To już piąty tom Superior Spider-Mana i wciąż w roli Pajęczaka występuje doktor Otto Octavius. Pytanie, czy ta sytuacja nie zaczyna już aby trochę nużyć?
Rozpoczynając lekturę Superior Spider-Man, Vol. 5: Necessary Evil można złapać się na tym, że nie za dobrze pamiętamy, co takiego wydarzyło się w poprzednim tomie. Prawda jest taka, że przygody Octaviusa w roli Spider-Mana zdryfowały w dziwnym kierunku, do miejsca, w którym twórcy próbują przekonać fanów, że złoczyńca równie dobrze może przeżywać ten sam typ przygód, jakich zazwyczaj doświadczał oryginalny, nieobecny superbohater. Gdzieś zupełnie z boku zostaje kwestia prawdziwej tożsamości aktualnego Spider-Mana, któremu trzeba jednak oddaćć, że dwoi się i troi, by sprostać nieustannym wyzwaniom.
W poprzednim tomie Superior Spider-Man poszedł na układ z burmistrzem, który oddał mu pod władanie Raft (przemianowany na Pajęczą Wyspę), a także uwikłał się w rozgrywkę z Philem Urichem w roli Hobgoblina. Rozgrywkę, dodajmy, której prawdziwych powodów i stojących za nią sił nasz superbohater wciąż nie dostrzega. Do tego wątku w najnowszym tomie twórcy wracają dość oszczędnie, choć postęp jest. Niezależne śledztwo prowadzi też pani detektyw Carlie Cooper, dla której obecny Spider-Man najwyraźniej nie jest sobą i wreszcie jej dociekania przynoszą konstruktywne efekty. To ciekawi, to budzi emocje, w przeciwieństwie do tego, co pewnie według samych twórców powinno nas poruszać w większym stopniu.
Chodzi rzecz jasna o główną linię fabularną piątego tomu. Podpowiedź zawiera już sama, skąpana w odcieniach błękitu i fioletu świetna okładka, na której widzimy dwóch Spider-Manów. Ten wyżej to gość z przyszłości, z Nueva York roku 2099. Przybywa do 2013 roku z misją, która stanowi tytułowe Zło konieczne. W jego teraźniejszości, zanim jeszcze rzeczywistość zacznie się na dobre rozpadać, skutki machinacji jej strukturą i czasem zaczyna odczuwać tamtejszy wróg - Tyler Stone. I wszystko byłoby dobrze, niech sobie ów Stone znika, gdyby nie fakt, że jest on ojcem Spider-Mana z przyszłości. Zatem gdy on zniknie, to superbohater również. Stąd też podróż w czasie futurystycznego Pajęczaka, jego wizyta na terenach Superior Spider-Mana i nieuniknione między nimi niesnaski. Zwłaszcza, że Octo Octavius nie jest ostatnio w humorze, bo złe korporacje chcą zawładnąć rezultatami jego naukowej pracy w roli Petera Parkera. Przyszykujmy się zatem na naprawdę duże zamieszanie, w którym, biorąc pod uwagę to, co działo się w poprzednim tomie, na coraz bardziej diaboliczną postać wyrasta Tiberius Stone.
Zamieszanie jednak w pewnym momencie mija i po dawce fabularnego chaosu czeka nas trochę mniej skomplikowane, ale przez to może i ciekawsze starcie Octaviusa z dwiema bohaterkami. Pierwsza to Czarna Kotka, którą czeka niemiła niespodzianka. Druga budzi respekt samym swym wyglądem. Akurat ów wątek został pomyślany ciekawie, przez chwilę nawet dając nadzieję na powrót do fabuły oryginalnego Petera Parkera, choć okazało się to zwykłym wodzeniem czytelników za nos. Być może krótka historyjka z Angeliną Brancale była potrzebna, by dać Otto Octaviusovi niespodziewane, technologiczne możliwości, dzięki którym będzie mógł jeszcze bardziej nagiąć rzeczywistość do swej woli. Rzeczywistość jednak jest plastyczna i czyha z nowymi rewelacjami na nieświadomego zagrożenia Octaviusa. Ale jak to wszystko się ułoży, przekonamy się dopiero w kolejnym tomie, z intrygują okładką i jeszcze bardziej intrygującym tytułem Superior Venom. Pewnie będzie się działo.
W Źle koniecznym, trzeba to przyznać, również dzieje się dużo. Twórcy za wszelką cenę chcą postawić Otto Octaviusa w szeregu sytuacji, których dotychczas doświadczał Peter Parker, ale jest to świeże i interesujące tylko do pewnego momentu. Porównanie działań obu bohaterów czasem wypada zabawnie, czasem budzi uzasadnione wątpliwości, choć zazwyczaj jest przekonujące. Tylko do czego to prowadzi? Chyba twórcy nie mają zamiaru wyczerpać pełnego repertuaru, bo po prostu zrobi się to nudne. A nawet już się takie po części zrobiło. Niech zatem zadzieje się coś konkretnego, niech fabuła się naprostuje, choć jak doskonale wiemy z superbohaterskich historii, w ich przypadku nic nie jest proste. Pozostaje być zatem cierpliwym. Mimo wszystko Otto Octavius w roli Spider-Mana ma swój urok.