Star Wars Rebelianci ("Star Wars Rebels") bardzo dobrze pokazuje ważną dla serialu relację Kanana z Ezrą. Proces nauki młodzieńca efektywnie podkreśla wady obu bohaterów, którzy muszą sobie z nimi poradzić, by dojrzeć i przeżyć w tym niebezpiecznym wszechświecie. Kanan nigdy nie zakończył swojego szkolenia, więc nazywanie go Jedi jest trochę na wyrost. Kiedy doszło do Rozkazu 66, był zaledwie Padawanem, a teraz to wychodzi - nie wie, jak szkolić, sam nie rozumie na tyle Mocy, a mądrości mistrza Yody są dla niego zagadką. Reakcje Ezry są typowe, ale zrozumiałe i nigdy nie wchodzą na niebezpieczne rejony przesady. Jest młody, pełny werwy, więc wiadomo, że trudno mu się skupić i poczuć Moc. Pamiętamy zresztą podobne problemy Yody ze Skywalkerem, któremu mistrz musiał obrazowo wbić do głowy swoje mądrości, bo słowa do niecierpliwego młodzieńca nie trafiały. W szkoleniu Ezry czuć echo tamtych wydarzeń, ale w tym przypadku Kanan nie wie, jak sobie z tym poradzić. Mają jednak z Ezrą cechy wspólne - oboje są niecierpliwi i bardzo uparci. To naprawdę wygląda dobrze, bo oferuje głębsze spojrzenie na osobowość bohaterów, która jest zbudowana o wiele lepiej niż w Wojnach Klonów. W końcu też musimy dostać odcinek o Satine, bo przez 4 epizody jest ona jedynie tłem, o którym nic nie wiemy. Zbyt dużo czasu dostają Kanan, Ezra i Zeb.
Cały wątek z ratunkiem Luminary Unduli jest na razie najlepszą historią tego serialu. Przede wszystkim w końcu obserwujemy, jak planują misję, by potem polecieć na akcję. Podobać się może to, że tym razem wszelkie motywy ze szturmowcami-głupkami nie były aż tak skrajnie pokazane jak wcześniej (rzut owocem...), więc to duży plus, bo wszystko wygląda trochę poważniej. A fakt, że wejście do bazy było banalnie proste z takiego powodu, też dodaje wyrazu, bo nie było nigdzie przesłanek mogących zapowiadać ten zwrot akcji. To wpływa bardzo pozytywnie na cały serial, który pokazuje, że może on być czymś więcej niż lekką przygodówką, którą był przez pierwsze odcinki.
[video-browser playlist="632959" suggest=""]
Wyjawienie prawdy o Luminary Unduli i wejście Inkwizytora to najjaśniejsze punkty odcinka. Przedstawienie postaci sługi Dartha Vadera jest takie, jak być powinno - w końcu dostajemy w serialu animowanym łotra charyzmatycznego, potężnego i mrocznego. Podczas nieźle zrealizowanej potyczki na miecze świetlne widać podejście Inkwizytora - bawi się ofiarą, czerpie z tego satysfakcję, choć pojawia się świadomość, że mógłby skończyć z nim od razu. Postać intrygująca, ciekawa i ma fajną broń. Jakoś przypadły mi do gustu funkcje jego miecza świetlnego i nic tutaj szczególnie mnie nie raziło. Dobrze dla odmiany widzieć pozytywnych bohaterów bezradnych, którzy muszą uciekać, by ratować życie.
Zobacz również: "Star Wars Rebelianci" - oto Darth Vader z serialu
Star Wars Rebelianci pokazuje tym odcinkiem swój potencjał, który może zostać wykorzystany. Jeśli tak się stanie, serial rozwinie się w coś niezwykłego. Na razie pojawiają się dobre elementy, wciągająca historia ze zwrotem akcji i niezły rozwój postaci, dzięki czemu 3. odcinek zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych.