Serial Superman i Lois od początku sezonu wprowadza nas w świat multiwersum i ostatecznie zaskakuje tym, jak duża będzie skala wydarzeń w finale. Okazuje się bowiem, że równoległa Ziemia zderza się z domem głównych bohaterów. Jeśli jesteście na bieżąco z produkcjami Kinowego Uniwersum Marvela, może Wam się to wydać znajome. W produkcji Doktor Strange w multiwersum obłędu zarysowano motyw z inkursjami i zderzaniem się światów. Podobną sytuację mamy też w Ms. Marvel.  Gdy twórcy chcą podkręcić atmosferę, to prowadzą do starcia dwóch różnych rzeczywistości. Czy jednak Superman i Lois jest serialem, który tego potrzebował? Wielokrotnie już powtarzałem, że dla mnie Superman i Lois jest najlepszym serialem, gdy odchodzi od wielkich superbohaterskich konceptów i koncentruje się na rodzinie. Clark i Lois w rolach rodziców, ochrona i wychowywanie synów to najlepiej działające motywy. Twórcy niestety mieli apetyt na więcej - marzyli o kinowym rozmachu w ramach taniego serialu. Przymknąłbym oko na te pokraczne efekty, gdyby nie fakt, że wszystko jest tu zrobione tak bardzo na poważnie. Nawet humor jest ograniczony do minimum.
The CW
Jeszcze w momencie, gdy przenikają się oba światy, mamy obietnicę czegoś ciekawego. Wydaje się, że bohaterowie będą musieli radzić sobie w rzeczywistości ich alternatywnych wersji. Jest to jednak tylko sztuczka, która nie wnosi wiele do samej fabuły. Antagonistka Ally Alston okazała się w końcowych rozrachunku rozczarowaniem, bo w finałowej potyczce z Supermanem nie mówi za wiele. Nie przechodzi żadnej drogi, nie dostaje żadnej nauczki. Po prostu jej misja kończy się fiaskiem i tyle. Podobnie jest z pojawieniem się jej wzmocnionych żołnierzy - alternatywnego Jonathana i Lany Lang. Zostali wrzuceni do historii wyłącznie po to, by Jordan mógł się z kimś sparować i stać się pewniejszym w roli Super Boya.  Na szczęście w serialu nie umarła jego esencja, bo w tle tego wszystkiego twórcy ciągle trzymają się motywów rodzinnych - Superman musi sprawdzić się w roli zwykłego człowieka niosącego nadzieję, natomiast cała reszta wyciąga jakieś lekcje związane z zaufaniem i mówieniem sobie prawdy. Szkoda tylko, że większość z tych problemów można było załatwić bardzo szybko, bo od początku wiedzieliśmy, że bohaterowie dojdą do porozumienia. Może prócz Cushingów, bo tam sprawy zaszły za daleko. Nie zliczę, ile razy w tym serialu umierał John Henry. Twórcy wykorzystują tę postać jako rezerwowego Supermana lecącego do akcji za każdym razem, gdy akurat ten pierwszy jest na chorobowym. Biedna jest jego córka - ciągle traumatyzowana przez pozornie umierającego ojca. Powtarzalność wątków pojawia się przy tytułowych bohaterach, a najciekawiej mogło być u synów, ale Jordan i Jonathan wyraźnie pod koniec sezonu wyhamowali.
The CW
Co myślę o Superman i Lois? Nie po to jechaliśmy do Smallville, żeby Superman walczył na orbicie okołoziemskiej. To po prostu się ze sobą gryzie. Czy ekranowe przygody Supermana muszą polegać na ciągłym ratowaniu świata? To na dłuższą metę jest męczące. Wciąż mam dużo sympatii do tych postaci (wątki rodzinne działają, jak trzeba!), ale wszystko inne związane ze zderzaniem się światów to kłopotliwy i do tego słabo nakręcony dodatek. To mogło być dobre zakończenie dla tego serialu, prawdopodobnie jednak powstanie nowy sezon. Mam nadzieję, że twórcy zmienią swoje podejście, bo Superman i Lois w tej formule jest serialem trudnym do strawienia. Szkoda czasu na szyte grubą nicią kłótnie, kampanie wyborcze Lany Cushing czy Supermana piąty raz tracącego swoje moce. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj