W nowym odcinku The Walking Dead: Nowy świat tylko jeden z wątków można uznać za w miarę interesujący. Mowa tu o historii Eltona i Percy’ego, którzy do tej pory jeszcze nie pojawili się w 2. sezonie, dlatego ciekawiło, jak sobie radzą w terenie. Natknęli się na dwójkę nastolatków, których próbowali okraść, a potem byli przez nich ścigani. Leśne zombie okazały się całkiem efektownym i pomysłowym motywem, bo dosłownie wyrastały z podziemi. Szkoda tylko, że walka z nimi już nie prezentowała się tak widowiskowo, szczególnie w wykonaniu Ashy i Deva. Chwila niepewności pojawiła się, gdy Elton został ugryziony przez pustego, ale szybko wyjaśniło się, że ochronił go jego charakterystyczny ubiór. Mogło przejść przez myśl na przestrzeni poprzedniego sezonu, że ten gruby garnitur ma jakieś lepsze zastosowanie niż przyciągać uwagę swoim kolorem złych ludzi i zombie. Natomiast i tak nie można się pozbyć wrażenia, że twórcy próbowali w ten sposób jakoś wytłumaczyć się ze swoich błędów. Wybrnęli z tego z twarzą, choć i tak próba odcięcia ręki Eliotowi wywoływała wyłącznie rozbawienie. Zresztą cały ten wątek jest kiepskim żartem. Okazało się, że Asha i Dev swoim podejrzanym zachowaniem chcieli ich tylko nastraszyć dla własnej rozrywki. Ten drobny humor objawiał się już w poprzednich odcinkach tego sezonu. Spełnia on swoje zadanie, bo nawet bawi, ale z drugiej strony pokazuje to, że twórcy kompletnie nie rozumieją, na czym polega magia całego uniwersum. Widzowie oczekują poważnej historii, a nie lekkich gagów rodem z komedii, które tę powagę rozładowują. Oczywiście nie ma nic złego w przemycaniu humoru, bo Nicolas Cantu, który troszkę podrósł i zmężniał, w tym gatunku radzi sobie dobrze. Jednak nie może być on stosowany za często. Za bardzo zbliżyliśmy się do granicy, w której serial staje się autoparodią. Dlatego dobrze, że twórcy zreflektowali się w porę, żeby wyjaśnić widzom, że ten pewnego rodzaju rytuał z ozdabianiem kwiatami oczodołów zombie nie był częścią żartu. A przy okazji też przedstawili nowe podejście do żywych trupów, odwracając nazewnictwo z „pustych” na „naczynie” i dając widzom na nich inne, bardziej poetyckie spojrzenie. Madelyn Kientz jako Asha dobrze się spisała. Bohaterka wzbudza sympatię. Skoro bohaterowie zjednoczyli się z Iris i Felixem, to twórcy postanowili kontynuować drętwy wątek romansowy między siostrą Hope i Percym. Sztampowo budowali atmosferę intymności w pomieszczeniu z trzaskającym ogniem w kominku. Ale takie sztuczki i tak nic nie pomogły na słabą grę aktorów. Głębokimi spojrzeniami nie wytworzy się żadnej chemii między bohaterami, dlatego ta scena męczyła.
fot. AMC
+5 więcej
Pod względem romansowym trochę lepiej to wyglądało w wątku Jennifer i Dennisa. Łączy ich romantyczna relacja, przerwana przez jakieś wydarzenie, które spowodowało ich rozłąkę. Twórcy znowu grają na zwłokę, tworząc kolejne tajemnice, które na tym etapie tego serialu naprawdę w żaden sposób nie wzbudzają zainteresowania. Głównie dlatego, że dialogi przypominają rodzaj kodu, którego kontekst rozumieją tylko postacie. Widzowie poznają prawdę dopiero w dalszej części sezonu. Jest to zupełnie niepotrzebne i powoduje irytację ze sposobu prowadzenia historii, jaki prezentują twórcy. Z perspektywy widzów, którzy czekają na więcej konkretnych informacji o placówce badawczej i Republice Obywatelskiej, wątek Hope całkowicie rozczarował. Głównie dlatego, że wróciliśmy w tym serialu do punktu wyjścia - dziewczyna uczęszcza na lekcje jak normalna uczennica. A żeby nie zapomnieć, że to przecież serial młodzieżowy, nie mogło zabraknąć „imprezy” nastolatków. Na szczęście w relacji między Hope a Masonem twórcy nie próbują na siłę ich zbliżyć do siebie. Więcej w tym przyjaźni czy życzliwości niż zalotów, co wynika z tego, że dziewczyna wciąż przeżywa traumę spowodowaną podróżą. A do tego chce ratować siostrę i przyjaciół, dlatego wymusiła na Huck wyjazd do Obrzeży. Przejazd przez szlaban ani trochę nie trzymał w napięciu. Ale wygląda na to, że wydarzenia nabiorą kolorów w kolejnym odcinku, sądząc po Percym, gotowym do ataku na Huck. W każdym razie wątek Hope był nudny i okrutnie się dłużył. Nie usprawiedliwia go to, że też pojawiły się w nim szczątkowe informacje o tym, jak wygląda życie w placówce. Najnowszy odcinek The Walking Dead: Nowy świat jest przejściowym epizodem, który miał za zadanie doprowadzić niemal wszystkich bohaterów do ponownego spotkania. Ale to nie zmienia faktu, że był słaby, mało interesujący i nie wzbudzał emocji. Natomiast cieszy powrót Eltona, ponieważ brakowało jego wrażliwości i idealistycznej postawy w tym serialu. Odcinek dał małą nadzieję na to, że w kolejnym tygodniu wydarzenia się rozkręcą podczas zjednoczenia się bohaterów, których nie łączą pozytywne relacje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj