Zanim naświetlę fabułę, zacznę od tego, że odcinek serialu Status związku trwa około 10 minut, a całość składa się z 10 odsłon. Cóż za wyjątkowa formuła, prawda? Nawet krótkie sitcomy są przynajmniej dwa razy dłuższe. Dalej robi się jeszcze ciekawiej. Status związku ma tylko dwoje aktorów (w poszczególnych odcinkach pojawiają się na krótkie chwile drugoplanowe postacie). W serialu występuje Rosamund Pike z Zaginionej dziewczyny Davida Finchera i Chris O'Dowd znany chociażby z odcinkowej wersji kinowego przeboju Dorwać małego. Reżyserem serialu jest Stephen Frears (Skandal w angielskim stylu, Niebezpieczne związki). Całość opiera się na konwersacji pomiędzy bohaterami. Dwójka aktorów wciela się w małżeństwo z problemami. Tom to bezrobotny dziennikarz, który nie może napisać książki swoich marzeń. Zamiast wziąć się w garść, przechodzi załamanie nerwowe i większość czasu spędza w szlafroku i kapciach. Do tego jest marudny i zrzędliwy – na pierwszy rzut oka niezbyt dobry materiał na męża. Louise natomiast jest piękna, przebojowa i odnosi sukcesy zawodowe. To ona utrzymuje rodzinę (para ma dwóch synów). Mimo że kocha swojego męża, wdała się w romans. W tym miejscu zaczyna się nasza opowieść. Tom i Louise uczęszczają na terapię małżeńską. Zanim jednak udadzą się do pani terapeutki, spotykają się w pobliskim pubie i rozpoczynają dialog. Omawiają wydarzenia dnia, dyskutują o swoim życiu, analizują problemy. Te spotkania własnie pokazuje serial. I w tym miejscu powstaje pytanie: co może być ciekawego w rozmowach małżeństwa z problemami? Tematyka stara jak świat – czy rzeczywiście można coś nowego powiedzieć o stosunkach damsko-męskich w przedsionku kryzysu wieku średniego? Status związku udowadnia, że to wciąż atrakcyjne zagadnienie dla opowieści fabularnych. Serial wygrywa praktycznie na każdym polu. Chemia pomiędzy aktorami, scenariusz i reżyseria sprawiają, że kolejne odcinki ogląda się z niegasnącym zainteresowaniem. Status związku to produkcja przepełniona humorem (zarówno tym brytyjskim, jak i amerykańskim). Dowcip nie jest jednak nachalny. Żart nie stoi w kontraście do poważnych tematów, takich jak rozpad związku czy dekonstrukcja relacji pomiędzy małżonkami. Żart dopełnia opowieść, w odpowiednich momentach rozluźnia atmosferę, w innych wywołuje wzruszenie. Czasem złośliwy, innym razem absurdalny – zawsze celny. To ten rodzaj humoru, który doskonale koresponduje z dramatycznymi treściami i nadaje kolorytu całości. Niezależnie, czy bohaterowie rozmawiają o brexicie, czy omawiają szczegóły romansu Louise – zawsze udaje się wpleść trafiony dowcip, który nigdy nie sprowadza całości na komediowe manowce. To wielka wartość tego serialu. Humor, humorem, ale esencją produkcji jest jednak coś innego. Status związku to bardzo mądra opowieść o skomplikowanych stosunkach małżeńskich. Bohaterowie są w związku od dłuższego czasu. Życie gotuje im wiele niespodzianek – czasem przykrych, innym razem pełnych nadziei. W pewnym momencie Tom i Louise trafiają na rozstaje dróg i muszą zdecydować, w którą stronę podążyć. Para wybiera walkę o wspólną przyszłość, mimo że pozornie stało się coś nieodwracalnego. Zdrada Louise jest niewybaczalna, ale Tom widzi także winę po swojej stronie. Mimo konfliktu charakterów i różnych priorytetów bohaterowie rozpoczynają bitwę o swoją miłość. Bitwę, którą muszą wygrać. Żaden serialomaniak czy kinoman szukający w popkulturze dobra i mądrości nie powinien odrzucać tej produkcji. Status związku jest przepełniony celnymi obserwacjami, sensownymi refleksjami i błyskotliwymi wnioskami. Nie trudno to odnieść do własnego życia. Przecież wszyscy mamy na koncie większe czy mniejsze przepychanki i perturbacje w związku.  Rosamund Pike, Chris O'Dowd i reżyser Stephen Frears dają nam możliwość spojrzeć na siebie z dystansu i przeprowadzić coś na kształt inwentaryzacji własnego związku. Serial Sundance nie może oczywiście służyć za terapię małżeńską, ale doskonale sprawdza się jako motywator do przeprowadzenia zmian na lepsze. Zwłaszcza że konkluzja jest bardzo pozytywna. Przysłuchiwanie się dyskusjom Toma i Louise to prawdziwa przyjemność dla fanów popkultury. Dziesiątki odniesień, mrugnięć okiem, żartów, analogi i metafor ubarwiają szermierkę słowną pomiędzy małżonkami. Niezaznajomieni z dobrodziejstwem popkultury i szeroko pojętym kontekstem kulturowo-społecznym mogą nie wyłapać wszystkich smaczków i niuansów. W połączeniu z mądrym przekazem i świetną grą aktorską dostajemy propozycję, której wstyd nie znać. Szczerze polecam ten format. Niecałe 100 minut zleci, jak z bicza strzelił, a po seansie będziemy bogatsi o nowe wspaniałe serialowe doświadczenie. Produkcję można obejrzeć w całości na HBO GO.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj