Pomimo występu nielubianego przeze mnie Berta nie mogę nie docenić tego epizodu, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę cały 10 sezon. Wydarzenia z mieszkania Leonarda stanowiły mocny punkt The Separation Agitation. Reszta aż tak dobra nie była, ale przynajmniej trzymała poprawny poziom. Pewnym zgrzytem okazała się kilkusekundowa sekwencja na stołówce, gdy Raj starał się podsunąć krzesełko geologowi, by ten szybciej usiadł – została ona zrealizowana wręcz beznadziejnie. Wstawki z Fun with Flags poza małym cameo Leonarda oraz Penny nie zaskarbiły sobie mojej przychylności, ale na pewno sceny ze wspomnianego wcześniej mieszkania Hofstadterów wynagrodziły mi to. Żarty może nie były szczególnie wybitne, ale zdecydowanie poprawiały humor. Najbardziej mnie rozśmieszył Bert, gdy tłumaczył, co zaktualizował w swoim opisie na portalu randkowym. Wtedy nawet stwierdziłem, że choć z początku wypraszanie Sheldona za jego odzywki nie spodobał mi się, to dla poprawienia efektu tej sceny raczej było warto zastosować taki zabieg. W ogóle doktor Cooper brylował w tym epizodzie. Tak naprawdę jednak wszystkich można wyróżnić za ten odcinek. Postacie nie sprawiały wrażenia wypalonych. Nawet geologa udało mi się na chwilę zaakceptować, mimo że fanem talentu aktorskiego Briana Posehna nie jestem. O dziwo nawet aktorka sztucznie odgrywająca rolę Rebecci bardzo nie raziła, ale miała też bardzo mało kwestii i pojawiła się tylko w jednej scenie. U Wolowitzów nie było może tak zabawnie, ale za to ciepło i rodzinnie. Stuart jeżdżący na wycieczkę razem z Howardem, Bernadette i ich córką to nadal nie jest widok, który chciałbym oglądać w serialu komediowym, ale i tak poziom żałości, którą wzbudza ta postać delikatnie zmalał ostatnimi czasy. Wspominając o perypetiach tych trzech bohaterów, nie mogę nie zaznaczyć, że Wolowitzowi pasuje rola ojca. Chociaż jego wątek można uznać za udany, to i tak liczyłbym na trochę więcej humoru w takich typowo familijnych historiach. Wiadomo – postacie muszą dojrzewać na przestrzeni sezonów. Akceptuję to w pełni, lecz The Big Bang Theory to z nazwy nadal sitcom, więc będę się upierał, by produkcja raczyła mnie żartami. Na The Separation Agitation patrzę może z odrobinę zbyt wielkim pobłażaniem, gdyż przez chwilę udało się mnie rozśmieszyć jak za dawnych lat. Oglądając tę produkcję tak długo, trzeba pewne zmiany jednak akceptować. Ten odcinek wypada gorzej w porównaniu do tych z najlepszych sezonów, ale na przestrzeni ostatnich trzech lat wyróżnia się pozytywnie, więc warto to docenić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj