W trzynastym odcinku This is Us w końcu doszło do nieuniknionej konfrontacji braci Pearsonów. Rozmowa była odwlekana od pierwszego epizodu piątego sezonu, a w tym czasie wiele się pozmieniało. Twórcy poświęcili cały epizod na to, by przeanalizować relacje postaci od dziecka (za sprawą retrospekcji) do dorosłości. Poznaliśmy inne perspektywy, które różniły się miedzy sobą jak biel i czerń. Jednak Randall i Kevin postanowili rozwiązać te nieporozumienia i niesnaski między sobą. Ta droga do pojednania była trudna i emocjonalna. Brzydka prawda wyszła na jaw, ale szczerość i braterska miłość zatriumfowały w piękny i mądry sposób. I oczywiście w stylu This is Us. Twórcy serialu ciekawie pokazali oba punkty widzenia bohaterów na ich wspólną przeszłość, co wiązało się z tematem rasizmu. Nie mogło być inaczej. Ale żeby tego było mało, wmieszali w to aspekt psychologiczny związany z cierpieniem adoptowanych osób, które trafiły do rodzin o innym kolorze skóry. To nie były łatwe tematy, a odcinek też nie należał do przyjemnych. Był  trudny do zrozumienia, bo głęboko wchodził w psychikę postaci, aby wyjaśnić przyczyny ich zachowań i poczynań. Twórcy wykonali dobrą robotę pod tym względem. Wymagała ona najwyższej uwagi, bo nie tylko chodziło o wejście do głów Randalla i Kevina, ale też napisanie scenariusza tak, aby był on przystępny dla telewizji i widzów. Dzięki trafnym retrospekcjom udało się to osiągnąć. To napięte i nieco niezręczne spotkanie rozpoczęło się od przeprosin Kevina. Oczywiście zwykłe „przepraszam” ubrane w ładne słowa nie załatwiało sprawy. To nie było wystarczające dla Randalla, który czuł, że brat nie rozumie, za co go tak naprawdę przeprasza. Sami chcieliśmy zrozumieć, o co tak naprawdę czarnoskóry bohater ma pretensje do Kevina. Czy chodziło wyłącznie o kwestie rasizmu, o czym kilka razy wspominał w piątym sezonie? Czy może jeszcze coś  przed nami skrywał? Rozmowa między nimi pokazała dwie różne i bolesne perspektywy ich wspólnego życia.
fot. NBC
Randall powiedział w końcu, że doświadczał rasizmu ze strony Kevina, ale nie był on bezpośredni, a polegał na mikroagresji. W retrospekcjach z czasów nastoletnich rzeczywiście pojawiały się tego rodzaju docinki. Natomiast większym problemem było to, że Kevin nie zdawał sobie z tych rasistowskich drwin sprawy, co raniło Randalla. Twórcy zgrabnie wybrnęli z tego delikatnego tematu, bo zapowiadało się, że wywróci on cały serial do góry nogami przez oskarżenie białego Pearsona o otwarty rasizm. To byłoby zupełnie sprzeczne z fabułą. Problemem dla Randalla był też jego kolor skóry. Czuł się inny w białej rodzinie, zwłaszcza że ludzie nie łączyli go z Pearsonami (scena z dzieciństwa, gdy kierownik planu myślał, że Randall nie jest dzieckiem Jacka). Jego narzekanie na te trudności z tożsamością w dzieciństwie brzmiały tak, jakby Jack i Rebecca wyrządzili mu krzywdę, adoptując go. Rozpamiętywanie tego w kontekście rasizmu było nie fair w stosunku do nich. Natomiast twórcy sprytnie wytłumaczyli te źle brzmiące słowa , aby widzowie właśnie do takich wniosków nie doszli. Mężczyzna docenia miłość Pearsonów, ale jest zmęczony ciągłym przymusem wdzięczności. To też można zrozumieć opacznie. Dopiero, gdy bohater wyjawił, że nigdy nie mógł przez to wyrazić swoich uczuć związanych ze stratą biologicznych rodziców,  jego psychiczne wyczerpanie nabiera sensu. To smutne, że mając tyle miłości, można się czuć tak nieszczęśliwym i rozdartym. Twórcy podjęli jeszcze jeden interesujący aspekt randallowego cierpienia. Aby wytłumaczyć genezę jego skomplikowanych uczuć, wprowadzono psychologiczne pojęcie Ghost Kingdom. Dotyczyło ono adoptowanych osób, które w dzieciństwie wyobrażały sobie prawdziwych rodziców. Okazuje się, że miłość Randalla do Pearsonów była tak silna, że nawet jeśli w tej fantazji znajdowali się czarnoskóra bibliotekarka i czarnoskóry prezenter pogody, to nie brakowało też jego białej rodziny. Prawdopodobnie widzom trudno jest zrozumieć głównego bohatera i wczuć się w jego tok myślenia, dlatego ten wątek nie wzbudzał tak wielkich emocji. Sam psychologiczny aspekt był ciekawy i poszerzał wiedzę. Ponadto wprowadzenie Pana Rogersa do retrospekcji było doskonałym pomysłem, żeby dobrze nakreślić, na czym polega Ghost Kingdom. Mówiąc pół żartem, pół serio, szkoda, że nie wystąpił w serialu Tom Hanks, który wcielał się w tę postać w Cóż za piękny dzień, ponieważ jego rola stała się ikoniczna (został za nią nominowany do Oscara). Nie wspominając, że mogła być to świetna niespodzianka, na którą byłoby stać This is Us. Jeszcze warto podkreślić, że produkcja znowu idealnie trafiła z castingiem, bo młodzi aktorzy wcielający się w braci Pearsonów byli świetni. Druga perspektywa dotyczyła Kevina, który kochał brata, ale ze względu na to, że Randall był wyjątkowo traktowany, to z zazdrości zachowywał się wobec niego okrutnie. Widzieliśmy tego przykłady w obu retrospekcjach, choć lepiej to podkreślono w ich nastoletnich latach (fałszywy dowód i sytuacja w taksówce). Na koniec odcinka obejrzeliśmy najbardziej emocjonalną scenę, gdy Kevin przyznał, że jego postępowanie mogło wynikać z tego, że był czarny. Przeprosiny wybrzmiały jak należy i mogły nieco wzruszyć - Kevin dostrzegł, jak ważne było dla Randalla to, że jest jego czarnoskórym bratem. Aż można się domyślać, że tym zdaniem twórcy ukryli uniwersalny przekaz dotyczący całego amerykańskiego społeczeństwa. Odcinek można podsumować stwierdzeniem, że Kevin po prostu chciał być wyjątkowy, ale nie potrafił tego osiągnąć. Z kolei Randall chciał być normalnie traktowany i żyć w czarnoskórej rodzinie, w której nie miałby problemów z własną tożsamością. Epizod zakończył się pozytywnym akcentem, bo bohaterowi przyśnili się jego biologiczni rodzice. Randall w końcu odzyskał spokój, a widzowie mogli nacieszyć się ciepłą atmosferą. Trzynasty odcinek This is Us był pełen emocji i miał  mądrze poprowadzoną fabułę. Był on też trudny w odbiorze, bo wyciągnięto na światło dzienne wszystkie „brudy”. Poza tym wiele informacji i ich wyjaśnień ukrytych było między wierszami. Twórcy podeszli do burzliwej rozmowy bohaterów z psychologicznego punktu widzenia, a nie z takiej bardziej ludzkiej i naturalnej strony. Cieszy natomiast, że kwestia rasizmu dotyczyła wyłącznie postaci Randalla i jego przeżyć (bez politykowania, co wyszło na dobre całej historii). Sterling K. Brown i Justin Hartley zagrali znakomicie, dzięki czemu ich rozmowa tak angażowała. Mimo to pozostaje lekki niedosyt, że nie przyniosła większych emocji, na które stać ten serial. Może to ze względu na poziom skomplikowania, a może This is Us już niestety powoli się wypala. Do końca sezonu pozostały już tylko 3 odcinki, więc miejmy nadzieję, że twórcy mają jeszcze jakieś emocjonujące pomysły w zanadrzu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj