Naprawdę czekałem na powrót Superman i Lois. Do tej pory serial trzyma bardzo wysoki poziom i wyraźnie odróżnia się od pozostałych produkcji należących do Arrowverse. Serialowi służy przede wszystkim rozłożenie akcentów - w centrum wydarzeń jest  rodzina, zaś ewentualne widowiskowe sceny rozlokowane są tak na przestrzeni odcinka, że koniec końców nie występuje uczucie niedosytu. To samo tyczy się epizodu szóstego, który pod kątem narracji i budowania napięcia radzi sobie bardzo dobrze. Zaczynamy od nierównego starcia Jordana z jego kolegą obdarzonym mocami oraz Supermana ratującego pociąg. Niedługo potem akcja zostaje spowolniona, byśmy mogli skupić się na tak istotnych w tym serialu rozmowach. Budowanie relacji poprzez wspólnie spędzany czas ojca z synami to  element bardzo ważny i... uroczy.  Uśmiechamy się od ucha do ucha, gdy młodemu Kentowi uda się wyprowadzić odpowiedni cios podczas treningu z tatą i bratem. Na tym etapie jesteśmy już bardzo zżyci z  bohaterami. Nawet jeśli nie odczuwaliście tęsknoty podczas przerwy w emisji, to jednak sam powrót do Smallville na pewno Was cieszy i wzbudza miłe skojarzenia. W narracji twórcy przeplatają więc akcję z chwilami uspokojenia i wyciszenia, by potem znowu przyspieszyć. Mamy pełen emocji mecz futbolu, ale  najmocniejszym punktem odcinka staje się moment, kiedy Jordan rani swojego brata, zaś Superman przyjmuje kule z Kryptonitu, co dzięki montażowi równoległemu jest nie tylko widowiskowe, ale przede wszystkim emocjonujące. Do tej sceny wszystko inne jest jednak nieco schematyczne, bo na papierze akcenty rozlokowano wyśmienicie. Można mieć wrażenie, że pewne sytuacje pisane są już pod określony schemat. Być może przerwa spowodowała, że część widzów wypadła z rytmu, ale mając na świeżo w pamięci poprzedni epizod, zaczyna być widoczne podążanie wytyczoną ścieżką. Szósty odcinek działa według pewnej powtarzalności narzuconej od pierwszego odcinka, zatem Superman wzywany jest to tu, to tam, Jordan ma wahania nastrojów spowodowane wielką mocą i wielką odpowiedzialnością (a przecież trzeba zagrać mecz futbolu i utrzeć nosa byłym „kolegom” z Metropolis), zaś Lois Lane ciągle węszy w sprawie Morgana Edge’a. I co ciekawe, ten ostatni wątek wciąż jest jednym z moich ulubionych, a teraz za sprawą Lexa Luthora z innego świata, może być jeszcze bardziej widowiskowo. Ciekawi również relacja między nim a Lois, bo pamiętajmy, że w jego rzeczywistości Lois była dla niego kimś bardzo ważnym. Ktoś może słusznie zauważyć, że zmiany nie są potrzebne, jeśli dany model spełnia swoje zadanie. I faktycznie w Superman i Lois oglądanie Clarka w roli ojca i Lois pełniącą zadania matki, ale też odważnej dziennikarki, niesie ze sobą duży ładunek emocji i dodatkowo sprawia, że serial ma wiele uroczych i bardzo przyjemnych momentów. Po drodze dostajemy kilka widowiskowych sekwencji, co ciągle przypomina nam o komiksowym rodowodzie. Brakuje jednak na razie wątków przełamujących schemat, które nieco zmieniają status quo. Takim wydarzeniem na pewno jest rozmowa Jordana z Sarą pod koniec odcinka, bo kiedy tajemnica przestaje być tajemnicą, zawsze dzieje się więcej niepożądanych sytuacji. Clark jest teraz świadomy działań Morgana. Zastanawia go na pewno, kim jest tajemniczy przyjaciel Lois Lane.  Ciągle też musi pilnować sowich synów. Jest zatem szansa na przyszłość, że model prowadzenia historii nieco się zmieni. A jeśli  nie, to wciąż będzie to bardzo przyjemna produkcja.
The CW
+4 więcej
Superman i Lois nie będzie najlepszym serialem superbohaterskim tego roku. Jednak może  być jednym z najciekawszych pod kątem śledzenia historii nietypowej rodziny, która  przeniosła się do Smallville, gdzie miało być cicho i spokojnie. Rzeczywistość okazała się inna. I dobrze, bo dzięki temu my jako widzowie mamy co oglądać. A jest tutaj wciąż wiele dobrego.  Kibicuję Superman i Lois, mam nadzieję, że taki poziom utrzyma się do samego końca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj