Trzeci sezon od początku, w każdym odcinku, przynosi nam zaskakujące zwroty akcji (może nieco mniej nieoczekiwane są one dla fanów komiksów, na podstawie których powstaje serial). Tak samo jest z epizodem trzecim. Zasiadając do oglądania pewnie większość fanów spodziewała się, że pozna dalsze losy grupy Ricka, a być może nawet uzyska odpowiedź na pytanie, które na pewno nasunęło się podczas ostatniego epizodu: kto lub co podglądało Carol zza krzaków? Nic bardziej mylnego. „Walk with me” przynosi nam zupełnie nową historię i bohaterów. Są i powroty.
Od dłuższego już czasu obserwujemy, jak Rick, wraz ze swoją grupą, dąży do znalezienia miejsca, w którym mogliby poczuć się bezpiecznie i w końcu osiąść na dłużej. Jak się okazuje, takie miejsce istnieje i to wcale nie jest więzienie, w którym bohaterowie obecnie przebywają. W trzecim odcinku przenosimy się do Woodbury – na pozór niemalże idealnego miejsca – biorąc pod uwagę fakt, w jakiej rzeczywistości przyszło żyć bohaterom The Walking Dead. Woodbury to odgrodzone od reszty świata miejsce, w którym ludzie wiodą normalne życie – pracują, chodzą do szkoły, są bezpieczni. Ale czy to aby nie są tylko pozory? Wraz z rozwojem akcji trzeciego epizodu, można już zyskać taką pewność. Chciałoby się rzec: „Rick, trzymaj się z daleka od Woodbury”.
[image-browser playlist="597841" suggest=""] ©2012 AMC
Ciężko powiedzieć, czy wszyscy mieszkańcy Woodbury są świadomi tego, co wyczynia Gubernator, czy może tylko Ci, którzy są w kręgu jego zaufania. Na pozór to przecież taki dobry przywódca, który dogląda swojego miasteczka i jego mieszkańców, pilnuje ich bezpieczeństwa i robi wszystko, by żyło im się dobrze. Szkoda tylko, że pozory często mylą, a od przywództwa do tyranii wcale nie taka daleka droga.
W Gubernatorze jest coś takiego, co pozwala domyślać się, jakim typem człowieka jest (zanim jeszcze doskonale pokazał swoją mroczną stronę, chociażby w scenie z żołnierzami). To, że źle mu z oczu patrzy zdążyła dostrzec Michonne, która, w przeciwieństwie do Andrei, wstrzymała się z obdarzeniem Gubernatora zbytnim zaufaniem. Tak, tak, obie panie miały to wątpliwe szczęście, trochę przez przypadek, trafić pod skrzydła Gubernatora. Czuję, że zagoszczą tam na dłużej.
Trzeci odcinek przynosi nam jeszcze jeden ciekawy zwrot. Czy ktoś zdążył już zapomnieć, kim był Merle? Nie sądzę. Choć jest to postać, którą ostatnio oglądać można było jeszcze w pierwszym sezonie serialu, to była ona na tyle charakterystyczna, że na długo miała pozostać w pamięci fanów. Mogło by się wydawać, że więcej go już nie zobaczymy, jednak Merle żyje i ma się całkiem dobrze. Znalazł swoje miejsce w Woodbury, a nawet w samej „armii” Gubernatora. Zresztą tych dwoje całkiem nieźle do siebie pasuje.
[image-browser playlist="597842" suggest=""] ©2012 AMC
Z niecierpliwością czekam, pewnie nie tylko ja, na konfrontację Merle’a z Rickiem, któremu ten pierwszy zawdzięcza przecież nie tylko utratę ręki, ale również pozostawienie na pewną śmierć, choć jak się okazuje, wcale nie taką pewną.
„Walk with me” to dobry odcinek. Twórcy zaskakują nas ciekawymi zwrotami akcji, wprowadzają nowych bohaterów, szokują powrotem starych, a także intrygują (chociażby ostatnią, naprawdę interesującą sceną). Serwują nam naprawdę dobre aktorstwo Michaela Rookera (Merle) i Davida Morrissey’a (Gubernator). Trzeci epizod to zupełnie nowe wątki, które są szansą na kolejne, jeszcze ciekawsze odcinki. Z niecierpliwością czekam na pojawienie się Ricka i reszty bohaterów w Woodbury. Będzie się działo…
Ocena: 7/10