O ile jeszcze na początku emisji The Following zapowiadał się interesująco i ambitnie (jak na stację ogólnodostępną), tak w połowie sezonu stwierdzić mogę jedno – głupota goni tutaj głupotę. Aż przykro patrzeć na bohaterów, którzy usilnie próbują nawzajem się tłumaczyć, dlaczego ich działania nie przynoszą skutków. Oglądając szósty odcinek The Following odniosłem wrażenie, że w produkcji stacji FOX scenarzyści stworzyli swój własny świat, w którym oddział SWAT na miejsce akcji dojeżdża kilka godzin, a śmigłowce to – jak widać – nieznany wynalazek.

Tak nieudolnej akcji tropienia – podobno – najgroźniejszych terrorystów w kraju nie widziałem dawno w żadnym amerykańskim serialu. Cała operacja przygotowywana była niczym odbijanie kilkunastu zakładników z silnie obstawionego terrorystami i ładunkami wybuchowymi banku. The Following do niedawna zdawał się być porównywany do The Following, tymczasem pod względem tego typu akcji jest marną parodią przygód Jacka Bauera. Wcale się nie dziwię, że "wyznawcy" w kluczowym momencie odcinka zdołali uciec. Scenarzyści w maksymalny sposób ułatwili im zadanie, wprowadzając ludzi Joe choćby do lokalnej policji.

[image-browser playlist="594010" suggest=""]
©2013 FOX

Kompletny brak konsekwencji można było zauważyć też przy zachowaniu Ryana Hardy’ego. Główny bohater pewny swego rozłożył się w fotelu, potrafił pyskować i grozić skręceniem karku Paulowi i Jacobowi. Tymczasem, gdy podeszła do niego panna z metrem sześćdziesiąt wzrostu, nie był w stanie zareagować i spróbować się obronić, tylko pokornie przyjął na swoje ciało garść woltów. Bezradność Hardy’ego i policji w tropieniu kultu Carrolla momentami staje się nawet zabawna, ale jak długo jeszcze scenarzyści będą karmić nas takimi banałami?

Jak to w każdym odcinku The Following bywa, wypada przywyknąć do stale powiększającej się siatki "wyznawców" Joe. Akurat z racji tego, że dotarliśmy do połowy sezonu, liczba jego lojalistów znacznie wzrosła. Jeden z nich okazał się jednak szczególny, ponieważ jego zadaniem było obserwowanie Claire i zdawanie raportów Carrollowi siedzącemu w więzieniu. Po co i w jakim celu uruchomiony został jego wątek, nie wie nikt. Chyba że scenarzyści postanowili na jeden odcinek przenieść Claire w nieco inne miejsce i nadać jej wątkowi nieco dynamiki.

[image-browser playlist="594011" suggest=""]
©2013 FOX

Za retrospekcje odpowiadały tym razem – pisząc wprost – fatalne sceny związane z Debrą i jej powrotem do rodzinnego domu (czy tez kultu). Kompletnie nie rozumiem, w jakim celu znalazły się w tym odcinku. Czyżby ich głównym zadaniem było wybijanie z rytmu oglądania właściwej akcji? Zamiast kilku minut, które scenarzyści stracili w odcinku poprzez retrospekcje, wystarczyło wprowadzić do dialogów kilka linijek, w których Debra wyjaśnia Mike’owi, skąd bierze się jej wiedza na temat kultów.

Jeśli ktoś przed sezonem oczekiwał od The Following ambitnego, pełnego napięcia serialu, który może rywalizować z najlepszymi produkcjami na stacjach kablowych, srogo się zawiódł. Kevin Reilly, szef stacji FOX, podczas TCA Press Tour zapowiadał, że "kiedy jeszcze nie istniały stacje kablowe, to FOX był uznawany za kablówkę - chcemy do tego powrócić". Lepiej niech nie próbują. Bo jeśli mają to robić w takim stylu, jak przy The Following, to uda im się zadowolić wąskie grono widzów niemające wobec danej produkcji żadnych wymagań. Takie nazwiska, jak Bacon i Purefoy, świetny odcinek pilotowy i gigantyczny hype nakręcony od czasu lipcowego (!) Comic-Conu sprawiły, że oczekiwania wobec nowego serialu stacji FOX były ogromne. Niestety The Following to zwykły przeciętniak.

Ocena: 4/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj