Przyznam, że po pierwszym odcinku miałem bardzo niewielkie oczekiwania względem tego serialu, bowiem kompletnie odstawał on od tego, co widzieliśmy w crossoverze. Jednak drugi epizod Rekrut: FBI wraca na poziom jakości Rekruta i jest znacznie lepiej. Co prawda potwierdza się moja teza, że będziemy mieć do czynienia z bardziej komediową produkcją, a jej główny ton będzie lekki, ale już sam humor jest na wyższym poziomie niż w pilocie. Przyznam, że parę razy nawet zaśmiałem się głośno i nie musiałem kręcić głową z zażenowania. Niecy Nash w końcu – zamiast irytować w roli Simone – pokazuje, że potrafi być zabawna i czarująca, a jednocześnie wzbudza respekt. Nie wiem, czy to kwestia lepszego rozpisania postaci w tym odcinku, czy aktorka po prostu miała wcześniej gorszy dzień na planie. Ważne, że widać znaczącą poprawę. To samo tyczy się zresztą i samej fabuły. O ile rozstawianie pionków na szachownicy, jak to ma miejsce w pilotach, wyszło średnio, tak już pierwsza partia szachów była interesująca. Główny wątek dotyczy znalezienia przez Simone i jej przyjaciela (a zarazem drugiego świeżaka) Brandona osoby, która zgodzi się być ich informatorem. Twórcy jasno nakreślają różnice między charakterami i podejściem do życia czy świata obu tych postaci. Do tego pokazują ich mocne i słabe strony. Żadne z nich nie jest nieomylne, oboje mają skrajnie różne natury, ale i wspólne cechy, cele i ambicje, które powoli poznajemy i które pomagają nam z nimi sympatyzować. Nie tylko zresztą z nimi, bowiem każdy ze specjalnej jednostki zadaniowej jest na swój sposób bardzo specyficzny i razem świetnie współgrają nie tylko jako bohaterowie, ale i aktorsko, co przyjemnie się ogląda. Cieszy mnie również fakt, że poważniej w tym odcinku potraktowano aspekt rasizmu i braku zaufania dla stróżów prawa i systemu sądowego w USA, natomiast przygaszono wątek starć i dramy na szczycie FBI. Być może dane nam będzie złapać chwilę oddechu, zanim uderzy to z większą mocą.
Fot. ABC
Podsumowując, Rekrut: FBI w tym odcinku wypada znacznie, ale to znacznie lepiej. Bardzo mnie to cieszy, bowiem "uniwersum" Rekruta zdecydowanie zasługuje na kolejny udany projekt. Mało jest obecnie dobrych, relatywnie lekkich produkcji policyjnych, a Nash i Fillion w swoich rolach wypełniają tę pustkę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj