Czwarty sezon The Fosters stawia na tematyczne odcinki, co wychodzi naprawdę dobrze. Każdy kolejny dotyczy po prostu innego tematu, który jest nie tylko rozwijany pojedynczo sam przez się, ale umiejętnie wplata się do głównej fabuły serialu. Poczucie bezpieczeństwa zostało pokazane poprzez pryzmat domu rodzinnego, w którym każdy powinien czuć się pewnie i bezpiecznie. Zostało to naruszone samą wizytą Nicka, który ukrywał się w domu rodziny Adams-Foster, by porozmawiać z Marianą. Był na skraju załamania nerwowego, a broń w ręku raczej nie jest traktowana jak znak pokoju. Z kolei Callie wyjawiła w końcu, co zaszło pomiędzy nią a Brandonem. Tym samym nie wiedziała, czy Stef oraz Lena nie cofną jej adopcji, co dla osoby żyjącej przez tyle lat w systemie opiekuńczym jest niczym najgorszy koszmar. Sama konwencja odcinka, stworzona z lekką domieszką horroru, bawiła się emocjami widza, pozbawiając go zwyczajowej ciepłej atmosfery, jaką roztacza serial. Kiedy podejmują problematykę zaufania, zwłaszcza po rewelacjach ujawnionych na temat Brandona i Callie czy ataku Nicka, pokazują ją poprzez naruszenie więzi rodzinnych. Stawiają na pytania, czy mogą jeszcze sobie ufać, troszczyć się o siebie; gdzie jest granica pomiędzy tym, co wolno, a czego nie można przekroczyć. Szkoła, do której uczęszczają bohaterowie serialu, zostaje ogrodzona i ściśle kontrolowana. Mariana doświadcza przemocy psychicznej ze strony kolegów ze szkoły, brandon natomiast po trywialnej kłótni z matką ucieka w dorosłość z Cortney, zamieszkując z nią i jej dzieckiem. Jego nieporadne pierwsze kroki w samodzielnym życiu trochę rozśmieszają, trochę zawstydzają. Nawet Callie zaczyna wątpić w siebie oraz swoją pozycję w domu i decyduje się przez jeden dzień udawać kogoś innego. Wszystko to pokazuje, że zaufanie to cienka nić, którą bardzo łatwo można nadszarpnąć czy nawet przerwać. Z jej naprawieniem jednak może być nieco gorzej. No url Miło jest również zobaczyć, że The Fosters nie porzuca wątków bez wyjaśnienia. Co prawda nie stara się ich prowadzić na siłę odcinek po odcinku, ale pozwala sobie na ich rozciąganie w czasie. Dzięki temu opowiadana historia brzmi bardziej jak prawdziwe życie rodzinne, w którym sprawom codziennym nadaje się odpowiednie priorytety. Kiedy zaczynamy się zastanawiać, czy scenarzyści aby na pewno nie zapomnieli o biologicznym ojcu bliźniaków, jego postać powraca, jakby to była najbardziej naturalna kolej rzeczy. Podobnie w przypadku młodszego brata Callie, Jude. Przewija się on sporadycznie na ekranie, nie pozwalając jednak całkowicie o sobie zapomnieć. The Fosters nie rozczarowuje również w kwestii podejmowania tematów społecznie istotnych. Wydawać by się mogło, że scenarzyści wyczerpali już wszystkie popularne zagadnienia dotyczące nastoletniego świata, ale nic bardziej mylnego. Wyciągają, niczym asa z rękawa, kolejne problemy, które można pokazać w nie do końca sztampowy sposób. Dzięki temu dowiadujemy się na przykład, że warto badać się kontrolnie, zwłaszcza pod kątem HIV. Nawet temat Kościoła i religii, do tej pory poruszany z lekkim dystansem, zaczyna nabierać nieco innego tonu - bardziej przychylnego społeczności LGBT, a zwłaszcza młodzieży kwestionującej swoją seksualność. Pod tym względem serial trzyma rękę na pulsie, pozwalając sobie na dorzucenie własnych trzech groszy do dyskursu. Aktualnie The Fosters trzyma jednolity poziom, choć poprzeczkę twórcy zawiesili sobie dość wysoko. Serial dostarcza pewne, dobrze skrojone rodzinne kino, które ogląda się z przyjemnością. Nie mogę się doczekać, by sprawdzić, co jeszcze scenarzyści mają w zanadrzu i czym nas poczęstują w nadchodzącym czasie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj