniżająca poziom tego serialu. Często to nie przeszkadzało, bo schematy były podawane w atrakcyjnej formie, ale teraz jest po prostu niedobrze. Oby twórcom wystarczyło kreatywności na mocną końcówkę sezonu; na razie 3/4 za nami, a "Rebelianci" nadal nie mogą odnaleźć własnej tożsamości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj