Ostatni odcinek The Magicians przynosi wiele odpowiedzi i nie brakuje w nim istotnych zdarzeń. Twórcy nieźle namieszali w świecie serialu, kreśląc tym samym wątki na drugi sezon. Na ten moment zarysowano trzy sprawy, które w pewnym stopniu się łączą. Pozostając jednak przy finale - podoba mi się prezentacja antagonistów. Aktualnie każdy z nich ma coś do zaoferowania. Nowo ujawniony przede wszystkim wprowadza mrok i krwawe momenty. Działania Bestii mają odpowiednie uzasadnienie, a na krótko powraca też Marina. Przywódczyni wiedźm, chociaż wcześniej przedstawiana głównie jako ta zła, tym razem daje się poznać z lepszej strony. Nie jest więc jednoznacznie negatywną postacią, co korzystnie wypływa na jej odbiór. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości pełniła rolę tymczasowego sojusznika bohaterów w walce z większym złem. Twórcy umieją zaskoczyć, co się ceni. Kiedy wydaje się, że ujawnili już wszystkie karty, potrafią uraczyć widza następną niespodzianką. Niestety jednocześnie mam wrażenie, że akcja serialu rozgrywa się trochę za szybko. Niewiele czasu pozostaje na zaprezentowanie, w jaki sposób bohaterowie dochodzą do kolejnych przełomów. Po prostu do nich dochodzą – dzięki łutowi szczęścia czy znajomości książek osadzonych w Fillory. Nie jest to zbyt ekscytujące, a biorąc pod uwagę inne podobne tytuły (Harry Potter?) – mogłoby takie być. No url ‌The Magicians to zdecydowanie serial dla dorosłych widzów. Już wcześniej poruszano tematy seksu, narkotyków i alkoholu, a postacie bez przeszkód paliły papierosy (z czym miał problem Constantine). Jednak twórcy wykorzystują te zagadnienia zarówno w celach humorystycznych, jak i zupełnie poważnych. Widać to także w finale i moim zdaniem odpowiednie proporcje zostają zachowane. Niemniej niektóre sytuacje mogą wydawać się nie tyle śmieszne, co niesmaczne. Mnie nic nie odrzuciło, ale zdążyłem się przyzwyczaić do ostrego charakteru produkcji. Do tej pory miałem zastrzeżenia jedynie do zdrad związanych z parą Quentin/Alice. Twórcy trochę przesadzili z niespodziewanym seksem w trójkącie, podobnie jak z szybką odpowiedzią na niego ze strony Alice. Na szczęście finał w niewielkim stopniu nawiązuje do tego wątku. Powaga występuje, gdy poruszane zostają kwestie uzależnienia, depresji czy nawet wykorzystania seksualnego. Te ostatnie zostały wprowadzone już wcześniej, ale w finale też wywołują emocje, szczególnie że dotyczą innej postaci. Nieszczędzenie bohaterom takich cierpień może się podobać. Same charaktery spisują się dobrze. Dotyczy to zwłaszcza Penny'ego, który w recenzowanym odcinku wyróżnia się jednym z zabawniejszych komentarzy. Nawet niegdyś natarczywe zachowanie Jules nabrało sensu, dzięki czemu można je zrozumieć. Jeśli chodzi o miejsce akcji, przez blisko 45 minut przebywamy w Fillory. Oczywiście nie jest tak barwne jak Narnia (powieść C.S. Lewisa zapewne stanowiła inspirację dla Leva Grossmana), ale czuć, że to świat fantasy. Ograniczony, lecz jak na możliwości serialu prezentujący się nie najgorzej. Czytaj również: Będzie 2. sezon The Magicians Polubiłem The Magicians. Pilot wzbudził we mnie mieszane uczucia, lecz z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej byłem zaciekawiony rozwojem wydarzeń i czerpałem autentyczną przyjemność z oglądania. Finał pierwszego sezonu jest więcej niż zadowalający – odkrywa kilka zaskakujących tajemnic i posiada mocne sceny. Odbieram go jako obietnicę utrzymania poziomu w drugiej serii. Wydaje mi się, że ostatecznie serial zyskał własny charakter i nie okazał się słabą kalką Harry'ego Pottera oraz Opowieści z Narnii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj