"Shingeki no Kyojin" zaimponował mi poważnym podejściem do opowiadanej historii. Liczyłem na dojrzały dramat osadzony w klimatach fantasy, pozbawiony typowo japońskich wstawek, które nierzadko skutecznie potrafią zburzyć stopniowo budowane napięcie. Niestety z chwilą, gdy Tytani wycofali się za mury miasta i przestali stanowić zagrożenie, do produkcji zaczęły wkradać się liczne elementy humorystyczne, które negatywnie wpłynęły na odbiór. Serial pokazuje swoją siłę, kiedy na arenę wkraczają tytułowe istoty; ilekroć akcja skupia się na głównych bohaterach i przenosi do obozu treningowego, większość magii gdzieś ulatuje, ustępując miejsca głupawym gagom. Nie mam nic przeciwko temu, aby od czasu do czasu odciążyć atmosferę, ale należałoby to robić z rozwagą, pamiętając, że Attack on Titan to nie infantylna historyjka, ale mroczna i brutalna opowieść.
Fabuła czwartego i piątego odcinka skupia się na końcowej fazie szkolenia. Bohaterowie są już na ostatniej prostej do otrzymania wymarzonego tytułu. Wszystko się jednak komplikuje wraz z kolejnym pojawieniem się Tytanów. Pomijając wspomniane gagi i kilka średnio pasujących scen, jest naprawdę dobrze. Przede wszystkim ciekawie wypadają sceny, w których twórcy ukazują ignorancję wyższych sfer, dla których nie liczy się życie i zdrowie poddanych - najważniejsza jest opływająca w luksusy i niczym niezakłócona egzystencja lordów. Zresztą zdaje się to być celem większości postaci przewijających się w serialu. Nikomu nie zależy na walce z potężnym wrogiem, a do służby zaciągnęli się z nadzieją, że trafią do straży królewskiej, z dala od Tytanów i zagrożenia, jakie ze sobą niosą.
[image-browser playlist="591644" suggest=""]
©2013 MBS
Skoro już o nich mowa, to wreszcie dowiadujemy się czegoś więcej na temat tych dziwnych i niepokojących istot. Wciąż nie wiadomo, skąd się wzięli i czym dokładnie są, ale przynajmniej przybliżono nam ich biologię. Zaskakująca okazała się informacja, że tak naprawdę wcale nie pożerają ludzi, aby zaspokoić głód, dostarczyć organizmowi energii - robią to z zupełnie innych pobudek. Geneza tych stworzeń wydaje się być tym bardziej intrygująca i widz ma jeszcze większą ochotę odkryć ich tajemnicę.
Największą niespodzianką jest jednak zakończenie piątego odcinka, które powoduje prawdziwy opad szczęki i zmusza do zastanowienia się, czego dokładnie byliśmy właśnie świadkami. Jeżeli te drastyczne i szokujące wydarzenia naprawdę miały miejsce, to nie wiem, jak scenarzyści zamierzają z tego wybrnąć. Czegoś takiego kompletnie się nie spodziewałem i ostatnie sceny pozostawiły mnie w stanie konsternacji. Dawno nie widziałem tak mocnego cliffhangera. Swoją drogą, fragment ten przywiódł mi na myśl inną pozycję, mianowicie "Full Metal Alchemist" - Erena spotyka podobny los co Edwarda. Nie wiem, na ile jest to świadome ze strony twórców, ale Attack on Titan budzi wyraźne skojarzenia z klasykami anime, które nie wydają się przypadkowe.
Serial, pomimo drobnych wahań jakościowych, wciąż dostarcza wyśmienitej rozrywki. Wkradający się chwilami zbyt lekki ton może drażnić, ale po zakończeniu ostatniego odcinka można spodziewać się powrotu poważnej, przytłaczającej atmosfery. Obecnie trudno o dobre fantasy, a "Shingeki no Kyojin" wciąż pozostaje produkcją godną uwagi i wartą naszego czasu.