Tylną okładkę albumu wieńczy konkretne pytanie, które zdaje się mieć fundamentalne znaczenie dla fabuły: "Koniec z Avengers?". Jeśli przypomnimy sobie czyn z końcówki poprzedniego tomu popełniony przez Spider-Mana, nie powinno ono wcale dziwić. Przecież sympatyczny od zawsze superbohater zabił z zimną krwią bezlitosnego złoczyńcę, na dodatek zyskując w ten sposób szacunek i podziw wielu obywateli Nowego Jorku. Problem w tym, że Pajęczak nie robi przecież takich rzeczy, przez co wzbudza u swoich kolegów z Avengers silne uczucie niepokoju. Zanim jednak ekipa Mścicieli zbierze się, by sprawdzić, czy wszystko gra z poczytalnością i tożsamością Petera Parkera, superbohater wikła się w kolejne nawalanki, tym razem znacznie mniejszego kalibru, które jednak on sam traktuje śmiertelnie poważnie. W dwóch pierwszych zeszytach Kłopotów z głową obserwujemy pościg Pajęczaka za złoczyńcami, czy raczej pseudo-złoczyńcami pośledniejszego sortu. Screwball i Jester robią zamieszanie bardziej dla zgrywy, ośmieszając przy tym burmistrza Jamesona. Natomiast Cardiac działa w jak najbardziej słusznej sprawie, a że przy tym musi nagiąć nieco zasady prawa, wydaje się być rzeczą akceptowalną - ale nie dla nowego Spider-Mana. Koniec końców superbohater zostaje skonfrontowany z resztą Avengers, pragnących zweryfikować, czy aby z Pajęczakiem nie dzieje się coś niedobrego. Szkopuł w tym, że przecież trafili na Otto Octaviusa, którego światły, naukowy umysł jest w stanie przewidzieć ruchy jego niegdysiejszych przeciwników.
Źródło: Egmont
Scenarzysta Dan Slott dalej ciekawie rozwija tę postawioną na głowie sytuację, choć miejscami daje się wyczuć, że ów patent na zamianę miejsc z wolna nabiera charakteru wyeksploatowanego pomysłu. Trzeba przyznać, że twórcy mocno starają się utrzymywać zainteresowanie czytelnika, mnożąc kolejne fabularne niespodzianki i przede wszystkim nie znając litości dla oryginalnego Petera Parkera. Jak pamiętamy, w poprzednim tomie pojawił się on jako niebieskie widmo, próbujące bezskutecznie wpłynąć na poczynania Octaviusa. w The Superior Spider-Man #6–10 stara się jeszcze bardziej, chwilami wydaje nam się, że jest już krok od zdemaskowania prawdziwego oblicza uzurpatora, ale scenarzysta rzuca biednemu Parkerowi kłody pod nogi, zmuszając go w końcu do ostatecznej bitwy z Doktorem Octopusem i to bitwy toczącej się w umyśle. To niewątpliwie najbardziej przejmujący fragment niniejszego tomu, który dla jednego z bohaterów będzie miał wymiar duchowej apokalipsy. To, co wciąż udaje się w serii Superior Spider-Man, to sprawne łączenie wątków humorystycznych z tymi wybitnie poważnymi. W uzyskaniu tego efektu pomaga mocno cartoonowa kreska Humberto Ramosa (a w kolejnych zeszytach Ryana Stegmana), każąca pamiętać z jakim typem bohatera wciąż mamy do czynienia. O dziwo, występujący w roli Spider-Mana Otto Octavius całkiem udanie wpisał się w luźniejszą estetykę opowieści o Pajęczaku. To poczucie luzu twórcy łamią z premedytacją co jakiś czas i do tych zabiegów można mieć pewne zastrzeżenia. W finale poprzedniego tomu zafundowano nam wydarzenie o charakterze przełomowym, ale nad faktem śmierci Masakry wszyscy wokół bez większego problemu przechodzą do porządku dziennego. Albo to trochę zgrzyt, albo Marvel próbuje iść z duchem czasu, prezentując w opowieściach o Superior Spider-Manie swe poważniejsze historie, które mają zaspokoić oczekiwania współczesnych, w dużym stopniu dorosłych czytelników komiksów. Spider-Man zabił, nie poniósł żadnych konsekwencji, fabuła toczy się dalej, ważne, że nie okazał się Skrullem. Trochę to cyniczne, ale być może takie miało być. Bo przecież dzięki takiemu obrotowi spraw ta historia pozostaje nam w głowie, nieprzyjemnie uwierając i powodując, że mimo jej fabularnej atrakcyjności podświadomie chcemy powrotu dawnego ładu i dawnego Pajęczaka. Zobaczymy, czy w tej kwestii twórcy będą bardziej, czy mniej dla nas litościwi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj