This Is Us mają to do siebie, że na najważniejsze wydarzenia i rozwikłanie tajemnic nie musimy czekać do samego końca sezonu. Podobnie było w przypadku zagadki rzekomej śmierci Nicka, która doczekała się rozwiązania w najnowszym odcinku. Okazało się, że młodszy brat Jacka przyczynił się do tragedii, w której zginął wietnamski chłopiec i takie wyjaśnienie tajemnicy zerwania kontaktu przez starszego z Pearsonów w stu procentach przekonuje. Do tego dramat, który się rozegrał w Wietnamie był naprawdę przygnębiający i mrożący krew w żyłach. Widok cierpiącej matki wzruszał, a przerażone twarze braci wprawiały w osłupienie. Twórcy bardzo odważnie poprowadzili ten fatalny w skutkach wietnamski wątek, ale również mądrze pociągnęli temat po wojnie, gdy Jack ostatecznie odtrącił Nicka, wypełniając tym samym wszystkie luki w ich dramatycznej historii z przeszłości. Nie często możemy mówić o satysfakcjonujących rozwiązaniach fabularnych w serialach, ale w Tacy jesteśmy niemal zawsze się to udaje, dzięki zachowaniu realizmu oraz życiowych wydarzeń i wyborów, którymi czasem rządzi po prostu przypadek. Należy również docenić, jak ten odcinek został świetnie napisany przez scenarzystów. Retrospekcje mieszały się z teraźniejszością, ale nie zaburzały płynności epizodu. Wietnamska historia zaspokoiła ciekawość widzów, ale to końcówka odcinka zapadała najbardziej w pamięć. Kevin z rodzeństwem wrócili do załamanego Nicka, który siedział w przyczepie z wymownie leżącym pistoletem na blacie stolika. Jego słowa o tym, że nie powiedział Jackowi, że to był wypadek, poruszały i zasmucały. To pokazało, jak ogromne znaczenie ma każda scena oraz wypowiedziane zdanie w trakcie trwania epizodu, które podnoszą poziom emocji. Szczególnie analogie odgrywają w tym dużą rolę, jak ta ze znakiem drogowym kierującym do Bradford i Pittsburgha. Tacy jesteśmy po mistrzowsku stosują te podobieństwa. Atmosferę napięcia i niepokoju podtrzymywała także muzyka, która niemal przez cały odcinek nie cichła. W Tacy jesteśmy stanowi ona jeden z ważniejszych elementów wpływających na emocje widzów, ale tym razem wręcz wżynała się w uszy, intensyfikując uczucia. Ponadto na pochwałę zasługują aktorzy wcielający się w brata Jacka. Michaela Angarano zdążyliśmy poznać w poprzednich epizodach, więc nie było obaw, że znakomicie poradzi sobie w swojej części historii. Ale Griffin Dunne, jako Nicky z teraźniejszości, był zagadką. Na szczęście zagrał doskonale i to w większości jego zasługa, że jako widzowie przejmujemy się losem jego bohatera, a końcówka wbijała w fotel. Próbując wskazać, jakiś minus odcinka to chyba fakt, że dość niespodziewanie przeskoczyliśmy z wątku wyborów Randalla oraz kryzysów w związkach do wyjawienia tej wielkiej tajemnicy trzeciego sezonu. Tematy zostały bezceremonialnie porzucone, ale na rzecz tego, co nas najbardziej interesowało w Tacy jesteśmy. Po prostu twórcy nie dali się przygotować widzom na wielkie emocje, bo mało co wskazywało, że Kevin tak szybko znajdzie kompletne informacje o wujku. Teraz ciekawi, jak wyjawienie prawdy wpłynie na rodzinę Pearsonów, która najprawdopodobniej znowu się powiększy. Najnowszy odcinek Tacy jesteśmy jest jednym z najlepszych w całym serialu. Dramatyczne wydarzenia wywoływały mnóstwo emocji od nadziei, niepokoju po smutek, wzruszenie i delikatny szok. Sam wątek Wietnamu możemy uznać za zamknięty, ale trzeba powiedzieć, że udało się w nim oddać wojenny klimat, co jest zaskakujące, jak na serial w gruncie rzeczy familijny. Natomiast to jeszcze nie koniec historii Nicka w teraźniejszości, która zapewne przyniesie nam jeszcze sporo wzruszeń, jak na Tacy jesteśmy przystało. Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wypadków!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj