Serial Stulecie Winnych powstał na motywach trylogii Ałbeny Grabowskiej, która koncentrowała się na życiu tytułowej rodziny, a ściślej na postaciach dwóch bliźniaczek - te w pierwszym odcinku nowego serialu TVP przychodzą dopiero na świat. Podstawa serialu jest zatem mocna i można było mieć nadzieję, że materiał źródłowy zostanie należycie przeniesiony na mały ekran. Początek był nawet nieco obiecujący, bowiem epizod otwiera ciekawie zrealizowane intro, które być może nie wgniecie nikogo w fotel, ale wyróżnia się od tego, co często prezentują czołówki polskich seriali. Czy dalej jest równie intrygująco? Niekoniecznie, ale być może, co zaskakujące - nikt nie powinien zakopywać tego serialu już po pierwszym odcinku. Nie wszystkie wady i problemy Stulecia Winnych będą zaskoczeniem dla widzów mających styczność z wcześniejszymi historycznymi produkcjami TVP. Bohaterowie modlą się do Boga, mają swoje liczne problemy oraz wykładają je przy pomocy prostych środków i scen, takich jak wspólny obiad całej rodziny, gdzie można poznać wszystkich po tym, co nakładają na swój talerz lub czym konkretnie popijają przysmaki. Rodzina Winnych mieszka w podwarszawskim Brwinowie, którego mieszkańców także w telegraficznym skrócie poznajemy. Widocznym problemem pierwszego odcinka serialu jest jego schematyczność, przy której bardzo trudno o odpowiednie zainteresowanie nas historią. Przy scenariuszu pracowała m.in. Ilona Łepkowska i jest to widoczne nie tylko ze względu na obyczajowe wątki, ale zwyczajnie przez sposób prowadzenia narracji. Na emocje musimy zatem poczekać do ostatnich minut odcinka. Prowadzenie odcinka jest o tyle problematyczne, że trudno tutaj o wyraźne charaktery i mocne postacie, które dostałyby od samego początku wątki chcące się rozwijać. Tutaj tego zabrakło i głównym bohaterem tak naprawdę jest cała rodzina. Najwięcej czasu dostają jednak Jan Wieczorkowski, Kinga Preis czy Roman Gancarczyk i trzeba przyznać, że widać tutaj jeszcze potencjał na coś więcej. Twórcy mieli nawet kilka okazji do stworzenia ciekawych wątków, ale od razu zostały one zmiecione pod dywan. Niewykluczone, że będą one rozwijane przy okazji kolejnych odcinków, ale pierwszy epizod odpowiada najmocniej za to, abyśmy chcieli czekać na kolejne. Tego tutaj zdecydowanie zabrakło. Nie brakowało dobrego aktorstwa i kilku ładnie zrealizowanych scen (choć formalnie produkcja raczej jest typowym średniakiem), ale najmocniej doskwierał brak emocji. Gdyby nie wspomniane ostatnie sceny, szybko dałoby się zapomnieć o całym serialu. Stulecie Winnych prezentuje jednak w końcowych minutach naprawdę ciekawe momenty, które przyznać trzeba, ogląda się z zainteresowaniem. Mało tego, udaje się także ostatecznie zaintrygować i zbudować napięcie. Nakreślono tym samym wątek, który jako jedyny chciałoby się zgłębić i sprawdzić jego zakończenie. Jeśli zatem w kolejnych odcinkach twórcom uda się nie tylko rozwinąć ten, ale zaprezentować także inne warte uwagi historie, to produkcja TVP wcale nie będzie na straconej pozycji i może w jakiś sposób zapisze się mocniej w świadomości widzów. Jest zatem nadzieja dla tego serialu i naprawdę trudno jest przewidzieć, co jeszcze przygotowali twórcy. Na razie pokazano bardzo mało i możliwe, że powodem jest rozłożenie akcentów na poszczególne odcinki. Wypada dać jeszcze jedną szansę i przekonać się, w jaką stronę podąży produkcja.
fot. R. Pałka
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj