James Glaisher był dziewiętnastowiecznym meteorologiem odpowiedzialnym za szereg badań i odkryć wpływających na rozwój nauk zajmujących się pogodą. Wraz ze swoim współpracownikiem Henrym Tracey Coxwellem wznosił się balonem na niebywałe wówczas wysokości, bijąc przy okazji kolejne światowe rekordy w przebytych odległościach. Film The Aeronauts skupia się na jednej z takich podróży i już na wstępie informuje, że przedstawiana historia zainspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Niestety, jest tutaj pewne przekłamanie. Znawcy tematu z niedowierzaniem będą przecierać oczy, gdy odkryją, że w filmie podczas podróży Glaisherowi nie towarzyszy Coxwell, a niejaka Amelia Wren – postać całkowicie fikcyjna. Twórcy wycięli więc z opowieści rzeczywiście istniejącą osobę, a zastąpili ją barwną i charyzmatyczną panią, której osobowość ma za zadanie ubarwić obraz. To Amelia znajduje się tutaj na pierwszym planie. Niestety, taki kierunek fabularny determinuje charakter opowieści. Trudno szukać mniej oczywistych tropów wprowadzających nas w głąb dziewiętnastowiecznego świata nauki. Twórcy koncentrują się na chemii pomiędzy bohaterami oraz na wątkach przygodowych związanych z podróżą balonem. W trakcie wyprawy główni bohaterowie poznają się, rozmawiają na tematy egzystencjalno-filozoficzne oraz przeżywają chwile grozy. Widz natomiast ma okazję zobaczyć retrospekcje z życia Amelii i Jamesa, które nakreślają ich sylwetki charakterologiczne i pokazują wydarzenia prowadzące do wspólnej podróży tej osobliwej pary. Balon wznosi się coraz wyżej. Wkrótce trafia w sam środek niebezpiecznej burzy. Bohaterowie zmagając się z żywiołem, budują więź, która na początku ich podróży opierała się głównie na niechęci i braku zrozumienia. James jako człowiek nauki, nie jest w stanie zaakceptować Amelii i jej szaleńczego pędu za przeżywaniem (jego zdaniem) mało istotnych emocji. W trakcie trwania podróży różnice między nimi się jednak zacierają. Powracają silniejsi emocjonalnie i wzbogaceni o nowe, wspaniałe doświadczenia. Gdzieś to już widzieliśmy? Jasne, w dziesiątkach hollywoodzkich filmów. Gdyby nie miejsce akcji, którym są chmury, o The Aeronauts można by mówić jako o zwykłej sztampie.
Amazon
Fabularnie obraz jest zbudowany wedle hollywoodzkich standardów. Dwójka bohaterów podczas wielkiej przygody odnajduje w sobie to, co najważniejsze, osiągając przy okazji niezdobyte szczyty. Amelia i James to barwna para, a interakcje pomiędzy nimi opierają się na dzielących ich różnicach. Tutaj też obraz idzie wytyczoną ścieżką i bardzo łatwo przewidzieć, że kontrast szybko zacznie działać w imię ich przyjaźni. Co więcej, bohaterowie bardzo często popadają w pretensjonalność, pozwalając sobie na górnolotne dialogi o ważkości misji i tego, co właśnie doświadczają. Ta pompatyczność doskonale koresponduje z tendencjami obowiązującymi w Hollywood od dawien dawna. The Aeronauts pod tym względem nawiązuje do klasyków kina przygodowo – podróżniczego. Zdobywając szczyty, kształtujemy samych siebie – takie przesłanie płynie z tego obrazu. Fani awangardowych ścieżek fabularnych nie mają czego tu szukać. Miłośnicy sensacji i zwrotów akcji również nie powinni liczyć na fajerwerki. Co prawda jest w filmie kilka momentów podnoszących ciśnienie, ale o wielkich emocjach nie ma mowy. The Aeronauts imponuje za to wizualiami. Zdjęcia są wspaniałe. Podróż balonem ma świetną oprawę – wszystko jest tutaj niezwykle malownicze. Od urokliwych krajobrazów, przez wielobarwną kolorystykę (balony, kostiumy, scenografia), aż po pełne rozmachu sceny rozgrywające się wysoko w chmurach. Amazon wykonał naprawdę dobrą robotę. Widać, że wysoki budżet nie poszedł na marne. Zresztą reżyser Tom Harper już przy serialu Wojna i pokój udowodnił, że potrafi z oprawy wizualnej zrobić wizytówkę swojego stylu. W The Aeronauts potwierdza umiejętności, szkoda tylko, że fabularnie film nie stoi na równie wysokim poziomie.
Amazon
Na koniec kilka słów należy poświęcić obsadzie. Eddie Redmayne i Felicity Jones spotkali się wcześniej na planie Teorii Wszystkiego, gdzie stworzyli pamiętne role. Chemia pomiędzy tą dwójką obecna jest również w The Aeronauts. Artyści wywiązują się zadowalająco ze swoich obowiązków, choć tym razem zapewne obejdzie się bez Oscarów. Redmayne i Jones są obecni na ekranie praktycznie w każdej scenie. Cały ciężar fabularny opiera się więc na ich umiejętnościach. Niestety, wykonawcy nie mają możliwości dać upustu talentom, ponieważ scenariusz im na to nie pozwala. The Aeronauts jest jednym z tych filmów, w których aktor bardzo chciałby pokazać więcej, jednak ze względu na prostą opowieść, jego warsztat zostaje skrępowany banalnymi i topornymi linijkami dialogowymi. Nie ma tutaj żadnego wyzwania dla takich filmowych tuzów jak Eddie Redmayne i Felicity Jones. Sceny z udziałem tej dwójki ogląda się dobrze, ale praktycznie na każdym kroku czuć, że można było tu pokazać nieco więcej. Mimo że fabuła The Aeronauts toczy się w chmurach, film nie sięga gwiazd. Być może 20-30 lat temu opowieść trafiłaby w gusta Amerykańskiej Akademii Filmowej i zawalczyłaby o najważniejsze laury na gali rozdania Oscarów. Teraz jednak angażujące emocjonalnie kino robi się już inaczej, a proste środki użyte przez Toma Harpera bardziej wywołują uśmiech politowania, niż poruszają i zapadają w pamięć. Obraz na pewno warto pochwalić za oprawę wizualną i efekty specjalne. Tutaj The Aeronauts jest w stanie konkurować z największymi hollywoodzkimi blockbusterami. To jednak nie wystarcza, żebyśmy mogli mówić o produkcji Amazonu jako o dobrym filmie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj