"The Brink" ma jeden duży problem, czyli cały wątek Zeke'a i jego partnera. Pozbawiony jest on ikry, pomysłu, a oferowany widzom humor nie potrafi w ogóle rozśmieszyć - bardziej żenuje. Liczba nudnych, mdłych i głupich pomysłów jest tutaj zbyt duża, by można było powiedzieć: "O, to jest fajne. Ciekawe, co dalej". Tak naprawdę jest to jedyny wątek, który nie ma żadnego fabularnego celu ani tak naprawdę znaczenia. Sceny z dziewczynami Zeke'a oraz upijaniem się z kolegą sprawiają wrażenie sztampowych zapychaczy. Chociaż cliffhanger z 9. odcinka zapowiada jakąś sensowną rolę dla duetu, nie ma tu żadnego potencjału na to, by można było wykrzesać z nich coś interesującego. Ciekawiej jest u Larsona, którego wątek rozwija się w interesujący sposób, a polityczne machinacje nadają mu tempa. Dobrze, że wyciągnięto tę postać z początkowego schematu bawidamka, któremu w głowie tylko fizyczne uciechy. Teraz można poczuć, że obserwujemy działania polityka, który ma na celu uratowanie świata dającego mu wiele rozkoszy. Jego działania mogą się podobać, bo są szalone, zabawne, a w niektórych momentach czuć nawet trochę napięcia. Oczywiście pojawia się też kuriozum, gdy Larson zrzuca na Talbota totalną swobodę, by przekonać innego szaleńca to objęcia władzy, ale właśnie w tych momentach serial pokazuje, czym powinien być - i to działa. Nadal żałuję, że żona (grana przez Carlę Gugino) jest tak mało wykorzystywana fabularnie. Ta relacja ma wielki potencjał komediowy. [video-browser playlist="741485" suggest=""] Jack Black to aktor na tyle specyficzny, że albo się go lubi, albo nienawidzi. Ja dawniej należałem do tej drugiej grupy, bo w większości przypadków kompletnie mnie nie bawił. W tym serialu jednak sprawdza się fantastycznie, a jego wątek nie tylko należy do tych najzabawniejszych, ale i pod wieloma względami najciekawszych. Perypetie Alexa i Rafiqa w obu odcinkach są zwariowane, a ich chwilowe kłótnie potrafią rozśmieszyć. Najfajniej jednak jest, gdy dochodzimy do przewrotu, kiedy napięcie sięga zenitu, a Rafiq uczynnie motywuje Talbota do zamachu. Fajny i dobrze zrealizowany pomysł. Więcej takich motywów! Czytaj również: „Świat w opałach” – będzie 2. sezon "The Brink" ma fajne pomysły, ale problemem jest, że więcej w nim sztampy i banału okraszonego nieciekawym humorem. Gdyby tak rozwinąć w ciekawym kierunku wątki Larsona i Talbota, pozbywając się jednocześnie Zeke'a, jakość serialu byłaby o wiele wyższa. Na razie jest zaledwie przeciętna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj