Stargirl tym razem skupia się na genezie nowej superbohaterki zwanej Wildcat. Geoff Johns i jego ekipa spokojnie odciągają uwagę widza od tytułowej heroiny i poświęcają czas na przedstawienie Yolandy, która przez pierwsze trzy odcinki przemykała w tle i zasadniczo nic o niej nie wiedzieliśmy. To wywołuje zupełnie inne wrażenie, pozwalając zmienić perspektywę i skupić się na innej dynamice pomiędzy postaciami. Udaje się przygotować angażującą i interesującą genezę z sensownym wyjaśnieniem motywacji Yolandy, przedstawieniem jej historii, problemów i charakteru. Pokazano także, jak uczy się nowych mocy. Zaskakująco dobrze wygląda kwestia kostiumu Wildcat oraz jej zdolności, bo zyskuje dzięki temu znaczenie, którego można było się nie spodziewać. Twórcy po raz pierwszy w tym sezonie poruszają ważny problem społeczny, jakim jest dręczenie w szkole oraz społeczne wykluczenie przez błąd, który pojawia się w świecie bez względu na szerokość geograficzną. Pokazano, jak Yolanda zaufała swojemu chłopakowi i przesłała mu nagie zdjęcie, które potem trafiło do wszystkich w szkole. To pokaz przewagi Stargirl nad mdłym tematycznie Arrowverse. Nikt w tym aspekcie nie popada w skrajność, łopatologię czy górnolotność. Problem jest pokazywany z rozsądkiem i dość przekonująco - tak, by można było sympatyzować z Yolandą i wczuć się w to, co przeżywa. Takim sposobem udaje się zbudować charakter bohaterki, wskazując wszelkie aspekty wpływające na to, kim ona jest - na czele z rodziną pochodzącą z dość konserwatywnej kultury.
fot. materiały prasowe
Takim sposobem historia odcinka Stargirl skupia się tak naprawdę na poznawaniu Wildcat i budowie jej relacji z Courtney. Ich pierwsza wspólna misja, pełna wpadek i wątpliwych powodzeń, potrafi dać frajdę, bo mamy połączenie nieudolnych prób z humorem i dojrzewaniem postaci (np. moment, w którym Wildcat nie atakuje byłego chłopaka). Niby nie dzieje się wiele ekscytujących i efektownych rzeczy, ale zabawa bohaterek z odkrywaniem mocy to po prostu dobra zabawa! Chyba o to właśnie chodzi w tym serialu, by opowiadać historię bez zadęcia Arrowverse i przekonania, że można zmienić świat wątkami społecznymi czy politycznymi. Historia Yolandy jest ważna i ukazana z rozsądkiem, ale w odróżnieniu od tamtych produkcji nie przytłacza opowieści i postaci. Staje się tylko narzędziem ich przedstawienia. Złoczyńcy dostają mniej czasu ekranowego, ale twórcom udaje się przemycić jakieś drobne sugestie, co planują. Poświęcenie pokolenia dla dobra Ameryki? Broń masowej zagłady? Na to wychodzi, a tajemniczy Dragon King, choć wygląda tak bardzo komiksowo, jak to tylko możliwe, zaskakująco nie popada w kicz i przesadę. To wszystko cały czas balansuje na granicy, ale idealnie pasuje do budowanej konwencji.
fot. materiały prasowe
+7 więcej
Stargirl to serial przyjemny, lekki i zabawny. Czasem fanatyzm Courtney w tej jej krucjacie jest przesadzony, ale trudno narzekać, bo historia spełnia oczekiwania. Dostajemy rozrywkę na dobrym poziomie. I przede wszystkim – jak na razie – jakość jest dość wyrównana w tym sezonie.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj