Stargirl powraca z 3. sezonem na HBO Max. Czy jest lepiej?
Stargirl była zaskakująco udanym serialem w pierwszym sezonie. Przemyślanym, nieźle rozpisanym, z charyzmatycznym czarnym charakterem. Przede wszystkim jednak z jakościową realizacją i budżetem, który odpowiadał za widowiskowy charakter. 2. sezon to wszystko zaprzepaścił – był festiwalem fatalnych pomysłów i przykładem karygodnie napisanego scenariusza. Do tego budżet został wyraźnie uszczuplony. Czy po czymś takim 3. seria może odbić się od dna? Odpowiedź brzmi: nie.
Pierwsze cztery odcinky, które wpadły na HBO Max, powielają wiele problemów 2. sezonu – na czele z wątpliwej jakości scenariuszem opartym na banałach i irytujących zachowaniach postaci. Jedynym zadaniem Ricka i Yolandy jest okazywanie wrogości Cindy. Sam motyw może ma jakieś podstawy, ale jego realizacja woła o pomstę do nieba. Jest banalny i mocno przesadzony, przez co wywołuje frustrację i znużenie. Nie ma tu żadnego pomysłu na to, jak to dobrze rozwinąć. Choć cliffhanger 4. odcinka coś w tym aspekcie sugeruje, to nie przykrywa braku wizji na budowę wątku.
Najgorzej wypada Starman. To doskonały przykład scenariuszowych błędów. Być może na papierze miało to sens, ale finalnie dostaliśmy szereg głupot, absurdów i skrajności. Psychopatyczne wręcz zachowanie Starmana w tych odcinkach jest niedorzeczne. Zaczyna szaleć i zachowywać się jak totalny idiota, bez żadnego powodu. Do tego fatalnie wygląda jego relacja z Patem, która na pewno nie jest przyjacielska, jak twórcy usilnie próbują nam wmówić. Przez to ciągłe gadanie, że Pat jest jego pomocnikiem, mam wrażenie, że Sylvester jest wyjęty z innej bajki. Popada on w totalny kicz. Przez to też staje się największym absurdem 3. sezonu. Takim, który jedynie pogłębia inne problemy tego serialu.
Pomysł na to, by różni złoczyńcy dostali drugą szansę i normalnie żyli w Blue Valley, jest dobry. Na pochwałę zasługuje wątek małżeństwa Crocków, bo ich starania są nawet zabawne. Cień walczący o to, by w pobliskiej kawiarni nauczyli się parzyć herbatę, a także inne podobnego typu szczegóły, to coś z potencjałem, który w ogóle nie został wykorzystany. Podstawą historii jest morderstwo Hazardzisty, więc wszyscy są podejrzani. A kto naprawdę zabił? Szkoda, że ta tajemnica jest budowana tak nieudolnie. Cztery odcinki nawet nie zasugerowały odpowiedzi czy fabularnego rozwoju.
Jak można podsumować nową odsłonę
Stargirl? Jest lepiej niż w 2. sezonie, ale produkcja powiela byt dużo złych decyzji. Nie wiem, czy warto kontynuować tę historię. Kolejny raz dochodzę do wniosku, że Arrowverse to coś, co powinno dawno się skończyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h