"The Grinder" już w pierwszych scenach pokazuje wesołą zabawę konwencją. Rodzinka siedzi i ogląda serial prawniczy bohatera, kończy pilota i szykuje się do 2. odcinka - takim sposobem mamy nietypowy wstępniak zapowiadający seans 2. odcinka tej komedii. Fajnie, że jeszcze ktoś z pracujących przy amerykańskich komediach umie działać nieschematyczne i z pomysłem. Sprawa odcinka to pozytywne zaskoczenie. Z jednej strony bohater grany przez Roba Lowe dalej gra swojego serialowego prawnika, wygłaszając kiczowate dialogi i nadając wesołej dramaturgi każdemu zdaniu. To pokazuje, że jest w tym potencjał na wiele, bo schematów gatunkowych do wyśmiania jest co nie miara. Na razie twórcy radzą sobie z tym wyśmienicie i odpowiednio bawią. Z drugiej strony mamy fajny dylemat związany z porażką i rolą, jaką odgrywa postać Freda Savage'a. Wiemy, że jest to nierealistyczne, skoro ktoś aż tak mocno uważa się prawie za serialowego bohatera, ale w tej konwencji to się sprawdza. Przemyślenia obu panów, ukazanie ich rozmów i motywacji - jest tutaj pomysł i dobry humor. [video-browser playlist="702989" suggest=""] Ciekawym motywem jest wprowadzenie kobiecej postaci, która wydaje się mieć potencjał na wiele komediowych sytuacji. Prawniczka, która nie czuje uroku tytułowego Grindera, może okazać się godną przeciwniczką dla niego, gdy będzie chciał zdobyć jej przychylność. Ich kilka scen w tym odcinku miało przyjemny ładunek humorystyczny, który może wykiełkować w coś komicznego. "The Grinder" ma fajny pomysł, niezłe wykonanie i sporo dobrego humoru. Każda postać stopniowa się rozwija, oferując serialowi coraz więcej. Tak trzymać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj