Po nie do końca udanym (przynajmniej z mojego punktu widzenia) początku 2. sezonu 5. odcinek serialu Flash w końcu prezentuje oczekiwaną jakość. Jest bardzo mocno związany z głównymi wątkami, a także wprowadza do fabuły tego samego, a jednak innego dr. Harrisona Wellsa.
Powtarzałem to już w pierwszym sezonie, powtórzę też w tej recenzji. Tom Cavanagh to według mnie najlepszy aktor, jaki znajduje się w obsadzie
The Flash, a jego kreacja dr. Harrisona Wellsa w debiutanckiej serii była naprawdę udana. Z jednej strony było mi szkoda, że Wells z Ziemi-1 (będący tak naprawdę Eobardem Thawnem z przyszłości) skończył w taki, a nie inny sposób (okazało się, że martwy był tak naprawdę dużo wcześniej). Z drugiej jednak strony cieszyły mnie zapowiedzi twórców, że Tom Cavanagh znajduje się nadal w stałej obsadzie serialu, a to oznaczało tylko jedno – poznamy Harrisona Wellsa z Ziemi-2!
Już końcówka poprzedniego odcinka, w której rozprawił się z King Sharkiem, robiła niezłe wrażenie, a
The Darkness and the Light tylko potwierdził, że Harry (jak nazwał go Cisco) jest kluczowym elementem serialu
The Flash i idealnie pasuje do tej produkcji. Jego brak w pierwszych 4 odcinkach 2. serii był bardzo odczuwalny. Nowy dr Harrison Wells to z pozoru postać podobna do tej, którą znamy (pytanie tylko, na ile ją znamy, skoro był to tak naprawdę Eobard Thawne w ciele doktora), ale jednocześnie doskonale orientująca się w sytuacji. Co prawda sceny z Jayem Garrickiem nie wypadały jakoś rewelacyjnie (na niekorzyść Flasha z Ziemi-2), ale wprowadzenie obu postaci do fabuły i tak należy uznać za bardzo dobry krok - nawet jeśli Jay na końcu odcinka strzelił focha i postanowił odejść...
Marginalną rolę w całej historii odegrała Doctor Light, ale wątek ten miał zaskakujący twist związany z Lindą Park, w którą wciela się Malese Jow. Przez pewien czas mogliśmy się nawet poczuć jak w 1. sezonie, gdy dr Wells doradzał Barry’emu, jak poradzić sobie z przeciwnikiem i ostatecznie go pokonać. W wątku tym istotną rolę odegrała też Iris, która – o dziwo – w 2. sezonie wypada całkiem nieźle, a na pewno lepiej niż w 1. serii. Twórcy nie popełniają błędu Laurel Lance z
Arrow, a Iris wydaje się chłodna i opanowana nawet w takich chwilach, gdy dowiaduje się, że morderca jej narzeczonego… żyje (choć pochodzi z innego świata).
[video-browser playlist="758358" suggest=""]
The Flash to serial, który idealnie potrafi przeplatać w fabule elementy dramatyczne i komediowe. Ten drugi aspekt w
The Darkness and the Light wypadł fantastycznie. Mowa oczywiście o nietypowej randce Barry’ego i Patty, na którą główny bohater przyszedł w czarnych okularach, starając się ukryć chwilową ślepotę. Całość wypadła niezwykle zabawnie; brawa należą się aktorom, którzy zagrali sceny na dużym luzie i potrafili sami się z siebie śmiać.
Dzięki wielkiemu powrotowi dr. Harrisona Wellsa w końcu rozwinięto wątek Cisco Ramona, który nawet przypisał sobie ksywkę znaną z komiksów – Vibe. Pozostaje tylko czekać, aż Caitlin przemieni się w Killer Frost, bo akurat na tę przemianę czekam znacznie bardziej. W odcinku mignęła również dwa razy Kendra Saunders, czyli przyszła Hawkgirl. Na razie obsługuje ludzi w znanej nam dobrze kawiarni, ale jak wiemy – pojawienie się tej bohaterki we
The Flash to dopiero początek jej wielkiej przygody.
Czytaj również: 2. sezon The Flash – wysoka oglądalność najnowszego odcinka
The Flash zaserwował widzom naprawdę dobry odcinek! W końcu obyło się bez głupot związanych z Firestormem i Martinem Steinem (mam duży szacunek do Victora Gabera, ale jego postać jest według mnie bardzo słaba), a jednocześnie mocno rozwinięto główny wątek. Bo przecież wydarzenia na Ziemi-2 związane z córką Wellsa również proszą się o wyjaśnienie. Trzymam kciuki, by poziom utrzymano za tydzień.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h