The Boys to szalony serial, który dostarcza niecodziennej rozrywki dla dorosłych. W nowym odcinku było wszystko: akcja, supermoce, makabra, napięcie, emocje i zaskoczenia. Fantastyczny epizod, który wzmaga apetyt na więcej nietypowych wydarzeń i konfrontacji z supkami!
W poprzednich odcinkach
The Boys dużo czasu poświęcano tematom budowania wizerunku superbohaterów przez korporacje, aby się dobrze sprzedawali, a także Homelanderowi. W nowym epizodzie wątki te zeszły na drugi plan na rzecz tego, na co widzowie najbardziej czekali, czyli na bezpośrednią walkę z supkami. Akcja ruszyła z kopyta, więc oglądaliśmy w użyciu więcej supermocy, a co za tym idzie, więcej makabrycznych obrazków. Nie zabrakło też scen o silnym zabarwieniu erotycznym. Ale najważniejsze, że scenarzyści również stanęli na wysokości zadania, przybliżając istotne informacje z przeszłości bohaterów, które do tej pory były owiane tajemnicą.
Najnowszy odcinek należał do Francuza (Tomer Capon). Za jego sprawą poznaliśmy dramatyczne kulisy historii Mallory, a także powody, dla których dołączył do Chłopaków. Po opowieści Cyca było wręcz wskazane, aby przybliżyć właśnie jego przeszłość. Nawet doczekaliśmy się retrospekcji, choć większość informacji pozyskaliśmy z rozmów. Mimo to historia Francuza chwyta za serce.
The Boys to szalony serial, ale twórcy pilnują, aby jego bohaterowie nie byli jednowymiarowi czy płytcy. To imponuje, ponieważ to jest niespotykane w superbohaterskich produkcjach, gdzie większą uwagę poświęca się widowisku, a nie budowaniu głębszej fabuły podejmującej ważne zagadnienia, które dają do myślenia. I jeszcze twórcy przedstawiają to w niebanalny sposób, choć często przyprawiony czarnym humorem.
Również dzięki Francuzowi mógł zabłysnąć Lamplighter, który nie jest tylko pielęgniarzem w szpitalu psychiatrycznym, ale ma za sobą przeszłość w Siódemce. W tę postać wcielił się
Shawn Ashmore, który zamienił supermoc z lodu na ogień. Aktor wcielał się w Icemana w filmach o X-Menach, co jest świetną ciekawostką. Jego moc prezentowała się całkiem efektownie, tak jak kostium. Z jednej strony strój był bardziej mroczny niż w komiksie, w wyniku czego wydawał się bardziej tajemniczy. Ale z drugiej strony też wyglądał nieco groteskowo, więc rzeczywiście mógł wywoływać wesołość.
Natomiast okazało się, że to właśnie Lamplighter stał za śmiercią wnuków Mallory, o której to sprawie dowiedzieliśmy się w pierwszym sezonie. To był splot nieszczęśliwych okoliczności, ponieważ superbohater popełnił błąd, a Francuza nie było w pobliżu. Ta tragedia dotknęła obu mężczyzn. Aktorzy zagrali świetnie i bardzo przejmująco, dzięki czemu ta historia wzbudzała tyle smutku. Emocji dodała jeszcze konfrontacja Mallory z Lamplighterem w końcówce odcinka, która niezwykle trzymała w napięciu. Nie poznaliśmy jego ostatecznego losu, więc to oznacza, że ten supek jeszcze powróci do serialu, co jest dobrą wiadomością.
Obok rozwijania fabuły i postaci na widzów czekało w tym odcinku dużo akcji w szpitalu psychiatrycznym. A skoro nasi bohaterowie mają do czynienia z niestabilnymi i niebezpiecznymi supkami, to musiało to się skończyć makabrycznymi wydarzeniami. Klimatu grozy dostarczyła Cindy, która mówiąc obrazowo - „malowała ściany”. Istny horror. Przy okazji też Stormfront popisała się swoimi mocami, wykorzystując błyskawice do obezwładnienia jej. One również wyglądają widowiskowo i realistycznie.
The Boys to naprawdę popaprany serial, co twórcy udowodnili, wprowadzając supka o wiele mówiącym, sugestywnym pseudonimie Love Sausage. Element zaskoczenia udał się fantastycznie, a miny Cyca i Francuza mówiły wszystko. Czarny humor najwyższej próby, który zadziałał idealnie w momencie zdania sobie sprawy, że to, na co patrzyliśmy, wcale nie było macką. Co tu dużo mówić – twórcy mieli jaja, aby zaszokować widzów widokiem, który zostanie w pamięci na długo.
W nowym odcinku doczekaliśmy się też wyjawienia zamiarów Stormfront oraz jej prawdziwej tożsamości. Trzeba przyznać, że wszystko złożyło się w jedną, spójną całość. Jej przeszłość związana z Vought zdeterminowała jej nazistowskie poglądy. To zaskakiwało. Ponadto teraz nabrała sensu zmiana płci Stormfront z mężczyzny na kobietę. W serialu działa to genialnie, ponieważ widzimy, jak duży wpływ ma na Homelandera, który z jej powodu ma ataki złości. I co ciekawe, uczucie między nimi wydaje się prawdziwe, a nie udawane ze strony Stormfront. Dzięki temu ten romans budzi jeszcze silniejsze emocje, ponieważ łączy ich wspólny cel, a do tego ich działania prowadzą do niekontrolowanej brutalności. Co staje się jeszcze bardziej mroczne i niepokojące, bo wynika też z czystej zabawy, a nie tylko z ideologii. Świetnie to sobie poukładali twórcy, ponieważ dodatkowo rośnie w siłę para niezwykle potężnych jeszcze bardziej nieustraszonych przeciwników dla Chłopców. A to ekscytuje.
Cichą, w znaczeniu również dosłownym, bohaterką szóstego odcinka była Kimiko. Jej mimika była kapitalna i rozśmieszała w każdej scenie, gdy „dogadywała” Francuzowi. Ta postać nie potrzebuje słów, abyśmy rozumieli, co jej siedzi w głowie i co ma na myśli. Wystarczą sugestywne gesty, a także oryginalne gadżety, jak ten pierścień. Szkoda, że ten mały konflikt między nią a Francuzem nie potrwa dłużej, ponieważ dodaje serialowi humoru. Z drugiej strony fabuła musi iść do przodu, a ich pewnego rodzaju pogodzenie się też budziło wiele uczuć i emocji.
W porównaniu do wydarzeń ze szpitala nieco słabiej prezentował się wątek Butchera, Hughiego i Starlight. Podświadomie oczekiwaliśmy, że Billy będzie się w swoim zgryźliwym i wulgarnym stylu odgryzał Annie, ale pozostał niewzruszony. To może dziwić, ale po obejrzeniu końcówki odcinka, gdy bohaterowie z sympatią obgadywali leżącego w łóżku szpitalnym Hughiego, ma to większy sens. To pokazuje, że Billy’emu zależy na przyjacielu i nie chce ranić jego uczuć, szczególnie po przejściach z Robin. Straciliśmy przez to nieco frajdy, którą twórcy próbowali wypełnić akcją i walką o życie Hughiego. Nie trzymało to tak w napięciu, jak wydarzenia z ośrodka Sage Grove, ale na nudę nie mogliśmy narzekać, ponieważ tu też oglądaliśmy supka w akcji, a do tego ucierpiał niewinny człowiek.
Na dalszy plan zeszła Queen Maeve, która pojawiła się w odcinku na krótko, ale za to w bardzo konkretnych scenach. Otrzymała od Deepa nagranie, które może pogrążyć Homelandera i wyzwolić ją od niego. Z drugiej strony może to zaważyć na przyszłości z Eleną, która i tak wydawała się niepewna. Aktorki zagrały bardzo dobrze i z uczuciem. Jednak bardziej ciekawią konsekwencje tego wydarzenia. Ciąg dalszy zapowiada się niezwykle interesująco i na pewno szybko do tej kwestii powrócimy.
Bardzo podobnie też przebiegł wątek A-Traina z Deepem, który wciąga go w kościół Kolektywu. Ta część historii była lżejsza emocjonalnie niż ta z Maeve, ale jednocześnie bardziej tajemnicza. Natomiast sama organizacja jest równie wpływowa i cwana, co Vought. Ten wątek to też jeden z ważnych elementów historii, który może się okazać kluczowy w walce przeciwko supkom i korporacji.
The Bloody Doors Off to znakomity odcinek, pełen akcji, czarnego humoru, krwi i emocji. Dostarczył mnóstwo niecodziennej i zaskakującej rozrywki przeznaczonej dla dorosłego widza. I co najważniejsze, twórcy nie tylko skupiają się na widowisku i supermocach, ale świetnie panują nad historią i sposobem jej opowiadania. Jest w niej wiele szaleństwa, ale również mroku związanego z przeszłością oraz z sekretem Vought i eksperymentach ze Związkiem V. Nie mogę się doczekać, jakie jeszcze twórcy przygotowali dla nas niespodzianki w
The Boys w kolejnych odcinkach!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h