Wszystkie znaki wskazywały na to, że otrzymamy emocjonujące starcie Ricka z Gubernatorem w bitwie o więzienie. Na początku mamy tenże atak, który ku zaskoczeniu kończy się w sposób niebywale szybki i naiwny. Można było w tym momencie jeszcze mieć nadzieję, że to tylko chwilowy przestój, aby się przegrupować, ale nawet tę jedną rzecz, która umiera jako ostatnia, twórcy nam odbierają.

Gubernator od początku sezonu był pokazywany jako postać wielowymiarowa. Łotr, którego motywy są jak najbardziej wiarygodne i nie prezentujące go jednoznacznie w złym świetle. Powoli oglądaliśmy jego metamorfozę w coraz większego psychopatę, aż byliśmy oswojeni z tym, że Gubernator będzie raczyć nas kolejnymi wariactwami. Bycie psychopatą a kompletnym idiotą to dwie różne rzeczy, ale scenarzyści prawdopodobnie tej różnicy nie znają i dają nam piękną scenę, w której Gubernator zabija swoich żołnierzy. Niedorzecznością jest moment, gdy dawny kompan Tyreese'a do niego mierzy z palcem na spuście, a Gubernator zabija go jak bezmyślnego szwendacza. Wiedzieliśmy, że jest on psychopatą, więc ta scena nie wnosi za wiele do serialu, jedynie kompletnie niszczy to, co tak starannie budowano w trzecim sezonie. W porządku, Gubernator traci w tym momencie wszelkie granice zdrowego rozsądku, ale co z tego? Czy to wpływa pozytywnie na finał? W żadnym razie. Oczywiście jedyną osobą, która musiała przeżyć jego wybuch, jest dziewczyna, która najgłośniej krzyczała. Czy to wszystko musiało być aż tak oczywiste? Do tego dwaj pomagierzy Gubernatora, których w sezonie pokazywano nam jako ludzi myślących, po masakrze osób im bliskich jak marionetki wsiadają z nim do wozu i idą za nim w ogień. Szczególnie razi to przy osobie Martineza, który w rozmowie z Darylem sprawiał zupełnie inne wrażenie.

[image-browser playlist="592665" suggest=""] ©2013 AMC

Andrea z każdym kolejnym odcinkiem sezonu coraz bardziej działała na nerwy. Gdy Lori ku uciesze fanów odeszła z tego okrutnego świata, godnie ją zastąpiła w byciu najbardziej irytującą postacią serialu. Nie można scenarzystom odmówić konsekwencji, gdyż do samego końca jest naiwna i niesamowicie denerwująca, chociaż sama scena jej próby uwolnienia się z krzesła tortur to już wina osób myślących, że ten serial robiony jest dla szwendaczy. Widząc, że Andrea zachowuje się, jakby miała tak bardzo dużo czasu (marnując każdą cenną sekundę na popatrzenie się na Miltona, czy to aby już nie wstał, by ją zjeść), trudno nie złapać się za głowę. Można nawet posunąć się do porównania podobnej sytuacji, w jakiej znalazł się Glenn - również bez broni, przywiązany do krzesła był sam na sam z wygłodniałym szwendaczem. Andrea miała wszelkie możliwości i czas, aby nie doprowadzić do ataku nieumarłego Miltona. Dlatego też, gdy już dochodzimy do sceny jej żali i konania, pozostaje ze mną jedna myśl "giń wreszcie, ileż można?!". Zero emocji. Pozbawiono nas nawet satysfakcji z odejścia Andrei, doprowadzając do jej śmierci w tak idiotyczny sposób.

Motywem przewodnim finału jest pokazanie brutalności świata i tego, jaki to ma wpływ na jego mieszkańców. Widzimy to w scenie rozmowy Gubernatora z Miltonem, który mówi o tym, że zabijesz albo zostaniesz zabity. Motyw ten obecny jest szczególnie w wątku Carla, który prawdopodobnie jako jedyny staje się prawdziwym twardzielem i zarazem człowiekiem wiedzącym, w jakim czasach żyje. Sytuacja, gdy zabija bezbronnego rówieśnika, gdy ten się poddawał ma, kluczowy wpływ na jego osobowość, ale też na Ricka oraz grupę. Trudno odmówić słuszności Carlowi, gdy wyjaśnia Rickowi swoje powody. Szkoda, że to jedyny dobry element tego finału.

[image-browser playlist="592666" suggest=""] ©2013 AMC

Zakończenie również pozostawia wiele do życzenia. Bohaterowie pozbyli się Gubernatora, a każdy w Woodbury wie, co on zrobił, więc za żadne skarby nie wpuściliby go z powrotem. Dlatego też decyzja, że Rick sprowadza mieszkańców Woodbury do więzienia, zamiast samemu się przeprowadzić do ufortyfikowanego miasteczka, jest dla mnie kompletnym nieporozumieniem.

Finał trzeciego sezonu The Walking Dead to jeden z najgorszych zakończeń seriali, jakie dane było mi widzieć w ciągu ostatnich kilku lat. Bije na głowę finał pierwszego sezonu Dochodzenia z brakiem wyjawienia sprawcy morderstwa. Ostatni odcinek skutecznie pozbawia emocji i pozostawia nas z ogromnym niesmakiem. A miało być tak pięknie...

Ocena: 3/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj