Serial The North Water zabiera widzów na arktyczne wody. Na załogę wielorybników czyha tam wiele niebezpieczeństw. W rolach głównych występują bardzo dobry Jack O'Connell oraz znakomity i przerażający w swojej kreacji Colin Farrell. Oceniam.
Na wodach północy jest miniserialem, który już na etapie produkcji zdążył się wyróżnić. Jego akcja rozgrywa się na dalekiej północy, dlatego ekipa filmowa wyruszyła na Arktykę, a dokładniej nad zamarznięte morze na północ od Archipelagu Svalbard. Dzięki temu
The North Water stał się najdalej na północ nakręconym serialem w historii, nie licząc programów dokumentalnych. Oczywiście część zdjęć odbywała się w studiu na Węgrzech oraz Hampshire (gdy musieli powrócić do kraju ze względu na wybuch pandemii koronawirusa), ale te plenerowe sceny, które oglądamy na ekranie, zapierają dech w piersiach. Arktyczny krajobraz jest wyjątkowy i tworzy klimat tego serialu. To zdecydowanie jego najmocniejsza strona.
Produkcja przypomina nieco pierwszy sezon serialu
Terror, ponieważ wydarzenia rozgrywają się w połowie XIX wieku (tutaj w 1859 roku), a marynarze pływają na statkach. Różnica polega na tym, że w
The North Water nie występują motywy nadprzyrodzone, a wszechobecny chłód nie mrozi krwi w żyłach, jak w serialu z 2018 roku z Jaredem Harrisem. Może to też wynikać z tego, że akcja odbywa się przy świetle dziennym, a mrok spowija tylko kajuty „Ochotnika” oraz uliczki i bary. Serial nie jest horrorem, lecz dramatem z elementami kryminalnymi i psychologicznymi.
Serial opowiada o załodze statku wielorybniczego, który wypływa na połów. Bohaterowie nie wiedzą, że kapitan planuje zniszczenie jednostki w przekręcie ubezpieczeniowym, który uknuł z jej właścicielem. Na pokładzie znalazł się Patrick Sumner - były wojskowy chirurg uciekający przed burzliwą przeszłością - który pełni rolę lekarza okrętowego. Jeden z jego towarzyszy okazuje się psychopatycznym mordercą.
W pierwszym odcinku
The North Water niewiele się dzieje. Najpierw oglądamy długi wstęp, w którym pokazano stęchłe i błotniste angielskie uliczki (na myśl przychodzi serial
Tabu). Przedstawieni zostają również główni bohaterowie. Od początku wiemy, że Drax to typ spod ciemnej gwiazdy i trzeba być przy nim czujnym. Jest cwany, brutalny i zawsze dostaje to, czego chce. Jego bezwzględność i brak oporów obserwujemy, gdy napada na człowieka w ciemnej alejce oraz podczas polowania na foki. Twórcy nie obnoszą się z zabijaniem zwierząt, traktując to jako pracę. Ich celem było pokazanie realiów tamtych czasów. Te sceny kręcono w prawdziwych, mroźnych warunkach na dryfującej krze, co dodaje im autentyczności.
Z kolei pokładowy doktor to człowiek złamany wydarzeniami w Indiach. W obu epizodach oglądamy krótkie retrospekcje, koszmary z dramatycznego ataku. Urozmaicają jego wątek, rozwijają postać, ale nie podnoszą poziomu emocji. Pozwalają lepiej zrozumieć pełnego melancholii Sumnera, który w tej wyprawie szuka odkupienia. Narracja prowadzona jest w formie wpisów do dziennika, co pozwala uporządkować przebieg wydarzeń oraz pilnować upływ czasu. W pierwszym odcinku lekarz nie ma za wiele do roboty, ale postanawia również wykazać się przed załogą. Nie trudno się domyślić, że to nie okazuje się dobrym pomysłem w końcówce odcinka, ale przynajmniej to był najciekawszy moment epizodu, bo wyrwał nieco z marazmu.
W drugim odcinku historia jest bardziej mroczna. Dochodzi do kilku nieprzyjemnych zdarzeń, w tym gwałtu na jednym z członków załogi. Sytuacja na statku staje się napięta, bo poszukiwany jest sprawca, a obdukcję przeprowadza Sumner. W końcu pojawiają się emocje, bo sytuacja staje się poważniejsza i tragiczna ze względu na dalszy przebieg tego wątku. Lekarz nie potrafi przekonać kapitana do swoich racji, a Drax wydaje się najbardziej podejrzaną osobą z perspektywy widza. Jest ciekawiej, ale jeszcze nie na tyle, żeby ta historia wciągała i zaskakiwała. Jedynie daje nadzieję, że to pierwszy krok do bardziej wstrząsających wydarzeń, które zaintrygują.
Warto jeszcze dodać, że w tym epizodzie pokazano połów wielorybów. To na swój sposób było interesujące, ponieważ oglądaliśmy, jak to się kiedyś odbywało i jak oporządzano tego ogromnego ssaka. To też nie były miłe obrazki, gdy wielorybnicy cieszyli się z zabicia zwierzęcia, obryzgując się jego krwią. Poza tym największym walorem tych scen były arktyczne, surowe krajobrazy wokół łodzi.
Należy też wspomnieć o obsadzie. W Draxa wciela się genialny
Colin Farrell, który jest nie do poznania, choć nie aż tak jak w
Batmanie w roli Pingwina. Ma długie, splątane włosy i brodę, a do tego nabrał kilogramów. Najważniejsze, że kreuje diaboliczną postać, która odpycha i wzbudza grozę. Farrell imponuje w tej roli, a nawet jeszcze nie miał okazji zaprezentować całego swojego aktorskiego warsztatu.
Jack O'Connell jako Sumner również gra solidnie. Jest przekonujący w swojej roli, dlatego z uwagą śledzimy jego losy. Pozostała część obsady także została dobrze obsadzona. Stephen Graham (kapitan Brownlee), Sam Spruell (podstępny Cavendish) i Philip Hill-Pearson (McKendrick) w drugoplanowych rolach są wyraziści. Na pochwałę zasługuje młody Stephen McMillan jako Joseph, który pokazał się z dobrej strony i wzbudził współczucie.
Jednak
The North Water po dwóch pierwszych odcinkach nie zachwyca, ponieważ historia jest prowadzona w powolnym tempie. W tym miniserialu na podstawie książki
Na wodach północy autorstwa Iana McGuire'a raczej chłonie się mroźną i ponurą atmosferę wyprawy, niż z zaangażowaniem śledzi wydarzenia. Oprócz Arktyki wrażenie robią stroje, wnętrza czy sam statek, bo pozwalają przenieść się widzom w czasie i poczuć się jak podczas połowu (świetne było to bujanie jednostką).
The North Water wymaga cierpliwości, więc nie każdemu spodoba się ten miniserial. Po drugim epizodzie już widać, że fabuła nabiera wyrazu oraz ma szansę się rozkręcić i nie zniechęcić tych najwytrwalszych widzów. Jest dobrze, ale może być jeszcze lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h