Fani Stargirl z pewnością oczekiwali konfrontacji Pata z Courtney. A było zaskakująco, bo twórcy nie pokusili się o sztampowe rozwiązania. Oczywiście powtarzają typowe truizmy o zagrożeniu życia, kradzieży i tak dalej, ale cieszy fakt, że Pat zamiast rozgniewać się, tak naprawdę okazuje rozczarowanie. A to w relacji z Courtney wiele znaczy, bo w kontekście finałowej rozmowy, w której dziewczyna zaczyna rozumieć argumenty Pata, nabiera to kluczowego znaczenia dla historii. Nie przeczę, wykorzystano tutaj proste, ale skuteczne środki do rozwoju relacji i dojrzewania bohaterów. Pierwsza misja Justice Society of America w składzie Stargirl, Hourman, Wildcat i Doktor Mid-Nite musiała skończyć się porażką. Jasne, oczekiwalibyśmy wręcz perfekcyjnego działania ze strony grupy herosów, bo do tego przyzwyczajają historie komiksowe, ale łatwo zapomnieć, że Stargirl pokazuje nastolatków uczących się bycia superbohaterami. Dlatego ich starcie z Gamblerem, Tigress i Sportsmasterem ma większe znaczenie, bo jest pokazem braku doświadczenia, rozgarnięcia i jakiekolwiek pomysłu na siebie ze strony tej grupy. W końcu składa się z osób z problemami na różnym poziomie i chyba nikt poza Beth nie jest na tym etapie skory do otwartej współpracy. Każdy wie lepiej. To jest przekonujące i potrzebne, bo Hourman, Wildcat i spółka musieli dostać łomot, by móc ukształtować się jako herosi i grupa. Ta porażka będzie nauką, która z czasem powinna dobrze zaprocentować. Na pewno niektórzy widzowie będą narzekać na ich głupie i absurdalne decyzje, ale one w tym kontekście są wiarygodne i racjonalne. 
fot. DC Universe
Cieszy fakt, że tym razem Stargirl poświęca chwilę na przedstawienie nowych złoczyńców, czyli małżeństwo z piekła rodem. Buntowniczy członkowie Injustice Society of America są przedstawieni jako niby nadopiekuńczy rodzice, którzy przyprawiają Icycle'a o ból głowy. Warto odnotować, że wszyscy, poza Gamblerem (a przynajmniej na razie nic o tym nie mówiono) mają dzieci, co pokazuje, jak Stargirl stara się zasugerować nadchodzącą wymianę pokoleń w walce dobra ze złem. Teoretycznie można oczekiwać, że prędzej czy później córka tej dwójki, syn Icycle'a (wyraźnie ma też moce) oraz syn Brainwave'a (również posiada moce) pójdą w ślady swoich ojców. Wątpliwe jest, by poszło to w innym kierunku, bo choć Geoff Johns bawi się komiksową otoczką, na razie nie wychodzi poza ramy schematów gatunku. Dlatego taki scenariusz wydaje się słuszny. Mało prawdopodobne jest, by oni byli dobrzy, a Hourman stał się czarnym charakterem. Nie da się ukryć, że komiksowy klimat tego serialu jest tutaj odczuwalny w kwestii Sportsmastera i Tigress. Także w ich efekciarskim starciu z JSA, które choć wydaje się nieporadne i jednostronne, realizacyjnie jest dobre i daje oczekiwane punkty kulminacyjne. Na czele z pięknym grupowym ujęciem, gdy S.T.R.I.P.E. przybywa z odsieczą. Może nie było idealnie pod względem ukazania zagubienia młodych herosów, ale utrzymuje to przyjemną jakość Stargirl.
fot. DC Universe
+4 więcej
Nie do końca dobrze zagrały sceny z przyrodnim bratem Courtney. Pomijając fakt, że na razie tworzony jest nam obraz wielbiciela fastfoodów i w sumie tyle, to tym razem próbowano stworzyć pewne emocjonalne podwaliny pod kształtowanie się rodziny. Niestety, ale scena, w której przyrodnia mama przychodzi na pokaz jego wulkanu, jest dość dziwnie zrealizowana, zaskakująco niezręcznie i bez emocji. To był dobry moment na rozwój tego bohatera, ale wydaje się, że został zmarnowany. Stargirl nie jest serialem idealnym, ale trudno narzekać na coś więcej w tym odcinku. Twórcy operują prostymi narzędziami, osadzając historię bardzo mocno w komiksowym klimacie i tym samym tworzą cały czas rozrywkę na równym poziomie. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj