"Slither" zaskoczył i to niezwykle pozytywnie. Długo można było się zastanawiać, czemu serial o takim potencjale i po tak dobry pilocie nie był w stanie utrzymać dobrej formy. I oto mamy odpowiedź. Przeszłość połączyła się z teraźniejszością, a to automatycznie okazało się być złotym środkiem dla serialu, którego twórcy szukali. Zaangażowanie w akcję młodszej, jak i starszej części społeczeństwa Chance Harbor okazało się strzałem w dziesiątkę. Podniosło to też poziom skomplikowania całej historii, ale zostało to uczynione w taki sposób, że nie można narzekać.
Gwiazdą tego odcinka nie był nikt z kręgu, ale sama babcia Cassie – Jane. I to jej wkroczenie do akcji sporo namieszało. Mogło się wydawać, że przez pierwsze odcinki była spychana na dalszy plan. Zresztą podobnie, jak i reszta członków poprzedniego kręgu. Jednak jak bardzo było mylne to spostrzeżenie mogliśmy się przekonać już w pierwszych minutach. Kluczem do sukcesu okazała się prawda. Niby nic nowego, a jak genialnie zadziało. Dotąd dało się wyczuwać w serialu pewnego rodzaju sztuczność. Lecz kiedy Cassie prosi o pomoc swoją babcię wszystko zmienia się o 180 stopni. Cała akcja, relacje nabierają realizmu. I to wszystko dzięki Ashley Crow, która po raz pierwszy mogła nam się zaprezentować od całkiem nowej strony. Nie jest już tylko ciepłą i kochaną babcią - jest czarownicą w pełnym tego słowa znaczeniu, która posiada wiedzę, doświadczenie i umiejętności. A sposób w jaki je wykorzystuje robi piorunujące wrażenie. Prawie jakby w środku komedii romantycznej wkroczył Rambo ze swych najlepszych lat. To nie mogło być nudne. Z osobą Jane wiążę się bezpośrednio wątek poprzedniego kręgu. Myślę, że wiele osób po momencie szczerości Cassie myślała, że otrzymamy masę informacji na temat przeszłości. Twórcy weszli jednak o kolejny poziom wyżej. Dali nam coś, na tyle, żeby pokazać, że coś wiemy, ale najlepsze pozostawili nadal w ukryciu.
[image-browser playlist="607420" suggest=""]©2011 The CW Television Network
Również zadziwiająco przyzwoicie wypadli pozostali główni bohaterowie. Zazwyczaj ktoś z czołowej szóstki drażnił w jakiś sposób. Tym razem jednak wszystko w miarę dobrze ze sobą zagrało, dzięki czemu nie mogliśmy narzekać na aktorów. Każdy z nich potrafił odegrać dobrze emocje jakie towarzyszyły rozgrywanej akcji. Tak, że widz mógł nawet poczuć tę atmosferę. Natomiast młodą ekipę uzupełniała starsza. Charles i Diana, którzy ponownie otrzymali nieco więcej czasu nie zawiedli, zresztą podobnie jak babcia Cassie. Pokazali nam się z nowej zupełnie strony - dotychczas można było ich uważać za czarne charaktery, a teraz ujrzeliśmy, że są ludźmi i mają uczucia. W szczególności Charlesa trudno było o nie podejrzewać, po tym co ujrzeliśmy chociażby w pilocie. Współpraca tych teoretycznie dwóch przeciwnych sobie stron sprawiła, że mogliśmy świetnie się bawić przez cały odcinek.
Jednak, aby to wszystko zagrało musiał zadziałać jeszcze jeden element, który był największym plusem "Slither". Mianowicie wartka akcja, której dotąd mieliśmy jak na lekarstwo. Z odcinka na odcinek można było zauważyć pod tym względem lekką poprawę, a teraz w końcu nadszedł punkt kulminacyjny. Wartka akcja, skomplikowanie historii, więcej szczerości i prawdziwa magia (taka jaką można było sobie do teraz tylko życzyć) sprawiły, że już piąta godzina spędzona z The Secret Circle była naprawdę przyjemna.
[image-browser playlist="607421" suggest=""]©2011 The CW Television Network
Mimo wszystkich plusów, niestety nie udało uniknąć się kilku wpadek. Montaż scen, który tak razi od dawna może tak nie denerwował, gdyż można już było się do niego przyzwyczaić, to melodia z czołówki oraz fatalnie dopasowana muzyka w postaci kawałków pop-rockowych irytowała do granic możliwości. Aż chce się spytać: gdzie te utwory z pilota?! Oby twórcy sobie o nich przypomnieli i koncepcji ich użycia.
The Secret Circle oczarowało po raz drugi. Tym razem czuje się, że serial ma potencjał i zaczyna go wykorzystywać. Ogląda się go miło i przyjemnie, a tego przecież oczekujemy od tego typu produkcji. Showrunnerzy powoli niwelują błędy i zachwycają nowymi, ciekawymi pomysłami i rozwiązaniami. I może jeszcze daleko im do poziomu Pamiętników Wampirów to po odcinku oznaczonym numerem 5 są na jak najlepszej drodze.
Ocena: 8/10