Cliffhanger finału pierwszego sezonu zostaje szybko i dość nieoczekiwanie rozwiązany. Okazuje się, że policja nie przyjechała po Riley, ale po jej męża Kyle'a, który ma coś na sumieniu. Wszystko wskazuje na to, że wszelkie zainteresowanie policji z ubiegłego sezonu było związanego tylko i wyłącznie z jego osobą, a nie z nietypową profesją kobiety. Śledztwo prowadzi dwóch gliniarzy - jeden to znajomy Riley z przeszłości, drugi to obcy człowiek z innego miasta. Problemem staje się dla niej ta druga postać, która będzie na pewno powracać w kolejnych odcinkach. Wyraża on zainteresowanie jej zarobkami, lecz na razie są to jedynie podejrzenia, że mąż dawał jej pieniądze. Dwa wątki mają w sobie potencjał na coś intrygującego - nowa postać policjanta i rzecz, którą Kyle chce zdradzić prokuraturze. Cała sprawa kryminalna premierowego odcinka jest czymś, co wyrywa The Client List ze schematu zwyczajnego serialu obyczajowego, dodając do tego odrobinę kolorytu i urozmaicenia.
Pod względem obyczajowym The Client List prezentuje ten sam przeciętny poziom, co w pierwszym sezonie. Riley nadal kręci z bratem swojego męża, a Kyle ciągle zachowuje się niedorzecznie. Jedyną zmianą jest pokazanie Evana w złym świetle - podczas rozmowy z bratem, ten zarzuca mu, że wykorzystuje jego żonę, która rozpacza po odejściu męża. Trudno nie zgodzić się z takim argumentem - jaki człowiek rzuca się chwilę później na żonę brata? Nawet jeśli ów brat jest skończonym kretynem.
[image-browser playlist="593377" suggest=""]
©2013 Lifetime
W pracy Riley wiele się zmieniło. Odeszły prawie wszystkie dziewczyny za wyjątkiem Seleny Ramos, więc panie mają problem, by w swoim stylu zadowolić wszystkich klientów z listy. Kluczem tego wątku jest jednak powrót Georgi i nowa umowa zawarta pomiędzy Riley a nią. Wszystko wskazuje na to, że Riley będzie teraz prowadzić salon, co również może pozytywnie wpłynąć na rozwój serialu. Najlepszym motywem jednak jest cliffhanger, który wyraźnie sugeruje, że Riley będzie mieć sporo kłopotów z prawem.
The Client List to nadal przeciętny i lekki serial obyczajowy, który nie prezentuje sobą nic wyjątkowego. Jedynie osoba Jennifer Love Hewitt, która nadaje emocji i wiarygodności swojej bohaterce, potrafi przyciągać do ekranu, by pomimo niewysokiego poziomu, całość nadal nieźle bawiła.
Ocena: 5/10