The Kissing Booth 3 to ostatnia odsłon serii. Twórcom, którzy kręcili ten film jednocześnie z częścią drugą, udało się coś nieprawdopodobnego: stworzyli nie tylko najgorszą odsłonę tej komedii romantycznej, ale też jeden z najgorszych filmów wyprodukowanych przez lub dla Netflixa. Klisze gatunkowe, scenariuszowe głupoty, toksyczne zachowania - to wszystko przepełnia ten film i nie pozostawia złudzeń, że trudno doszukać się w tym nawet bezmyślnej rozrywki. Ta opowieść totalnie nie działa jako komedia romantyczna, bo ani nie jest śmieszna, ani też nie zaprezentowano w niej wiarygodnego uczucia. Dialogi pary zamykają się na sprawach dość przyziemnych, a ich kłótnie przypominają starcia pięciolatków w piaskownicy, a nie dorosłych ludzi. Decyzja o rozstaniu jest jedną z najbardziej irracjonalnych, fatalnie umotywowanych rzeczy, jakie zobaczycie w 2021 roku. Kochają się, ale on nie chce, by ona podjęła przez niego decyzję, której będzie żałować. Ot, cała przyczyna - zero dialogu, zrozumienia, szukania drugiego wyjścia i kompromisów. Pójście na łatwiznę (mężczyzny, bo w tym przypadku on jest inicjatorem), bo robi się trudno. Niby oglądamy dorosłych ludzi, ale twórcom nie zależy na tym, by ich pokazać z tej perspektywy. A cała kwestia toksycznej i zatrważająco niepokojącej przyjaźni Elle z Lee jest tak głupia, że aż śmieszna. Dziewczyna chce iść na studiach ze swoją miłością, więc przyjaciel powinien ją wspierać. A  ten tupie nogą, ma pretensję i strzela fochy, bo nie wybrała studiów z nim. Całe "zerwanie" z obydwoma panami ma niby pokazać dojrzewanie i szukanie siebie bez innej osoby. Zamysł dobry, wykonanie puste i nudne. Może gdyby na tym ta historia byłaby oparta, miałoby to więcej sensu, bo wciśnięcie tego na kilka minut na koniec daje efekt odwrotny do zamierzonego. The Kissing Booth 3 to typowy film na letni wieczór. Produkcja kolorowa, pełna wyłącznie ładnych ludzi, z piękną pogodą w tle. Gdy pojawiają się problemy, czar pryska i twórcy popisują się niekonsekwencją, brakiem pomysłu i wykonaniem na poziomie, którego powstydziliby się twórcy najsłabszych odcinków Mody na sukces. Widzimy więc, powiedzmy sobie wprost, głupich młodych ludzi bez problemów w życiu, którzy muszą usilnie takowe sobie znaleźć. To nie przekłada się na przyjemną rozrywkę, bo zbyt wiele rzeczy jest tu źle napisanych i jeszcze gorzej zagranych (aktor wcielający się w Noaha przez trzy filmy nie był w stanie stworzyć charakteru tej postaci, a jego rola zawęziła się do chodzenia bez koszulki i gniewnych spojrzeń na wydumanego w swojej głowie rywala). Możemy się domyślać, że obsada bawiła się  na planie fenomenalnie, bo to czuć. Jednak nie dało się tego przekuć na tworzoną rozrywkę.  Tu potrzebny byłby reżyser i scenarzysta, który rozumie, jak opowiadać historię przy wykorzystaniu gatunkowych narzędzi, a nie odznaczać schematy i do tego irytować niezwykle głupimi zachowaniami i decyzjami bohaterów. Niektóre sceny wywołują zdziwienie, a nawet szok. Zastanawiałem się, co autor miał na myśli.  Cała seria The Kissing Booth to absurdalnie złe komedie romantyczne. Pierwsza część była jeszcze poprawna, chociaż z mnóstwem wad. Co dziwne, w finale dziejącym się lata później twórcy pomyśleli, że wypadałoby na koniec odwołać się do tytułowej budki. Ręce opadają. Wymuszone to strasznie. Po tym wszystkim pozostaje jedynie wrażenie, że Joey King w głównej roli była jedyną osobą, która starała się wyciągnąć cokolwiek z tego materiału. Widać, że zostawiła serce na planie. Tylko koniec końców ani to śmieszne, ani emocjonujące, a bardziej głupie, niedorzeczne i niedające rozrywki nawet na poprawnym poziomie. Całość oparta jest na toksycznych relacjach, które nie gwarantują rozwoju bohaterów. Szkoda czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj